Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Replika.
„Przyjaciele to złodzieje czasu”.
Francis Bacon
Ale czyż tacy złodzieje nie są nam potrzebni? A czasami nawet niezbędni? Niech kradną czas, niech zajmują każdą minutę, sekundę, niech odrywają nas od obowiązków, ale niech istnieją. Niech są na każdy nasz telefon. Niech wysłuchają, niech poczekają, niech przytulą. Niech pocieszą, a czasami zwyczajnie postawią do pionu. Przyjaźń… O tym właśnie jest ta książka. „Na trzy sposoby” Joanny Kruszewskiej to powieść o trzech kobietach, przyjaciółkach, matkach, żonach. Anita, Iwona i Martyna. Znają się od zawsze, ich losy przeplatają się niemal całe ich życie. Zawsze mogą na siebie liczyć, czasami się kłócą, ale szybko godzą. Są swoim oparciem i przysłowiowym kołem ratunkowym. Anita to żona lekarza, matka piętnastoletniej Igi. Ciągle zaabsorbowana pracą męża, szuka drogi jak dotrzeć do dorastającej córki, która zaczyna przejawiać pierwsze oznaki młodzieńczego buntu. Iwona, żona Dominika, matka Michałka i Oli, „żona swojego męża”. Zdominowana przez niego i przez własną matkę. Ciągle krytykowana, wyśmiewana, pozbawiona własnego zdania i wolnej woli. I wreszcie Martyna. Świeżo upieczona mężatka, zakochana w Czarku, który również uwielbia swoją małżonkę. Ale…
Właśnie, tych "ale" jest tutaj mnóstwo.
Akcja powieści rozpoczyna się na kilka godzin przed ślubem Martyny i Czarka. Poznajemy wówczas trzy przyjaciółki i powoli zostajemy wprowadzeni w historię każdej z nich. Przyznam, że na początku ciężko czytało mi się tę książkę, gdyż jest to typowa obyczajowa opowieść, bez szczególnej akcji, czy tajemnic, lub chociażby intryg. Ale w miarę rozwoju wydarzeń, zaczyna się dziać coraz więcej. Anita wchodzi w poważny konflikt z Iwoną. W życiu Iwony pojawia się kolega męża, który zaczyna dostrzegać w niej utalentowaną kobietą, którą sama w sobie stłamsiła. Małżeństwo Czarka i Martyny jeszcze się dobrze nie zaczęło, a już przechodzi kryzys i w dodatku pojawia się „ta trzecia”, będąca serdeczną przyjaciółką Czarka. Ale czy tylko przyjaciółką?
Problemy piętrzą się tak jak w realnym życiu. Jedno wypowiedziane słowo, jedna kłótnia, zmienia wiele. Może dlatego, że ta książka jest po prostu historią o tym, co może wydarzyć się niemal w każdym domu, w każdej rodzinie, czyta się ją przyjemnie i szybko.
Książka Joanny Kruszewskiej to dynamiczna opowieść o przyjaźni, o pragnieniu bycia dostrzeganym przez bliskich, o potrzebie miłości i akceptacji. Książka skierowana raczej do kobiet, chociaż gdyby mężczyźni ją przeczytali, może lepiej zaczęliby rozumieć swoje żony, czy dziewczyny. Ale pozostańmy w realnym świecie i dlatego polecam tę lekturę fajnym babkom, które lubią czasami poczytać coś swobodniejszego w odbiorze, w sam raz na ucieczkę do świata kobiecej przyjaźni. Bo chociaż różne są zdania na temat takowej, ja w nią wierzę i sama nawet jej doświadczam.
Kobieca przyjaźń istnieje i wbrew obiegowym opiniom jest silna i trwała ;)
OdpowiedzUsuńCzasem dobrze jest przeczytać taką książkę :)
OdpowiedzUsuń