Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Znak.
Z prozą Sarah Jio spotkałam się przy lekturze książki „Dom na plaży” i bardzo mile wspominam to spotkanie. Była miłość, tajemnica sprzed lat, uczucie, które przetrwało niemalże wieczność. Teraz skończyłam czytać „Jeżynową zimę” i jakie są moje odczucia? Tutaj także spotykamy się historią z początków XX wieku, jest miłość, pożądanie, problemy społeczne i zagadka. Wszystko to składa się na interesującą i wciągającą fabułę.
W „Jeżynowej zimie” mamy w sumie dwie główne bohaterki: współcześnie żyjącą Claire i Verę, która żyła w Seattle w latach trzydziestych ubiegłego wieku. Dzieli je osiemdziesiąt lat historii, ale od początku czujemy, że coś je łączy. Obie coś straciły i obie związały z mężczyznami, którzy zdają się pochodzić z innych światów. Jak Claire trafia na historię Very? Młoda dziennikarka ciągle przeżywa osobistą tragedię i dostaje zlecenie od szefa, aby napisała artykuł o śnieżycy z lat trzydziestych, która wówczas sparaliżowała Seattle. Bo taka sama zima właśnie atakuje miasto. Uznając temat za mało atrakcyjny, szuka jakiegoś punku zaczepienia. I go znajduje. Tajemnicze zniknięcie trzyletniego Daniela Raya, syna ubogiej Very. Dziennikarka coraz głębiej wnika w historię, jednocześnie próbuje ratować swoje małżeństwo, ale czuje, że jej mąż, Ethan, coraz bardziej się od niej oddala. Ona od niego też. Oboje nie potrafią pogodzić się z dramatem, który ich spotkał, ale to Claire ma sobie najwięcej do wybaczenia. Lecz teraz pochłania ją całkowicie śledztwo w sprawie zaginięcia małego chłopca. Powoli odkrywa wszystkie elementy układanki i spotyka się z ludźmi, którzy pamiętają tamte wydarzenia. To co odkrywa, jest dla niej ogromnym szokiem i w pewien nierozwiązywalny sposób łączy się z nią samą.
Jak zakończy się ta opowieść o rodzinnych sekretach, niespełnionych miłościach, ludzkich tragediach, różnicach społecznych i próbie wybaczenia samemu sobie? Cóż, nie pozostaje mi nic innego, jak zachęcić was do sięgnięcia po „Jeżynową zimę”.
Rzadko zdarza mi się wzruszać do tego stopnia, żebym uroniła łzę, a w przypadku finału tej książki właśnie to miało miejsce. Pamiętam, że przy lekturze „Domku na plaży” też udało się autorce mnie wzruszyć, więc chwała jej za to!
Książka nosi w sobie wszystkie cechy, które lubię: akcja jest dynamiczna, bohaterowie dobrze wykreowani, historia spójna, tajemnica ma zaskakujące wyjaśnienie, autor myli tropy. A na koniec wzrusza. I dla tych wzruszeń i nerwów podczas czytania i myśli, żeby zerknąć na ostatnią stronę naprawdę warto sięgnąć po powieść Sarah Jio. Polecam.
Czytałam i również polecam, boska książka. Polecam jeszcze "Marcowe fiołki" - to od niej zaczęłam przygodę z 3 książkami autorki :)
OdpowiedzUsuńJa również poznałam twórczość Sary Jio dzięki utworom "Dom na plaży" jak również "Kameliowy ogród". Obie pozycje moim zdaniem były wspaniałe, dlatego z chęcią sięgnęłabym również po "Jeżynową zimę". Tak bardzo chcę ją mieć! :)
OdpowiedzUsuń