Minier ujął mnie pod koniec 2015 roku, kiedy to w moje ręce trafiła trylogia z inspektorem Servazem w rolach głównych. Teraz przeczytałam "Paskudną historię", o której myślałam, że to kolejny tom serii, jednak tutaj akcja nie dzieje się we Francji, ale w USA, a bohaterowie nie mają nic wspólnego z postaciami z trzech poprzednio przeczytanych książek.
Akcja rozgrywa się w deszczowym i ponurym stanie Waszyngton, gdzie zostają znalezione zwłoki utopionej, młodej dziewczyny. Naomi zginęła zaplątana w rybacką sieć, a chwilę wcześniej kamery monitoringu zarejestrowały kłótnię dziewczyny z jej chłopakiem, Henrym. Henry to szesnastolatek, wychowywany przez dwie matki, został adoptowany przed laty i od tamtej pory notorycznie zmienia miejsca zamieszkania. Na wyspie zatrzymał się wraz z rodzicielkami chyba najdłużej, zdążył nawiązać przyjaźnie i miał dziewczynę. Która teraz nie żyje, a on znalazł się na liście podejrzanych. Bardzo krótkiej liście, zaznaczmy. Chłopak, wraz z przyjaciółmi, postanawia sam odszukać mordercę, co sprawia, że zostaje puszczona w ruch machina, która sprawi, że na jaw wyjdą nieoczekiwane tajemnice i brudne sekrety mieszkańców wyspy. Henry zaczyna też odkrywać prawdę związaną z własnym pochodzeniem, a także powoli składa elementy układanki, która tworzy obraz zbrodni, jakiego nie mógłby stworzyć nawet najbardziej szalony artysta.
Tak samo czujemy się my, czytelnicy, po przeczytaniu ostatniej strony. Zaskoczenie, szok, rozdziawiona buzia. O tak, takie rzeczy na pewno zdarzą się przy czytaniu "Paskudnej historii". Intryga, jaką zafundował Minier jest doprawdy smakowita i świetnie rozpracowana fabularnie. Niekiedy styl prowadzenia narracji, prezentowania wydarzeń i konstrukcji bohaterów przypominał mi mojego ulubionego pisarza, Kinga, co jeszcze bardziej przekonało mnie do tej książki.
Polecam, to doskonały thriller z mega zaskakującą puentą. Warto przeczytać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz