poniedziałek, 25 kwietnia 2011

Arne Dahl "Zła krew"

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Muza.

Thriller „Zła krew” Arne Dahla jest drugą książką z serii o specjalnej jednostce szwedzkiej policji do walki z przestępstwami międzynarodowymi, tzw. Drużynie A. Arne Dahl, naprawdę nazywa się Jan Arnald, jest uznanym szwedzkim pisarzem, a także krytykiem teatralnym i literaturoznawcą. Cykl o Drużynie A rozpoczął powieścią „Misterioso”, wydaną również przez wydawnictwo Muza. W przygotowaniu jest kolejna część, pt.:”Na szczyt góry”.

„Zła krew” to pasjonujący thriller o długoletnim śledztwie i pogoni za nieuchwytnym seryjnym zabójcą, stosującym okrutne metody torturowania. Metody, które były stosowane przez specjalną jednostkę Commando Cool, podczas wojny w Wietnamie. Jednostka ta była powołana przez prezydenta Nixona i znajdowała się pod jego bezpośrednim zarządem. A teraz... ktoś morduje ludzi, podwiązując im struny głosowe, aby nie mogli wydać z siebie najmniejszego dźwięku i zadaje niewyobrażalne wprost rany. Historia znajduje swój początek w Stanach Zjednoczonych pod koniec lat siedemdziesiątych, gdzie po raz pierwszy uderza K, czyli „Morderca z Kentucky”. Liczba ofiar sięga niemal dwudziestu, a FBI wciąż jest bezsilne. Oczywiście ma swojego podejrzanego, ale okazuje się to mylnym tropem. I teraz... szwedzka jednostka specjalna, Drużyna A, dostaje informację, że człowiek, znany jako „Morderca z Kentucky” jest w samolocie lecącym z Nowego Jorku do Szwecji. Nie wiedzą jak wygląda, nie wiedzą pod jakim nazwiskiem podróżuje, wiedzą tylko że do ich kraju zmierza najokrutniejszy przestępca ostatnich lat, bardzo inteligentny, bezlitosny i nieuchwytny. Paul Hjelm, wraz ze swoimi partnerami z drużyny musi zrobić wszystko, aby nie dopuścić, żeby noga psychopaty dotknęła szwedzkiej ziemi.

Lecz... to dopiero początek tej pasjonującej i zagmatwanej historii, bo nic nie jest takie, jakim się wydaje. Morderca okazuje się być godnym swojej opinii i umyka policjantom, tuż po wylądowaniu samolotu. I wówczas zaczyna się szalona pogoń i eskalacja przemocy, bo na drodze Drużyny A pojawiają się kolejne ofiary K, zamordowane wedle stosowanego przez niego wzorca. Mogłoby się wydawać, że to kolejna opowieść o psychopacie i pogoni za nim, ale... Właśnie, jest jedno ale... A nawet jest ich kilka. Co łączy zabójcę z tajną jednostką Commando Cool? Co naprawdę odkrył agent FBI? Czy z falą szalonych działań seryjnego mordercy, może mieć coś wspólnego CIA? A jak w tym wszystkim odnajdziemy islamski fundamentalizm i wojnę w Iraku?

Książka Arne Dahla to zatrważająca opowieść o tym, jak działania wojenne odbijają się na psychice ludzi zaangażowanych w nie całą swoją duszą. Duszą, której tak naprawdę już nie mają. Jak rząd potrafi sterować ludźmi, traktując ich jak pionki w grze. Jak łatwo można przestać wierzyć w stereotyp, że dobro zawsze zwycięża. Tak nie jest, bo przecież zła krew zawsze wraca.

Dodatkowym atutem tej powieści, są nietuzinkowe postaci członków Drużyny A, z których każdy ma swoją historię, dźwiga własne osobiste brzemię i jest człowiekiem z krwi i kości. Niesamowity jest także język, jakim posługuje się Dahl. Miejscami metaforyczny, a czasami ociekający brutalnością, krwią i przemocą.

Polecam „Złą krew” czytelnikowi, który oprócz sensacji, ceni sobie także dobrą prozę, głębię przekazu i nie liczy tylko i wyłącznie na rozrywkę i odrobinę dreszczyku.

A na koniec jeden z fragmentów, który da namiastkę świetnego języka, jakim napisana jest cała książka:

„I co tak naprawdę było kwestią genów? Sztandar biologii zdawał się powiewać triumfalnie nad współczesnością. Jakby nie było już ważne, co takiego spotkało człowieka w życiu, jakby wszystko zostało z góry zaprogramowane. Paul Hjelm mógł w tym widzieć jakieś pocieszenie: może wcale nie z jego winy syn chodził do dealera, może miał w sobie gen nałogowca, który i tak by zniweczył wszystkie jego wysiłki? Bzdura. To on zawinił. Ale czym? Czy tym, że przy zmienianiu pieluchy zbierało mu się na wymioty? Czy używaniem męskiego słownictwa? Czy tym, że był policjantem? Na czym, kurwa, polegała jego wina?

Wiedział, że nie ma jednej odpowiedzi. To była zaleta jego pracy, Jedna odpowiedź, jeden winny. Pole widzenia zawężało się. Wszystko, co było wieloznaczne i skomplikowane, odsuwał na bok.”

6 komentarzy:

  1. Ja osobiście nad sensację przekładam właśnie dobrą prozę dlatego jestem zainteresowany.

    OdpowiedzUsuń
  2. to zachęcam do lektury, sama muszę zdobyć pierwszą część i czekam już na odsłonę trzecią:)

    OdpowiedzUsuń
  3. jak zwykle doskonały dobór literatury na święta Aga. Już wiem skąd wczorajsza wycieczka rowerowa, kogo goniłaś króliczku? A tak na poważnie, to recenzja jak zwykle pochłaniająca i powodująca natychmiastową chęć sięgnięcia po wspomnianą pozycję. Zaczynam się kiwać...

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam ten gatunek literacki, więc dlaczego by i nie pozac lepiej tegoż autora, gdyz do tej pory nie natknęłam się na niego..

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzięki Sil:) A wczoraj goniłam kalorie;) Cyrysia, to moje pierwsze spotkanie z prozą Dahla, ale zapewne nie ostatnie. Tylko lista książek, które muszę przeczytać, rośnie w zatrważającym tempie, więc obawiam się, że na inne działania, np. praca, może mi wkrótce zabraknąć czasu... :D

    OdpowiedzUsuń