środa, 27 marca 2019

To będzie historia o miłości, która narodziła się w świecie pełnym brutalności i bólu...

Siedziałem z nosem w notowaniach giełdowych, ale nie byłem w stanie się skupić. Moment, kiedy dostrzegłem łzy w jej oczach, coś we mnie poruszył. Ona z trudem hamowała płacz, a przecież nic, kurwa, złego nie powiedziałem! Wyraziłem tylko troskę, co było kompletnie odjechane, bo gdyby usłyszała mnie Martyna, najpewniej wezwałaby egzorcystę, księdza i szefową HR-u. A potem… gdy ona, Anita, wychodziła… Zauważyłem to. I to zmieniło wszystko. Szczupły siny nadgarstek, noszący ślady przemocy, jakby ktoś mocno ścisnął tę wątłą rękę. Poczułem, że ogarnia mnie szał. O tak, to było przynajmniej znajome uczucie, bo to, co pojawiało się w mojej głowie, kiedy myślałem o Anicie, trochę mnie przerażało. Ale wiedziałem jedno: muszę jak najszybciej dowiedzieć się wszystkiego o tej dziewczynie. A mówiąc „wszystko”, właśnie to miałem na myśli. Wszystko. Dlatego wziąłem komórkę i zadzwoniłem do naszego, to znaczy mojego i Patryka, wspólnego znajomego.
– Agencja MarkoSpy.
– Jezu, Marek, nie przedstawiaj się tak – powiedziałem i westchnąłem.
– Jestem profesjonalistą. – Stary gliniarz, który kiedyś wyciągał mnie i Patryka z kłopotów, uśmiechnął się. – Siema, Kostuchna.
– Siema, Marek, mistrzu pseudoreklamy. Potrzebuję przysługi.
– Zabiłeś kogoś?
– Nie dzisiaj. Chodzi o coś innego. – Przekazałem mu moje oczekiwania.
Marek obiecał, że w ciągu dwóch tygodni coś mi dostarczy. Gdy skończyłem rozmawiać, nie wiedziałem, czy robię dobrze, czy źle, ale zdałem sobie sprawę z jednego: coś takiego nigdy mi się nie zdarzyło. Zaczynało mi na kimś zależeć. Chciałem komuś pomóc. Oczywiście wcześniej pomagałem w całkiem inny sposób, ale to okazało się bardziej osobiste. I bardziej… ludzkie.
Co było już kompletnie pojebane, bo człowieczeństwa wyzbyłem się milion batów temu.


Bezlitosna siła. Kastor. TOM I



1 komentarz:

  1. Fragment jest świetny, wiem że to nowa książka, na którą czekam, dlatego cieszę się z każdego przeczytanego urywka tekstu.

    OdpowiedzUsuń