Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Pascal.
Jeśli jest się ładną babką zbliżającą powoli do trzydziestki, pracuje się w wymarzonym zawodzie, posiada się przyjaciółki w liczbie sztuk trzy, ukochanego kocurka i miłych sąsiadów gejów, to chyba powinno się być zadowolonym z życia? Caroline na pewno jest, chociaż brakuje jej czegoś jeszcze. I tu nie chodzi nawet o ukochanego faceta, jeden taki był, ale na siłę próbował ją zmieniać, formować wedle własnych upodobań i dziewczyna w końcu otrzeźwiała i zgłosiła stanowcze veto. Potem były nieliczne i niezbyt udane przygody, a jedna z nich skończyła się tak, że od Caroline z krzykiem uciekł nie facet, lecz ten na O, który przecież lubiany jest przez każdą kobietę. Nie pomagały filmy z Georgem Clooneyem, wyobraźnia też nie dawała rady, dziewczyna popadała w coraz większą frustrację i w końcu poddała się, wierząc, że już nigdy nie osiągnie tego na O.
Aż pewnego razu… a właściwie pewnej nocy obudziło ją… walenie. I nie mowa tutaj o ssakach pływających w oceanach, ale o sąsiedzie poczynającym sobie nieźle tuż za ścianą sypialni Caroline. Jego łóżko rytmicznie uderzało w cienkie (jak się okazało) przepierzenie dzielące oba mieszkania i dziewczyna miała okazję zapoznać się z wszystkimi damami (raczej nie serca), odwiedzającymi nieposkromionego sąsiada. Którejś nocy, doprowadzona do ostateczności bohaterka też dopuściła się walenia, tym razem w drzwi „pukacza” zza ściany. I od tego wszystko się zaczęło. Simon, oczywiście okazał się być bardzo dorodnym egzemplarzem gatunku, a w połączeniu z niewątpliwymi umiejętnościami, o których na razie Caroline przekonywała się za pomocą percepcji dźwiękowych, stał się obsesją dziewczyny i śmiało zastępował w nocnych marzeniach Clooneya. Jak się potem okazało, Dziewczynka w Różowej Piżamce (bo w takim właśnie stroju Caroline pojawiła się sławetnej nocy przed drzwiami Simona) również stała się obsesją mężczyzny, któremu do tej pory związki nie wychodziły i wolał stosować zasadę friends with benefits.
Czy dalej będzie wierny tym przekonaniom, czy odważy się uwierzyć, że czasami zdarza się miłość taka, jak u jego rodziców? Czy Caroline, kilka razy zraniona, będzie umiała zaufać mężczyźnie, który miał swój osobisty „haremik”. Czy złośliwiec na O wreszcie powróci i porwie dziewczynę falą szaleństw i namiętności?
Oczywiście na wszystkie pytania znajdziecie odpowiedzi, bo to książka, która ma bawić, a nie stawiać egzystencjalne zagadnienia. Jest to typowy chick-lit, mamy tutaj młodą kobietę, aktywną zawodowo, przyjaciółki, kota, gejów i ostrego zawodnika. Wszystko okraszone sporą dawką humoru, mniej lub bardziej subtelnego i kilkoma gorącymi scenami seksu. Akcja toczy się dynamicznie, a opisy miłosnych zmagań są napisane na zmianę humorystycznie i nawet nieco poetycko. Dlatego uważam, iż „Nie dajesz mi spać” Alice Clayton to udana komedia romantyczno-erotyczna, przy której można się całkiem nieźle bawić. Polecam, typowa rozrywkowa lektura.
Bardzo lubię taką lekką, niezobowiązującą lekturkę, więc zapiszę do swojej listy. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńI właśnie takich lektur czasem potrzebuję ;) zwłaszcza po lekturach jakie ostatnio czytałam ;)
OdpowiedzUsuńWłasnie się dowiedziałam, że ta książka to był kiedyś ff Zmierzchu ;)
OdpowiedzUsuń