Oto alternatywne zakończenie "Szpilek" według Anastazji:
Zaczęłam wierzyć w bajki! Nie, nie chodzi mi o te z krasnoludkami, księżniczkami i czarownicami.. Raczej miałam na myśli te nowoczesne, w których kobieta i mężczyzna są ze sobą dopóki śmierć ich nie rozłączy. Albo jakaś zawistna zołza, która zazdrości faceta każdej babce, która staje przed ołtarzem.
Jak już mowa o ołtarzu... Wiece co mi się śni od miesiąca? Ta cudowna scena, kiedy Michał mi się oświadcza! Ale czy ona była taka piękna? Z pewnością nie zabrał mnie na szczyt wieży Eiffla, nie umieścił pierścionka w jakiejś babeczce i nie klęczał przede mną pół popołudnia we fraku.
Otóż pewnego dnia moja niebieskooka rurka z kremem, zabrała mnie w sumie nawet sama nie wiem gdzie. Znaczy wiem, ale kompletnie zapomniałam, jak te ośrodki się nazywają. Wsiadasz w mały samolot, wzbijacie się w powietrze i nagle ni stąd, ni zowąd masz wyskakiwać! A kiedy robi ci się słabo, wpierasz wszystkim, że jesteś jeszcze na tyle zdrowa psychicznie i nie masz najmniejszej ochoty targnąć na swoje życie. To twój ukochany, tak właśnie w moim przypadku Michał, cię wypycha! Zaczęłam krzyczeć, choć jak mniemam brzmiałam jak piszczałka dla psa. Co ja tam wyduszałam z siebie z zamkniętymi oczami? Aaa! Tak, przysięgałam, że go uduszę! I panikowałam, że nie spisałam testamentu... Miałam nadzieję, że jakaś nadprzyrodzona moc mnie usłyszy i cudem (podobno się zdarzają, bo przeżyłam) przekaże Lidce moje koty. Boję się myśleć, co by było, gdyby mamulka wzięła je pod swoje skrzydła! One są takie kochane, choć wybredne. A ona? Dawałaby im tę zwykłą kocią karmę! Toż to byłby skandal!
W pewnym momencie ktoś z przodu się do mnie przypiął. Tak to był mój Michał. Oczywiście zorientowałam się po chwili, bo całą swoją uwagę skupiałam na tym, żeby moje cudowne szpilki przypadkiem nie spadły mi z nóg. Tak, kto jak kto ale tylko Liliana potrafi założyć szpilki na takie wydarzenie! Ale to wszystko wina tego niebieskookiego, upartego, ale jakże niezwykle seksownego faceta, bo gdyby powiedział mi, że nie wybieramy się na lot, tylko na skoki- ubrałabym się inaczej. No i winowajca przypięty do mnie, jak rzep do psa, złapał moje policzki i wpił się w moje usta. Och, rozpływałam się. Czy on musi taki być?! Ale nie, nie, nie… mówię nie, to myślę nie! Co ten glina sobie myśli? Ten pocałunek nawet mu nie pomoże!
Ale co ja słyszę po chwili? On mi się oświadcza! Mrugam oczami, bo już nie wiem sama, czy to ze złości, czy to ze szczęścia, zaczynają płynąć mi łzy. Wyglądam jak siedem nieszczęść, bo te ciśnienie tak zniszczyło mi fryzurę, aż szkoda gadać. Michał pociągnął za sznurek, uruchamiając tym samym spadochron. Kiedy nasz samobójczy lot zwolnił, usłyszałam ponownie pytanie:
-To jak Liliano, wyjdziesz za mnie?
-Tak, tak, tak!! Kocham Cię, Ty wariacie!-wydusiłam z siebie, ponownie atakując jego malinowe wargi. Ten zaś rozpiął nieco kombinezon i wyciągnął na wierzch łańcuszek, na którym rolę wisiorka grał p r z e p i ę k n y, wymarzony i niezwykle kobiecy pierścionek zaręczynowy! Aż krzyczał „taaak, pasuję tylko do Liliany!”.
Na ślubie moją świadkową była Baśka. Za to Marta, Julia i Lidka się nie obraziły. Role druhen i identyczne sukienki bardzo przypadły im do gustu, choć nie obyło się bez kłótni. Jak zwykle, podobno kobietom nie dogodzisz!
Miło wspominam nasz pierwszy taniec. Nie powiem, że moje wykonanie bez Michała, wyglądałoby jak połamaniec, ale mój, od teraz już mąż, poratował sytuację! I do tego tańczyliśmy do pięknego kawałka, jednego z moich ulubionych. A wiecie co puścili? „All I need”! I te ciche śpiewanie Michała: don't tear it down what's left on me, make my heart a better place, make my heart a better place…
Imię: Liliana
Wiek: ooo, do tego to już cenzura się dobrała!
Stan cywilny: szczęśliwa mężatka policyjnej rurki z kremem. Bardzo, bardzo smakowitej.
Zawód: widmo-właścicielka klubokawiarni Książkowo, czyt. niby jestem, ale mnie nie ma. Pełnoetatowa mamulka!
Zwierzaki: wciąż posiadam, czarne scenariusze się nie sprawdziły, mamulka nie zagłodziła moich tygrysków.
Dzieci: dwójka. Nie, nie chłopiec i dziewczynka. Matka dwóch rozbrykanych bliźniaków! Marcina i Mateusza. Istne kopie Michała, no może po mamie dostali w pakiecie genów diabelską ciekawość.
Plan na najbliższy rok: dorobić siostrę małym, terrorystycznym bliźniakom, nie oszaleć, utrzymać kobiecą pozycję w domu pełnym (moich podkreślam) mężczyzn, nie ogłuchnąć od tego cholernego „Lilianooooo”, „Marcinieeeee”, „Mateuszuuuuu”...
Oto nagroda:
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCiekawe zakończenie :) "A szpilki" znakomicie poprawiają humor.
OdpowiedzUsuń