Kiedyś zaczytywałam się w romansach historycznych, dawno jednakże nie miałam do czynienia z takimi książkami.
Teraz w moje ręce trafił romans osadzony w realiach XIX wiecznych, napisany przez polską autorkę, Melisę Bel. Akcja rozgrywa się w roku 1818, w Anglii, w posiadłości hrabiego Charlesa Winstona. Do jego olbrzymiego i nieco ponurego domu trafia wdowa po jego kuzynie, niejaka Jocelyn Ashton. Kuzyn, Edward, popełnił mezalians, żeniąc się z niższą stanem Jocelyn, przez co oboje zostali pozbawieni prawa do majątku, a Edward został wydziedziczony. Żyli w ubóstwie i praktycznie to lady Ashton ich utrzymywała, bo Edward nie nawykł do jakiejkolwiek pracy. Kiedy umarł, został po nim list, w którym prosi hrabiego Winstona o zaopiekowanie się jego żoną.
Lady Ashton, wraz z ukochanym kotem Rogerem trafia do posiadłości z piekła rodem, co nie jest przypadkowe, gdyż jej właściciel zwany Diabelskim Hrabią. Znany jest ze swego notorycznie złego humoru, ostrego języka i ponurego wzroku. Do tego dochodzi jego przytłaczająca postura, gdyż jest wysoki, potężnie zbudowany i nosi czarne, przydługie włosy, niczym mityczny Hades. Kiedy pod jego dach trafia lady Ashton, jego irytacja osiąga maksymalny poziom. Bo oto pojawiła się kobieta, w której kochał się jako mały chłopiec. A tymczasem okazała się łowczynią posagów! Zarówno Jocelyn, jak i Charles, niewiele o sobie wiedzą, nie znają swojej przeszłości, która zarówno w jednym, jak i w drugim przypadku, była bardzo tragiczna. Ona żyła w ubóstwie, usiłując wiązać koniec z końcem, a on walczył w wojnach Napoleońskich i odniósł szereg obrażeń. Jednocześnie diabelskiego hrabiego i młodą kobietę zaczyna łączyć pasja i namiętność. Ale czy to wystarczy?
„Diabelski hrabia” to świetnie napisana historia miłosna, w której, jak na romans historyczny przystało, nie brakuje namiętności, awantur, słownych potyczek, humoru, nieporozumień i sytuacyjnych pomyłek, wikłających bohaterów w coraz to nowe kłopoty. Książkę czyta się szybko, bohaterowie są i ujmujący i czasami wkurzający, zwłaszcza hrabia, którego czasami chciałoby się złapać za fular i potrząsnąć! Poza tym wielki plus dla autorki, za umiłowanie do zwierząt! Dziękuję za to.
Polecam gorąco, jeśli lubicie takie klimaty, rodem z powieści Johanny Lindsey, to na pewno „Diabelski hrabia” was nie zawiedzie.
A ja tymczasem czekam na tom drugi, który na pewno przeczytam z taką samą przyjemnością.
I dodam jeszcze, że Melisa Bel to oczywiście pseudonim i chwała autorce za to, że sięgnęła po coś nowego, innego, a nie pisała kolejnej książki o włoskiej niby-mafii z Nowego Jorku ;)
Lektura tej książki dopiero przede mną. Jestem jej ciekawa.
OdpowiedzUsuń