Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa WAB.
Patience Bloom swe życie zawodowe związała z gorącymi romansami, wydawanymi przez wydawnictwo Harlequin. Specjalizuje się w thrillerach romantycznych, ale to właśnie typowe romansidła stały się jej chlebem powszednim i osnową fabuły jej debiutu literackiego „Romans to moja praca”.
Kocha schematyczność, prostotę, zwyczajność przedstawianego świata i nieuchronny happy end w powieściach, nad którymi pracuje. Jednocześnie głęboko wierzy, że życie pisze różne scenariusze, ale to właśnie harlequinowe romanse są najbardziej zbliżone do rzeczywistości i jako dowód przedstawia swoje własne losy, które doskonale wpisują się w schemat ulubionych książek i filmów. Nieudane związki, ryzykowne decyzje, związki bez przyszłości, to wszystko zdarza się w życiu bohaterki książki, czyli nic nowego, ale to już było, chciałoby się rzec.
W dodatku to co uchodzi nastolatce, nieco nie przystoi kobiecie dojrzałej, i to raczej nie ze względu na wiek, ale na dojrzałość właśnie, doświadczenie, przeszłość i przeżyte rozczarowania. To w jakiś sposób powinno kształtować człowieka i dawać mu nauczkę, a właściwie receptę jak nie postępować w przyszłości. Jednak Patience nie wyciąga żadnych wniosków, tylko ponownie wchodzi do tej samej rzeki i nadal dostaje tę samą lekcję, którą odebrała już wcześniej.
Jednakże dla wielbicielek romansów i komedii romantycznych „Romans to moja praca” będzie niezłą zabawą, ucztą właściwie i wycieczką do świata nieskomplikowanych romantycznych bajek, gdzie wszystko kończy się gorącym pocałunkiem i uniesioną nogą szczęśliwie zakochanej kobiety.
Dla mnie to niezbyt udany ukłon w stronę romansowych maniaczek, brakowało mi spójności, konstrukcji i konsekwencji w prowadzeniu fabuły, ale może ze względu na przyjętą konwencję ta książka właśnie taka miała być. Nieco chaotyczna, roztrzepana i niefrasobliwa, vide bohaterki komedii romantycznych.
Na pewno pozycja ta znajdzie swoich czytelników, a zwłaszcza czytelniczki, ponieważ jest doskonałym źródłem, żeby nie powiedzieć almanachem, po lekturach i filmach romantycznych, gdzie porywy serca, perypetie i wyczekiwane happy endy są stałą częścią konstrukcji i fabuły. Mimo, że także lubię udać się do świata romantycznych historii, to takie przedstawienie tego świata nie przypadło mi do gustu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz