Wydanie nowe, poprawione i rozbudowane o nowe sceny :)
Kolejne dni sprawiły, że zaczynałam się nieco rozpraszać. Zawsze byłam bardzo poukładana i obowiązkowa. Lecz odkąd Michał pojawił się w firmie, czułam się tak, jak w czasach szkolnych, kiedy to podobał mi się taki jeden wysoki Darek z maturalnej klasy. Pamiętam, że chodziłam często do sklepiku szkolnego, bo on tam przesiadywał ze swoimi kumplami i grał na gitarze. Babka ze sklepiku musiała być bardzo zadowolona, bo odnotowała chyba wzrost sprzedaży orzeszków w polewie czekoladowej, które namiętnie kupowałam. Patrząc od strony spożycia tychże, w sumie nie powinnam już mieć stałego uzębienia. Teraz też często chodziłam po kawę, jak tak dalej pójdzie, to wysiądzie mi pikawa, serio!
Jednakże odniosłam wrażenie, że to działa w dwie strony. Te dziwne podchody. Zauważyłam, że spotykam Michała w różnych miejscach, że pojawia się zawsze gdzieś w moim pobliżu. Któregoś dnia wjeżdżałam na parking i on właśnie parkował, oczywiście na moim miejscu. Gdy mnie dostrzegł, a raczej moje auto, błysnął światłami i wycofał, ustępując mi miejsca.
- No nie może być! - Mruknęłam do siebie, ale zrobiło mi się całkiem miło.
Potem poszliśmy razem do windy i powiedziałam uprzejmie:
- Bardzo dziękuję. Cieszę się, że zrozumiałeś, że to moje miejsce parkingowe.
Zaśmiał się cicho.
- No wiesz, widziałem, że miałabyś problem z zaparkowaniem na tym drugim, więc wolałem ci zwolnić to twoje, niby, miejsce.
Weszliśmy do windy, a ja miałam ochotę przywalić mu torbą z laptopem w łeb. Spojrzałam na niego ostro, on za to wpatrywał się we mnie z humorem i jednocześnie dostrzegłam w jego oczach coś, co sprawiło, że moje serce (głupie, napompowane kawą, niczym blokers sterydami) zaczęło bić jak nienormalne. Zacisnęłam mocniej dłoń na torbie z laptopem, a on wciąż się we mnie wpatrywał. Na szczęście dojechaliśmy na moje piętro i czym prędzej wysiadłam, wciąż czując na sobie jego wzrok.
Kolejny raz, kiedy zachował się całkowicie irracjonalnie, utwierdził mnie w przekonaniu, że zaczyna się coś dziać pomiędzy nami. Wpadł prosto ze spotkania z jednym z naszych strategicznych partnerów i przyniósł mi i dziewczynom całe pudełko pysznych tiramisu, które kupił po drodze do firmy. To już było jednoznaczne. Dziewczyny obżerały się, oblizując palce i patrzyły na mnie z głupimi uśmiechami.
*
Końcówka tygodnia była nieco nużąca. W piątek mieliśmy tak zwany Casual Friday, czyli piątkowy luzik, który wszyscy wykorzystywali do cna. I nie tylko pod kątem ubierania się, bo wówczas nie obowiązywał dress code. Tak więc wszyscy z lubością przychodzili w sportowych ciuchach, adidasach, trampkach i koszulkach z dziwnymi napisami. Oczywiście nie licząc chłopaków z IT, którzy byli zwolnieni z konieczności chodzenia do pracy w garniakach. Dlatego na spotkaniach od razu można było rozpoznać, kto reprezentuje dział IT. Ich przełożony, czyli Michał Maliszewski, na codzień nosił się ze swobodną elegancją, natomiast w piątek pojawił się w firmie w jasnych lnianych spodniach, ciemnoniebieskiej koszuli i eleganckich skórzanych mokasynach. Włosy miał ułożone, jakby prosto od barbera, leciutki zarost na twarzy i czarne RayBany na czubku głowy. Naprawdę wyglądał bardzo apetycznie. Widziałam go gdy wychodził z gabinetu prezesa, ja szłam do kadr, a potem zajrzałam do kuchni, żeby w nowym ekspresie zrobić sobie kawę. Po chwili poczułam zapach piżmowych perfum, odwróciłam się i zobaczyłam niebieskie oczy wgapione we mnie.
- Dzień dobry. - Powiedział niskim głosem.
- Cześć. - Odparłam swobodnie.
- Kawa? - Wskazał na srebrny ekspres
- Na to wygląda.
- Na pewno pijesz latte.
- Po czym poznałeś? - Nieco teatralnym gestem dotknęłam dłonią ust.
- Dziewczyny lubią takie napoje.
- Hm. Powinnam cię nazwać stereotypowym szowinistą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz