- Kocham cię tak, że czasami nie mogę oddychać. A dopiero niedawno przy tobie zaczęłam to robić bez jakiegoś ciężaru na piersi. Kiedy znikasz, znowu nie mogę nabrać powietrza.
– Przepraszam. Nigdy już cię nie zostawię – obiecałem.
– Kostek. – Poczułem jej dłonie na policzkach. Uniosła moją głowę i patrzyła mi w oczy. Była przerażona i zapłakana. Zacisnąłem pięści. – Kiedy ogarnia cię szaleństwo, jestem tu po to, aby je przyjąć na siebie. Ty jesteś moją bronią, ja mogę być twoją tarczą.
Kucnąłem i złapałem ją za ramiona. Przyciągnąłem do siebie i pocałowałem w usta.
– Kocham cię. Nie wiedziałem, że to kiedykolwiek będzie możliwe. I wybacz mi. Próbuję z tym walczyć. Obiecuję, że już nigdy cię nie zostawię. Przysięgam.
– Ale z walki nie zrezygnujesz? – Jej głos zabrzmiał tak cholernie smutno, że poczułem dławienie w gardle.
– Nie… – szepnąłem. – Muszę to doprowadzić do końca.
Objęła mnie ramionami i przytuliła tak, że niemal zabrakło mi tchu. Jak na tak drobną kobietę miała całkiem silny uścisk.
– Będę tam z tobą. Stanę obok Polluksa i będę wycierać ci twarz z krwi tego gnoja.
– Anita, cholera… – Jej słowa mnie zdruzgotały, ale jednocześnie podnieciły. – Jesteś moją kobietą. Jesteś kobietą Kastora. Prawdziwą twardzielką.
Odsunęła się i spojrzała na mnie z miłością.
– Tak, jestem kobietą Kastora. I nie daj sobie zrobić krzywdy. Bo wtedy… mnie też już nie będzie…
– Przepraszam. Nigdy już cię nie zostawię – obiecałem.
– Kostek. – Poczułem jej dłonie na policzkach. Uniosła moją głowę i patrzyła mi w oczy. Była przerażona i zapłakana. Zacisnąłem pięści. – Kiedy ogarnia cię szaleństwo, jestem tu po to, aby je przyjąć na siebie. Ty jesteś moją bronią, ja mogę być twoją tarczą.
Kucnąłem i złapałem ją za ramiona. Przyciągnąłem do siebie i pocałowałem w usta.
– Kocham cię. Nie wiedziałem, że to kiedykolwiek będzie możliwe. I wybacz mi. Próbuję z tym walczyć. Obiecuję, że już nigdy cię nie zostawię. Przysięgam.
– Ale z walki nie zrezygnujesz? – Jej głos zabrzmiał tak cholernie smutno, że poczułem dławienie w gardle.
– Nie… – szepnąłem. – Muszę to doprowadzić do końca.
Objęła mnie ramionami i przytuliła tak, że niemal zabrakło mi tchu. Jak na tak drobną kobietę miała całkiem silny uścisk.
– Będę tam z tobą. Stanę obok Polluksa i będę wycierać ci twarz z krwi tego gnoja.
– Anita, cholera… – Jej słowa mnie zdruzgotały, ale jednocześnie podnieciły. – Jesteś moją kobietą. Jesteś kobietą Kastora. Prawdziwą twardzielką.
Odsunęła się i spojrzała na mnie z miłością.
– Tak, jestem kobietą Kastora. I nie daj sobie zrobić krzywdy. Bo wtedy… mnie też już nie będzie…
Nazajutrz Patryk napisał mi wiadomość, żebym przyjechał do podziemi około dziewiętnastej. Anita umówiła się z Inez z fundacji, miały się przygotowywać do zajęć, widziałem, że się polubiły, i cieszyłem się, że moja dziewczyna znalazła bratnią duszę mniej więcej w swoim wieku. Umówiłem się z nią, że potem przyjedzie do klubu i zostanie aż do końca walki. Gdy wszedłem do PantaRhei, mój przyjaciel siedział przy barze i rozmawiał z Albertem. Kiedy mnie zobaczył, poszedł do naszej loży.
– Wczoraj ci odwaliło? I co? Biegi czy autostrada? Bo do mnie nie przyjechałeś. – Usiadł naprzeciwko i patrzył na mnie intensywnie.
Nikt nie znał mnie tak dobrze jak on. Może czasami nawet lepiej niż ja sam.
– Autostrada – mruknąłem.
– Poszło o walkę? Anita dzwoniła do mnie, spanikowana. Uspokoiłem ją, że musisz odreagować. Potem wydzwaniała Martyna. Stary, nie jesteś już sam. Nie możesz tak robić.
– I kto to mówi? – prychnąłem.
– Ja nikogo nie mam. I nikogo mieć nie będę. – Patryk wzruszył ramionami.
– Też tak kiedyś myślałem.
– Ale ja to wiem. Dobra, chodźmy na dół. Sprawę mam. Poza tym musisz się rozgrzać.
Zjechaliśmy do podziemi. Słyszałem dobiegające z dołu odgłosy walki i muzykę. Spojrzałem zdziwiony na Patryka. Ten wskazał mi klatkę. W środku był jeden z trenerów, Leon, który sparingował z…
– Co on tu, kurwa, robi? – odwróciłem się i spojrzałem z wściekłością na Patryka.
– Wczoraj ci odwaliło? I co? Biegi czy autostrada? Bo do mnie nie przyjechałeś. – Usiadł naprzeciwko i patrzył na mnie intensywnie.
Nikt nie znał mnie tak dobrze jak on. Może czasami nawet lepiej niż ja sam.
– Autostrada – mruknąłem.
– Poszło o walkę? Anita dzwoniła do mnie, spanikowana. Uspokoiłem ją, że musisz odreagować. Potem wydzwaniała Martyna. Stary, nie jesteś już sam. Nie możesz tak robić.
– I kto to mówi? – prychnąłem.
– Ja nikogo nie mam. I nikogo mieć nie będę. – Patryk wzruszył ramionami.
– Też tak kiedyś myślałem.
– Ale ja to wiem. Dobra, chodźmy na dół. Sprawę mam. Poza tym musisz się rozgrzać.
Zjechaliśmy do podziemi. Słyszałem dobiegające z dołu odgłosy walki i muzykę. Spojrzałem zdziwiony na Patryka. Ten wskazał mi klatkę. W środku był jeden z trenerów, Leon, który sparingował z…
– Co on tu, kurwa, robi? – odwróciłem się i spojrzałem z wściekłością na Patryka.
"Bezlitosna siła. Kastor. Tom I"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz