Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Akurat (MUZA).
Erotyki sypią się drzwiami i oknami, najpierw ta faza miała miejsce po premierze I tom historii o pewnym panu Szarym, a teraz ponownie, kiedy tamta opowieść doczekała się adaptacji filmowej. Zawsze tak jest, że gdy jakiś, nazwijmy to trend, zacznie obowiązywać, wówczas na fali popularności powstają kolejne zbliżone, przynajmniej tematyką, historie. Pamiętamy zapewne sukces książki „Zmierzch”. Po jej premierze nastąpił boom na wampiropodobne historie (zapominając o jednej z prekursorek-Anne Rice).
W każdym razie literatura często rządzi się prawami popytu i podaży, zwłaszcza obecnie, mówię o literaturze popularnej.
Tak więc do mojej biblioteczki trafiła książka Kathryn Taylor, zatytułowana „Barwy miłości”. Oczywiście blurb na okładce informuje nas, że jest to najgorętsza opowieść od czasów Greya. Nie wiem, nie ocenię, musiałabym chyba przeczytać wszystkie historie romansowo-erotyczne, które ukazały się na przestrzeni ostatnich czterech lat. A poza tym nie uważam Greya za historię „gorącą”, raczej „letniawą”, więc na pewno nie będę postrzegać „Barw miłości” w tych kategoriach.
W książce oczywiście wykorzystano motyw Kopciuszka i Księcia. Z tym, że ten Kopciuszek, to młoda Amerykanka, Grace Lawson, która przyjeżdża do Londynu na trzymiesięczne praktyki w korporacji przyszłego lorda, Jonathana Huntingtona. Jak od początku można przypuszczać, dziewczyna wpada w sidła przystojnego i zniewalającego milionera, jednakże od początku ma zastrzeżone, że nie może się w nim zakochać. I że to jednorazowa przygoda. Jednakże staje się inaczej, Grace zaczyna rozumieć, że coś czuje do swojego pracodawcy. A mężczyzna? Zachowuje się inaczej, niż w stosunku do swoich wcześniejszych przygód. Ale postanawia zabrać Grace do własnego zakazanego świata. Świata wyuzdanego i przypadkowego seksu, ukrytego za kosztownie wykonanymi maskami zakrywającymi twarz.
Czy Grace podoła temu wyzwaniu? Czy Jonathan naprawdę chce, aby dziewczyna uprawiała seks z przypadkowymi kochankami, na oczach innych?
Książka kończy się zadanym pytaniem, ale brakiem odpowiedzi, co jest jednoznaczną zapowiedzią kolejnego tomu.
„Barwy miłości” to całkiem zgrabnie napisany romans erotyczny, nie nużący, ale i nie porywający. Konstrukcja głównej bohaterki jest nieco schematyczna, Jonathan ma więcej do zaproponowania. Sceny erotyczne, z małymi wyjątkami dotyczącymi nazewnictwa miejsc intymnych (są perełki i muszelki), są całkiem nieźle napisane i co ważne, nie śmieszą. Mimo mojego nieco ambiwalentnego stosunku do tej historii, finał sprawia, że chętnie przeczytam kontynuację, z nadzieją, ze oprócz ognia w sypialni (w kuchni, limuzynie i gdzie tam jeszcze…), takim ogniem i siłą zostanie obdarzona główna bohaterka.
A ja mam nadzieję, że autorka zgrabnie pociągnie wątek klubu. Oglądałaś film Oczy szeroko zamknięte z Nicole Kidman? Mam wrażenie, że był on inspiracją autorki ☺ nawet bohaterka wygląda podobnie.
OdpowiedzUsuńTyle o tej książce słyszałam...
OdpowiedzUsuńAle nie, dziękuję.
Wolę inną prozę :D
Dużo o niej słyszałam, ale jakoś mi nie po drodze po nią. ;)
OdpowiedzUsuń