wtorek, 9 listopada 2010

"Zakręty losu"-fragment

Książka w przyszłym tygodniu trafi do sprzedaży, a tymczasem... krótki fragment:

Kaśka mrugnęła, dając mu znak, że już panuje nad sobą i może ją puścić. Popatrzył na nią uważnie, uznał, że się już uspokoiła i puścił jej twarz.


− Skup się! I posłuchaj! − Łukasz wpatrywał się w nią, zmuszając, żeby na niego spojrzała. Od razu tego pożałowała, bo cholernie przypominał Krzyśka.

− Czego chcesz? − spytała cicho.

− Musisz położyć tę sprawę. Nie masz wyjścia. Musisz podać nam nazwiska świadków.

− Nie zrobię tego... nie mogę... − pokręciła głową.

− Kaśka, ty chyba czegoś nie rozumiesz! − krzyknął, aż podskoczyła.

− To ty nie rozumiesz, ja nie mogę wynieść nazwisk świadków. Wywalą mnie i oskarżą. Nie zrobię tego, nie ma mowy... − patrzyła na niego, już bez strachu, a w jej wzroku rosła determinacja.

− To zrób coś, żeby nie zeznawali. Powiedz im, że jest ryzyko, że ich nazwiska wypłyną, że już wypłynęły, że już coś wiemy. Wymyśl jakieś wiarygodne kłamstwo, piękna Kasiu, na pewno potrafisz... − uśmiechnął się.

− Boże, dlaczego po prostu nie pójdziesz do więzienia, tam gdzie twoje miejsce, i nie odpokutujesz za to całe zło, jakie wyrządziłeś ludziom?

− Bo mam jeszcze tyle fajnych rzeczy do zrobienia, że więzienie nie jest dla mnie – powiedział z tym swoim pogardliwym uśmiechem.

− Jasne, fajne rzeczy... Fajnymi rzeczami nazywasz sprzedawanie ludziom ułudy, która doprowadza ich do śmierci?

− Jeśli są tacy słabi i głupi, żeby to kupować? Jeśli wierzą, że to da im szczęście? Kaśka, to ich wybór, ja im  nie każę tego brać.

− Skoro twoim wyborem było zajmować się czymś takim, to teraz powinieneś ponieść konsekwencje! A nie niszczyć życie brata! On cię kocha, inaczej dawno już doniósłby na ciebie policji! − krzyknęła.

Dostrzegła w jego wzroku jakiś błysk, stanął przed nią, pochylając głowę, żeby spojrzeć jej w oczy.

− Co do niszczenia mu życia, mógłbym się uczyć od ciebie... − powiedział cicho z lekkim uśmiechem.

Przez jej twarz przemknął grymas tak ogromnego bólu i cierpienia, że nawet on to zauważył. Poczuła się, jakby uszło z niej całe powietrze. Powiedziała cicho:

− Za milion lat byś tego nie zrozumiał...

Zerkał na nią przez moment, po chwili przybierając swój zwykły wyraz twarzy, powiedział:

− Zajmij się tym, co ci powiedziałem. To, co zrobił mu Fazi, będzie niczym w porównaniu z tym, gdy dorwie go ktoś inny. Ktoś, komu ja podlegam i cały ten biznes. Kaśka, oni nie żartują. Podbicie oka to jedno, ale... nic nie będę mógł zrobić, nic... − wpatrywał się w nią i dostrzegła w jego spojrzeniu coś na kształt rozpaczy.

− Jezu... Łukasz... − zakryła twarz rękoma.

− Dlatego musisz to zrobić. Kochasz go, prawda? Popatrz na mnie, Kaśka! − szarpnął ją lekko za ramię.

Kaśka uniosła głowę i popatrzyła na niego.

− Kochasz go – potwierdził. − Dlatego musisz to zrobić. I już nawet nie chodzi o mnie. Gdybym wiedział, że to coś da, sam bym się zgłosił. Ale oni nie mogą zeznawać. Po prostu nie mogą, Kaśka....

− Zastanowię się. Muszę pomyśleć.

− To myśl szybko! I nic mu nie mów o tej rozmowie. Nikt nie wie, że tu jestem, i niech tak zostanie! − powiedział, patrząc na nią z góry.

− Dobrze – kiwnęła głową.

− I nie bój się mnie... − spojrzała na niego ostro.

− Nie boję się...

− Jasne – uśmiechnął się. − Powiedziałem ci kiedyś, że kobiecie mego brata nigdy bym nic nie zrobił. Zresztą żadnej kobiecie... − czy jego głos się lekko załamał? Szybko się jednak opanował i dokończył − pilnuj tyłów, Kaśka. – Kiwnął jej głową i wyszedł.

Dziewczyna siedziała na sofie i nie mogła się ruszyć. Fizycznie była całkowicie sparaliżowana, natomiast w jej umyśle szalała burza myśli. Przetrawiała wszystko to, co powiedział Łukasz. Była zszokowana jego troską o Krzyśka, mimo że wielokrotnie sam zrobił mu krzywdę. Ale wiedział, że jego mocodawcy nie poprzestaną na takich środkach perswazji, tylko zdolni są do gorszych rzeczy. I Kaśka musiała teraz to wszystko sobie poukładać i podjąć jakąś decyzję.
Wiedziała, że jakąkolwiek podejmie, każda będzie zła. Ale wiedziała też, że nie może narażać Krzyśka. Że poświęciłaby wszystko, swoje życie, karierę, wszystko, co udało się jej do tej pory zdobyć i osiągnąć, jeśliby to mogło go uchronić. Przedtem wielokrotnie powtarzała mu, że nie mogą dać się zastraszyć, że muszą robić swoje, że muszą iść wytyczoną drogą. Celem był Łukasz Borowski siedzący w więzieniu. Ale teraz miała też świadomość, że nawet gdyby się tak stało, to i tak nie zapewniłoby to bezpieczeństwa Krzyśkowi. I ona miała w ręku jedyne wyjście z tej sytuacji. Musiała to zrobić.

2 komentarze:

  1. Oj oj oj!! To co Tygryski lubią najbardziej ;)

    Ładnie to tak grać na niecierpliwości wiernych czytelników ?:D

    OdpowiedzUsuń
  2. ohhh, już zaraz zaraz będę to miała w rękach mych

    OdpowiedzUsuń