Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Feeria.
Louise Penny to kanadyjska pisarka, autorka
kryminalnej serii o śledztwach Armanda Gamache’a. Pierwszy tom nosi tytuł „Martwy
punkt” i stanowi wprowadzenie do cyklu z nieustępliwym detektywem w roli
głównej.
Akcja książki rozgrywa się w małym kanadyjskim
miasteczku, Three Pines, gdzie społeczność jest ze sobą ściśle związana,
wszyscy wiedzą niemal wszystko o pozostałych mieszkańcach, przyjaźnie i
antagonizmy przetrwały lata, a ludzie kochają, pragną i nienawidzą, tak jak w
każdym innym miejscu na świecie. Mimo to, okazuje się, że czasami nienawiść
przybiera okrutne wymiary, bezlitosne i interesowne. Pewnej niedzieli zostają
znalezione zwłoki jednej z mieszkanek miasteczka. Emerytowana nauczycielka, Jane
Neal została odnaleziona w lesie, a wkrótce po przybyciu policji, pierwsza diagnoza
jest jednoznaczna: ofiara została postrzelona z łuku. Do akcji wkracza
inspektor Gamache, wraz ze swoim zespołem, gdzie nowym nabytkiem jest agentka
Yvette Nichol, która przysporzy swojemu szefowi wielu trosk.
Zespół policyjny rozpoczyna żmudne śledztwo, musząc
najpierw pokonać niechęć eklektycznej społeczności do współpracy i podzielenia
się swoimi sekretami. Sama postać Jane jest wielce tajemnicza, okazuje się, że
krótko przed tragiczną śmiercią ofiara zgłosiła na konkurs swój obraz,
zatytułowany „Dzień targowy”, który od razu wzbudził wielkie kontrowersje. Ale
w końcu jury przyjęło dzieło nauczycielki. Kolejną niespodzianką było to, że Jane
zaprosiła wszystkich do siebie, tuż po otwarciu wystawy. To również był
ewenement, bo pomimo wielu przyjaźni, np. z Clare, nikt nigdy nie był w jej
domu.
Tajemnice wypływają na światło dzienne, jedna za
drugą, antagonizmy się nasilają, tropy mylą, podejrzani zmieniają jak w
kalejdoskopie, a w tym wszystkim porusza się jak ryba w wodzie Armande Gamache.
Który w dodatku musi radzić sobie z niesforną młodą agentką, która go zawodzi
niemal na każdym kroku.
Akcja tego kryminału toczy się wolno, autorka snuje
swą opowieść o życiu w małym miasteczku, wtrącając jednak drobne smaczki, które
utwierdzają czytelnika w przekonaniu, że to tylko cisza przed burzą. Intryga
jest zawiła i sięga wielu lat wstecz, a historia pokazuje, że czas wcale nie
leczy ran i można pamiętać krzywdy przez wieki.
„Martwy punkt” to świetnie skonstruowana opowieść
kryminalna, z dobrze osadzonym wątkiem społeczno-obyczajowym. A także z
ciekawie zarysowana postacią głównego bohatera, inspektora Gamache, który
troszkę przypominał mi Herkulesa Poirota (na pewno nie z wyglądu, bo różnią się
diametralnie), ale z kurtuazyjnego podejścia do toczonego śledztwa, ludzi i
wnikliwego umysłu. Polecam, dobra kryminalna zabawa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz