„Poison City” Paula Crilley’a to mieszanka gatunkowa na pograniczu kryminału, sensacji i fantastyki. Główny bohater, Gideon Tau, zwany Londonem, jest policjantem w delfickim wydziale w Durbanie. Zajmuje się wszystkim tym, co paranormalne, niekonwencjonalne i niedostrzegalne. Wampiry, wróżki, strzygi, anioły reprezentują swoisty półświatek, obarczony nadprzyrodzonymi mocami i dysponujący siłą, o jakiej śmiertelnikom się nie śniło.
Gideon w równie brutalny i bezkompromisowy sposób rozprawia się z istotami z „tej drugiej strony”, jednocześnie mając nadzieję, że uda mu się odnaleźć zaginioną córkę. Jest typowym gliniarzem serii kryminalnej: silnym, ale poharatanym wewnętrznie, z własną traumą, osobistą stratą i pragnieniem odkupienia.
Autor tworząc świat pełen istot o magicznych mocach, tak naprawdę pokazuje nasz świat, pełen przemocy, zła, korupcji, szantażu. Tylko tutaj, zamiast polityków, mocodawców czy milionerów występują stwory o ponadnormalnych umiejętnościach. A specjalny oddział delfickich stróżów prawa musi sobie z tym radzić. Bo tak naprawdę wydział policji nie przyznaje się, że istnieje coś takiego, jak „druga strona” i szefowa Gideona wciąż musi walczyć o środki dla swojego wydziału.
Na podstawie „Poison City” powstaje w tej chwili serial telewizyjny i śmiem przypuszczać, że będzie dobrą alternatywą dla wszystkich wielbicieli serii o braciach Winchester, czyli „Supernatural”.
Na uwagę zasługuje postać Psa, partnera Gideona, który uwielbia pić whisky, a jego cięty język i ostry humor nadają dialogom tej dwójki niepowtarzalnego klimatu.
Polecam wszystkim, lubiącym nieszablonowe powieści z gatunku fantasy, których nie odstraszają opisy krwawych scen i bezkompromisowy język, którym władają bohaterowie.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Akurat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz