Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Świat Książki.
Osiem lat upłynęło od momentu, kiedy powieść „Jeździec miedziany” Paulliny Simons trafiła w moje ręce. Pamiętam, że czytałam książkę do czwartej nad ranem, a potem jak w amoku zamawiałam drugi tom „Tatiana i Aleksander” i trzeci „Ogród letni”. Jest to moja ukochana trylogia i często do niej wracam. Dlatego, gdy usłyszałam, że wydawnictwo Świat Książki wydało prequel wydarzeń znanych z Jeźdźca…, wiedziałam że muszę te książkę przeczytać.
„Dzieci wolności” przedstawiają Stany Zjednoczone u schyłku XIX i na początku XX wieku i czytelnik ma okazję poznać losy Harolda i Giny, rodziców Aleksandra Barringtona, bohatera wspomnianej wcześniej trylogii.
Dziwnie czyta się powieść, jeśli zna się późniejsze, niezwykle tragiczne i bolesne losy bohaterów. Ale z drugiej strony chciałam wiedzieć, jak to wszystko się zaczęło, dlaczego bohaterowie powzięli takie, a nie inne decyzje, które w tak tragiczny sposób odbiły się na życiu ich syna, Aleksandra.
Ale zanim do tego doszło, najpierw musieli się poznać i zapałać do siebie mocnym uczuciem. Gdy Gina przypłynęła z gorącej Sycylii do Bostonu, miała tylko piętnaście lat. Ale już była piękna i świadomie, a raczej nie, przyciągała spojrzenia mężczyzn. Harry Barrington był od niej sporo starszy, właśnie kończył studia i walczył z własnymi demonami, które dotyczyły przede wszystkim tego, co ma robić w przyszłości i jak do końca nie rozczarować bogatego ojca.
Jednocześnie poznajemy sytuację emigrantów przybywających do Stanów Zjednoczonych, pierwsze zniesmaczenie imperialistycznym systemem i zafascynowanie socjalizmem. To daje przedsmak tego, co nadeszło później i stało się przyczynkiem tak brzemiennej w skutkach decyzji rodziców Aleksandra. Ale teraz, oprócz przesłanek politycznych, najważniejsze jest to, że w tych trudnych czasach rodzi się miłość pomiędzy młodziutką, pełną życia Włoszką, a poważnym młodym mężczyzną, potomkiem ojców-założycieli, którzy kiedyś zeszli z pokładu „Myflower”, aby tworzyć nowe państwo. Już na wstępie dostrzegamy zgrzyt, powiedzmy społecznościowy i przeczuwamy dalsze kłopoty. Ale zanim dojdzie do jakichkolwiek deklaracji, minie pięć lat. Gina, teraz Jane, wyrośnie na piękną ognistą kobietę, a Harry, będąc permanentnie zaręczony z Alice, córką wspólnika ojca, wreszcie zdecyduje się na ślub. Na który, nawiasem mówiąc, zostanie zaproszonych siedemset osób.
Czy do tego dojdzie? Czy prawdziwa miłość jest w stanie pokonać rodzinne interesy i wielkie pieniądze? A może lepiej by było, aby oni nigdy się nie spotkali?
Paullina Simons ponownie zabiera nas na wycieczkę do czasów, gdzie podziały społeczne, konwenanse i przekonania odgrywały znaczące role i często wytyczały ludzki los. Jednak, gdy ktoś postanowił pójść własną drogą i był konsekwentny, mógł uwolnić się od tego, zwłaszcza, jeśli kierowało nim niezwykle silne uczucie. Do czego to doprowadziło, to już inna historia, niemniej jednak niezwykle dobrze czytało mi się tę opowieść i czekam niecierpliwie na kontynuację losów Giny i Harry’ego. Bo przecież… dla takiej miłości warto żyć.
„- Za późno na wyrzuty sumienia - powiedział, przyciskając ją do siebie. - Wiedziałaś, co robisz. Wbiłaś mi się w serce jak pocisk, wiedziałaś o tym, gdy tańczyłaś naga w mojej rewolucji. Tak właśnie wygląda rewolucja, Gino. Jest gwałtowna. Niszczy wszystko na swojej drodze. Zjada swoje własne dzieci. Popełnia takie same błędy jak wcześniejsze pokolenie. Marnuje i rozdziera na części rzeczy, które były całością. Tym jest rewolucja. Wzięłaś całe moje serce i nie możesz teraz powiedzieć, że go nie chcesz. Nie możesz cofnąć zburzenia Bastylii. Ani przekroczenia Rubikonu. Nie możesz rozbroić kolonialistów. Ja jestem twoją ścieżką do wolności. Wstań i zacznij nią iść.”*
* str. 303, Dzieci wolności, Paullina Simons, Świat Książki, Warszawa 2014
Niestety ta seria wraz z druga częścią nie trafiły do mojego serca jak trylogia Jeźdźca, do której zawsze będę wracać i wszystkim polecac ;)
OdpowiedzUsuń