czwartek, 6 lipca 2017

Marcel Woźniak "Powtórka"

Takich bohaterów to ja lubię, proszę państwa! Leon Brodzki, detektyw z toruńskiego wydziału policji, to chodząca legenda. Poszedł w ślady ojca, zdolnego gliniarza i ma wiele sukcesów na koncie. Przestępcy się go boją, ale i szanują, przełożeni rozumieją jego chwilowe niesubordynacje, a kobiety szaleją za przystojnym i dobrze zbudowanym policjantem tuż przed pięćdziesiątką. Jednak wszystko co dobre, szybko się kończy. Nadchodzi ten straszny moment, dla każdego pracującego w wielkim napięciu faceta. Emerytura. Leon Brodzki żegna się z kolegami, ale nie wie jeszcze, że to będzie krótkie rozstanie. Bo już następnego dnia, gdy jeden z młodszych stażem policjantów, Tomasz Żółtko, znajdzie straszliwie okaleczone zwłoki młodej dziewczyny i wciąż żywego noworodka, a śledztwo w sprawie tej potwornej zbrodni będzie wymagać obecności Brodzkiego, jego odejście zostanie uznane za nieaktualne. Brodzki zaczyna zbierać ślady, niczym pies gończy, a trop poprowadzi do zbrodni sprzed lat, kiedy to ojciec policjanta, Franciszek Brodzki rozdawał karty w toruńskiej komendzie. Czy wówczas wszystko potoczyło się zgodnie z procedurami? I co ma wspólnego zamordowana i zgwałcona wtedy nastolatka z obecną makabryczną zbrodnią? Leon Brodzki raz po raz wpada na kolejne ślady i odkrywa poszczególne elementy układanki, ale to co w końcu odkryje, będzie chyba największym koszmarem, jaki mógł sobie wyśnić (a śni okrutne rzeczy dosyć często). Tak, moi drodzy, to dopiero początek, trup ściele się gęsto, a psychopaci są wśród nas.

Marcel Woźniak w swym pierwszym tomie zapowiadanej toruńskiej serii kryminalnej, stworzył bohatera nieszablonowego, któremu chce się kibicować już niemalże od pierwszych stron powieści. Poza tym intryga kryminalna jest doprawdy smakowita, a na uwagę zasługuje to, że Brodzki nie jest uszyty wedle miary, którą często posługują się autorzy powieści kryminalnych. Czyli nie ma żadnego nałogu (całe szczęście, bo to już nudne), jest za to facetem z krwi i kości, z wadami, jakie ma każdy z nas, kocha byłą żonę, kocha córkę i kocha zwierzęta. Już za to można go polubić. 

I tak sobie myślę, że prezydent Torunia powinien dać Marcelowi jakąś nagrodę za prawdziwe i realne ukazanie miasta. Takiej mapy dobrych, podejrzanych, urokliwych, niebezpiecznych, historycznych miejsc, stworzonej z humorem, niekiedy czarnym, ale wciąż z nieustającym realizmem, nie znajdziecie chyba nigdzie.
Polecam, to świetnie skrojony kryminał z niebagatelnymi bohaterami i główną postacią, która ląduje w czołówce moich ulubionych bohaterów literackich. Tymczasem czekam na drugi tom, bo tak kończyć książkę się nie godzi!






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz