- Teraz robisz pompki. Czterdzieści! Do góry! Szybciej! Nie leń się, nie ociągaj, musisz być silny, mocny, musisz nienawidzić, musisz być ponad to, ponad wszelkie słabości. – Wuj przy każdym słowie uderzał mnie w plecy cienką stalową linką. Bolało jak skurwysyn, ale nie mogłem wydać z siebie nawet najmniejszego dźwięku.
– Tak jest, wuju – odpowiedziałem spokojnie i posłusznie wykonywałem kolejne pompki.
– Jesteś Lombardzki, nie bądź słabeuszem jak twój beznadziejny ojciec, który był zbyt słaby, zbyt miękki, aby poradzić sobie ze zwykłym życiem. Twoje życie, Konstanty, nigdy nie będzie zwykłe. Ale musisz na to zapracować. Zasłużyć. I musisz być twardy. Ty niszcz życie, nie życie ciebie! – Każde zdanie zamiast kropki, miało mocny zamach i świst metalowej linki, która wbijała się w moje plecy.
– Tak jest, wuju – odparłem mechanicznie i nadal robiłem pompki.
– Sto dwadzieścia, sto dwadzieścia jeden, sto dwadzie…Zerwałem się z głośnym okrzykiem.
Leżałem na łóżku w samych dżinsach, mój nagi tors lśnił od potu. W uszach wciąż miałem jego głos, niewidoczne już rany na plecach paliły. Wstałem i poszedłem do łazienki. Zapaliłem światło i spojrzałem na swoje odbicie w lustrze. Jasne włosy, mokre, przyklejone do czaszki. Skóra twarzy napięta. Oczy szalone. O tak. To ja. Konstanty Lombardzki. Dzięki, wuju. W niszczeniu życia naprawdę byłem pierdolonym geniuszem!
"Bezlitosna siła. Kastor"
Cudo.....chcę jeszcze ...odliczam czas do premiery. Uwielbiam Cię pisareczko jak tak po troszeczku kusisz kusisz małymi urywkami
OdpowiedzUsuń