wtorek, 9 kwietnia 2013

Alina Białowąs "Galeria uczuć"

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Autorki.


O uczuciach naprawdę nie jest łatwo pisać. Trzeba uważać, aby nie dać się ponieść fantazji i nie przesadzić w opisach emocji, wrażeń, pragnień, bo grozić to może nierealnością tychże. Z drugiej strony miło czytać historie pełne emocji, nawet gdy nie do końca zdają się być prawdziwe. Ale niemniej jednak nie jest to takie proste i autor musi uważać, aby czytelnik nie poczuł się oszukany, przesłodzony, albo zdegustowany.

Tak więc wydawać by się mogło, że nie ma nic prostszego, jak napisanie powieści obyczajowej, w której ona i on i problemy i niedopowiedzenia. Cóż. Nic bardziej mylnego. To temat obszerny, ale jednocześnie trudny i ryzykowny. Alina Białowąs w swojej najnowszej książce „Galeria uczuć” właśnie na te ostatnie postawiła. I jak to odebrałam?

Bohaterką powieści jest trzydziestoletnia Olka, matka dwóch synów, żona Pawła, faceta, który chce rodzinie zapewnić jak najlepszy byt. Sama Ola pracuje w małej galerii, ale nie jest to jej ukochane zajęcie. O wiele lepiej czułaby się jako matka i żona, niepracująca i zajmująca się domem. Jednak zarobki jej ukochanego w tej chwili nie pozwalają na taki luksus, dlatego też Ola musi znosić fanaberie szefowej-Fredzi i zaciskać usta, na które czasami cisną się słowa, których za żadne skarby nie powinno wypowiadać się w kierunku szefowej. Życie młodej kobiety toczy się powoli, całkiem normalnie, aż do chwili, kiedy okazuje się, że jej małżonek spotyka się z inną kobietą. Wówczas cały świat Oli wali się jak kamienica podczas rozbiórki, a my jesteśmy niemymi obserwatorami ryzykownych posunięć w wykonaniu bohaterki. Temat stary jak świat, jednak w sposobie jego przedstawienia pojawiło się coś, co mnie zainteresowało. Postać głównej bohaterki. Niesamowicie irytująca i całkowicie odmienna w swoich oczekiwaniach, przekonaniach, planach na przyszłość, niż ja sama. Może dlatego tak bardzo starałam się zrozumieć jej postępowanie i czasami miałam ochotę złapać ją i potrząsnąć, aby doprowadzić Olkę do porządku. Ale jakiego, a raczej czyjego? Mojego własnego? No tak, ale to przecież Ola i jej życie i jej wybory. Czasami irytujące, ale jej.

„Galeria uczuć” wzbudziła we mnie ambiwalentne odczucia. Z jednej strony czasami denerwująca bohaterka, postępująca tak, jak sama nigdy w życiu bym nie postąpiła i wyznająca takie zasady, które całkowicie nie współgrają z moją naturą. A z drugiej… zrozumienie, że to przecież tylko historia, fikcja, a przecież tak życiowa i wydarzająca się często tutaj, obok, za rogiem. Dlatego z przekonaniem polecam tę kobiecą opowieść właśnie kobietom, które czasami są na zakręcie, które nie widzą światełka w tunelu, które potrzebują słodko-gorzkiej historii, która koniec końców daje nadzieję i tchnie optymizmem. Tak więc na wiosenny wieczór „Galeria uczuć” może okazać się lekturą idealną. A ja na plus daję jeszcze sarkastyczny humor i ironię, które wyszły autorce całkiem nieźle.

4 komentarze:

  1. Mam w planach tą książkę, ciekawi mnie ta słodko-gorzka historia życiowa :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałam podobne odczucia, też mnie irytowała bohaterka, ale przecież tak jak i ludzi dookoła nas nie wszystkich lubimy, tak też postaci nie wszystkie muszą nam odpowiadać.
    Humor, ironia to zdecydowanie duże opowieści, a i sama historia niegłupia.
    Miło się czyta, bo potknięć ze strony autorki nie było, albo takowych nie wyłapałam.

    PS. Ładne nowe logo ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie jest moim priorytetem, ale kiedyś na pewno po nią sięgnę ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytając, chciałam już szukać jej jutro w bibliotece, jednak kiedy doszłam o zdaniu o bohaterce, zwątpiłam. jak ja nie znosze, gdy główna postać nie jest dopracowana. Niestety jest tak w większości powieściach, a szkoda.

    OdpowiedzUsuń