Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Feeria Young.
Miłość aż po grób, miłość ponad wszystkie przeciwności losu, uczucie pokonujące przeszkody. Te motywy stare są jak świat. Sięgając kilkadziesiąt lat wstecz i oglądając film „Love story” zdajemy sobie sprawę jednak, że czasami pojawia się coś, co w skuteczny sposób może przerwać sielankę i zdruzgotać czyjś świat. Jest coś, co pokona miłość, a przynajmniej w brutalny sposób ją przerwie.
Czy to przypadek, że dzisiaj jest dzień zakochanych, a ja właśnie skończyłam czytać „Utratę” Rachel Van Dyken? Pewnie tak, ale ta pozycja idealnie wpasowuje się w klimat tego walentynkowego święta.
Bohaterka to osiemnastoletnia Kiersten, która po osobistej tragedii rozpoczyna studia na Uniwersytecie Waszyngtońskim. Zaprzyjaźnia się z Lisą i jej kuzynem, Gabe’em, którzy stają się jej jedynymi przyjaciółmi… Nie, to kłamstwo. Poznaje jeszcze zniewalającego opiekuna roku, „złotego chłopca”, syna milionera, utalentowanego sportowca, Westona Michelsa. O którym krążą niepokojące pogłoski, a wszystkie dziewczyny w kampusie oddałyby wiele za sam na sam z tym wspaniałym przedstawicielem płci męskiej.
Okazuje się, że Kiersten od pierwszej chwili zrobiła ogromne wrażenie na Westonie i ten nie zamierza łatwo się poddać, mimo że wszystko praktycznie stoi w opozycji do jego zamiarów względem rudowłosej dziewczyny. Przede wszystkim głęboko skrywany sekret, ponury i okrutny, męczący Wesa dzień i noc i przekreślający w jakiś sposób wszelkie myślenie o „jutrze”. Dla niego jest tylko „dziś” i chce tę chwilę wykorzystać jak najlepiej. Dlatego zbliża się do Kiersten i pomaga realizować punkty z jej planu „rzeczy do zrobienia”. On jej, a nie ona jemu, paradoksalnie. Jednak rzeczywistość jest bezkompromisowa i już wkrótce na drodze tej pary stanie coś o wiele gorszego, niż strach przed pływaniem.
„Utrata” to pozycja wpisująca się w nurt young adult, napisana sprawnie, interesująco fabularnie i ukazująca miłość w jej romantycznej i szczerej odsłonie. Narracja prowadzona jest dwutorowo, z pozycji Wesa i Kiersten co daje pełniejszy obraz na ukazywane wydarzenia, a w szczególności na przepełniające bohaterów uczucia.
Jest to pierwszy tom serii, z wielką ciekawością czekam zatem na kontynuację, a jeśli lubicie tego typu powieści, to z powodzeniem mogę ją wam polecić, bo jest to książka przy której można się wzruszyć, podenerwować, ale i uśmiechnąć. Bo przecież miło byłoby umrzeć z miłości…
Nie na krześle, nie we śnie
Nie w spokoju i nie w dzień
Nie chcę łatwo, nie za sto lat
Chciałbym umrzeć z miłości
Nie bez bólu i nie w domu
Nie chcę szybko i nie chcę młodo
Nie szczęśliwie i wśród bliskich
Chciałbym umrzeć z miłości*
* Chciałbym umrzeć z miłości, Myslovitz, album: Korova Milky Bar, 2002.
Książka intryguje mnie, odkąd tylko ujrzałam ją w zapowiedziach. Na pewno sięgnę po nią, ponieważ lubię New/Young Adult.
OdpowiedzUsuńwydaje się ciekawa na wieczory s herbatą i kocem
OdpowiedzUsuń