niedziela, 20 lutego 2011

Magiczne słowo:)

Jak to możliwe, że dla mnie magicznym słowem jest to, które określa kres wszystkiego? Ale jeśli mogę je napisać jako ukoronowanie historii, którą żyję przez wiele tygodni, miesięcy, to jak mam tego słowa nie kochać? Dzisiaj zakończyłam pisać "Historię pewnego zakładu", którą rozpoczęłam we wrześniu 2010 roku. Mogę powiedzieć, że bolało mnie często to moje pisanie. Myśli kłębiły się w głowie, układając w kolejne wersy, strony, a gdy miałam przelać je na ekran mojego laptopa... sił brakowało. Ale dzień za dniem wgłębiałam się w losy Sylwii i Aleksa, aż "nadejszła wiekopomna chwila". I udało się. Oczywiście, gdyby nie wsparcie moich przyjaciółek, które na bieżąco czytały, komentowały i mobilizowały mnie do walki z kaprysami weny, nie wiem czy dotrwałabym do tego magicznego... końca.

Dziękuję Wam kochane, bez Was nic nie byłoby takie, jakie jest:*

A na zakończenie... słowa (nie moje), od których zaczyna się "Historia pewnego zakładu":
 
„Najtrudniej uleczyć się z miłości, która przyszła nagle.”
Jean de La Bruyere

8 komentarzy:

  1. To kiedy możemy się jej spodziewać ?????
    hip hip :o)

    OdpowiedzUsuń
  2. a lubisz płakać?;)
    postaram się jak najszybciej:) ale wiesz... to od wydawcy zależy, ja tu tylko piszę :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy lubię ????
    Może nie lubię, ale co niektóre pisarki wyciskaja ze mnie łzy :o/

    OdpowiedzUsuń
  4. no moje zdanie znasz, a książka gdy tylko pojawi się na rynku, zrobi furorę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. skoro Sil pisze, że zrobi furorę to na bank tak będzie :D kurczę już się nie mogę doczekać :)
    MOJE GRATULACJE

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobre stwierdzenie: "ja tu tylko piszę" :-))) Jak ona (ta książka oczywiście) taka do popłakania, to też czekam z niecierpliwością. I gratuluję serdecznie:-)))

    OdpowiedzUsuń