Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Mira.
Książka Debbie Macomber „Hotel na rozdrożu” śmiało zasługuje na miano sagi wielorodzinnej, lub opowieści o życiu w małym miasteczku. To historia mieszkańców Cedar Cove, miejscowości nieopodal Seattle, gdzie żyją ludzie podobni do setek, tysięcy ludzi z innych małych zbiorowisk. Poznajemy szeroki wachlarz różnego typu charakterów, ogrom problemów, tajemnic, grzechów przeszłości. Nie sposób określić, kto w tej książce jest głównym bohaterem, czyja historia wiedzie prym. To na początku sprawiało mi nie lada problem, gdyż każdy kolejny rozdział odkrywa przed czytelnikiem losy nowych bohaterów i już wkrótce można się pogubić w kalejdoskopie nazwisk, powinowactw i zależności.
Poznajemy Peggy i Boba, którzy prowadzą mały hotel i wkrótce znajdą się w samym środku kryminalnej historii. Jest także Hannah, osierocona dziewczyna, która jest również w centrum wydarzeń. Ciekawe są też losy Grace, która zaprzepaściła szanse na prawdziwą miłość i teraz robi wszystko, aby te szanse odzyskać i naprawić to, co zepsuła. Są problemy świeżo upieczonych małżonków, są trudne decyzje, czy należy starać się o kolejne dziecko, po tragicznej utracie pierwszego. Są powroty do przeszłości, do strasznych wydarzeń podczas wojny w Wietnamie, w której uczestniczył jeden z wiodących bohaterów tej historii. Jest mnóstwo wątków pobocznych i trzeba być naprawdę uważnym czytelnikiem, aby się w tym wszystkim nie zagubić. Powiem szczerze, że mam mieszane uczucia co do tej książki. Zanim akcja zaczęła się rozkręcać, zdążyłam się już zirytować ciągłym pojawianiem się nowych bohaterów i już miałam zamiar notować kolejne nazwiska i koligacje, gdyż nie mogłam się w tym wszystkim odnaleźć. A potem akcja zaczęła się rozwijać w kierunku kryminału, co mnie nastroiło pozytywnie i zaczęłam z większym zainteresowaniem śledzić losy bohaterów, co automatycznie ułatwiło mi zapamiętanie kto z kim i dlaczego. Jednakże ta historia przypomina mi sinusoidę, gdy już ma się nadzieję na jakiś zwrot w akcji, wszystko zwalnia i czuje się jakiś wewnętrzny niedosyt. Może to wina moich upodobań, tak więc proszę nie brać sobie tego zbytnio do serca.
Autorka na pewno miała i ma ciekawy pomysł na przedstawienie życia małej społeczności, w której przeszłość rządzi się swoimi prawami a zagrożenie jeszcze nie minęło. Gdyż takie, a nie inne zakończenie, może sugerować ciąg dalszy. Powiem szczerze, że ta historia przypomina mi trochę fabułę amerykańskiego serialu „Gotowe na wszystko”, gdzie akcja także działa się w małym miasteczku a ludzie walczyli z własnymi słabościami i mniejszymi lub większymi grzeszkami. W sumie, na podstawie „Hotelu na rozdrożu” też mógłby powstać ciekawy serial, w którym wątki obyczajowe i romansowe przeplatałyby się z kryminalnymi. Tylko osobiście wolałabym tych ostatnich o wiele więcej. Mam nadzieję, że powstanie kontynuacja, bo po takim zakończeniu nie można spodziewać się niczego innego.
Świetna i rzetelna recenzja
OdpowiedzUsuńrecenzja jak zawsze interesująca, ale czy książka dla mnie? chyba nie...
OdpowiedzUsuńJak zwykle na temat...
OdpowiedzUsuń