środa, 7 lipca 2021

Mark Greaney "Gray Man"

 Ponad dwadzieścia lat temu zaczytywałam się w powieściach Roberta Ludluma i jego serii o Jasonie Bourn’ie. Potem uwielbiałam książki z Jackiem Reacherem Lee Childe'a i serię Roberta Craisa. Wszyscy autorzy stworzyli postać bohatera-super wojownika, agenta, zabójcy, policjanta. Jest niczym Schwarzenegger w Terminatorze - prawie niezniszczalny. Wpada w ogromne tarapaty, ale zawsze w finale wychodzi z nich obronną ręką. Owszem, niesamowicie poraniony, ale w jednym kawałku.

Podobnego bohatera spotykamy w powieści „Gray Man” autorstwa Marka Greaney’a. Tytułowy Szary Człowiek to niejaki Court Gentry, zabójca, realizujący najtrudniejsze zlecenia. Kiedy pewnego razu bierze sprawy w swoje ręce, kierując się własną karzącą ręką sprawiedliwości, sam zostaje celem. Wszystkie agencje świata, wolni strzelcy, najemnicy dostają zlecenie na osławionego, groźnego, niezniszczalnego Gray Mana. Rozpoczyna się ucieczka przez całą Europę, a jednocześnie misja ratunkowa, bo Gentry musi ocalić wnuczki swojego kontaktu i opiekuna. Za Gray Manem ciągnie się potok krwi i ofiar, a on nieustraszenie prze do przodu, odnosząc coraz poważniejsze rany. Ale jest zdeterminowany, silny, inteligentny i piekielnie dobrze wyszkolony. Ludzie, którzy z nim zadarli, doskonale się o tym przekonają.


„Gray Man” to sensacja w pełnej krasie. Akcja dynamiczna, niczym przejażdżka na rollercoasterze, trup ściele się gęsto, a bohater wymyka się z najbardziej wymyślnych zasadzek i obław. Wszystko opisane dynamicznym i wciągającym językiem, nie ma czasu na chwilę oddechu, bo fabuła mknie tak szybko, jak Gentry przez Europę. 

W tej chwili Netflix przygotowuje ekranizację, a w roli głównej wystąpi Ryan Gosling. I ta informacja spowodowała, że cały czas Gray Man miał twarz właśnie tego aktora.

Polecam fanom dobrze skrojonych powieści sensacyjnych, które czyta się tak, jakby oglądało się pasjonujący film akcji. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz