środa, 8 czerwca 2011

Colin Dexter "Ktokolwiek widział"

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości serwisu Zbrodnia w Bibliotece.

„Nie wszystko jest zawsze takie, jakie się wydaje.

Pierwsze wrażenie jest zwodnicze dla wielu”

Fedrus

Ten cytat, wykorzystany w książce Colina Dextera „Ktokolwiek widział”, idealnie oddaje intrygę, z jaką tym razem przyszło się zmierzyć Inspektorowi Morse’owi. Angielski policjant otrzymuje nowe zadanie od swojego przełożonego. Jest nim poprowadzenie tajemniczej sprawy zaginięcia młodej dziewczyny, Valerie Taylor, nad którą pracował inny genialny gliniarz, Ainley. Gdy ten ostatni odkrył coś i wrócił do śledztwa sprzed trzech lat… zginął w wypadku samochodowym. Nieszczęśliwy zbieg okoliczności? Być może. Ale tylko być może. Bo w tej opowieści mnoży się od mylnych tropów, ofiar i winnych. Morse, jak zawsze, angażuje się w śledztwo całym sobą i pomaga mu przy tym jego wierny kompan, sierżant Lewis. Ten pierwszy tworzy kilka scenariuszy, w których los Valerie jest zawsze przesądzony, a ukazana śmierć dziewczyny mrozi krew w żyłach. A podejrzanych jest całe grono, jej matka, ojczym, nauczyciele ze szkoły i sam dyrektor szkoły. Czy któreś z nich zabiło piękną młodą dziewczynę? Co tak naprawdę stało się z Valerie Taylor? W miarę postępu śledztwa zostaje popełnione morderstwo, które zdaje się być połączone z zaginięciem sprzed lat. Morse, z właściwym sobie zacięciem i swoimi, dziwnymi nieco sposobami, prowadzi sprawę i zabójstwa i zaginięcia młodej Taylor. Spotyka na swej drodze gromady pięknych kobiet i jego męska dusza przeżywa prawdziwe katusze. Bo Morse to po prostu facet. Lubi cieszyć oko pięknem kobiecego ciała, oddaje się szalonym marzeniom i popija zimne piwo. To człowiek z krwi i kości, mający swoje słabości, a także chwile zwątpienia. Za to rzadko kiedy wątpi w niego jego partner, sierżant Lewis i w tej opowieści również będziemy świadkami głębokiej wiary Lewisa w dedukcyjne umiejętności Morse’a. Czy słusznie? Przekonajcie się sami.

Jak wszystkie książki Dextera, ta także zaskakuje i trzyma w napięciu. Sprawia, że nie chce się zamknąć lektury, dopóki nie pozna się prawdy i dopóki intryga nie stanie się dla nas jasna. W moich poprzednich recenzjach książek z Inspektorem Morsem w roli głównej, już zaznaczyłam, że to jedna z moich ulubionych serii i jeden z moich ulubionych bohaterów. Nie lubię się powtarzać, ale tym razem to zrobię. Bo tak właśnie jest. Kryminalne zmagania Morse’a jako genialnego detektywa i życiowe pokonywanie zakrętów losu Morse’a, jako ujmującego faceta, są niezwykle wciągające, ujmujące i stanowią niezły narkotyk dla osób ceniących dobry kryminał z obyczajowym wątkiem w tle. A ja do takich należę. Oczywiście polecam.

11 komentarzy:

  1. No tak i dochodzę do wniosku, że pójdę z torbami i przestanę jeść, sprzątać i gotować, tylko zacznę czytać książki, która tak kuszą jak ta. :) W takim układzie to ja jestem przerażona, dzieciak mi z głodu padnie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. nie padnie;) strawą dla ducha też trochę pociągniecie;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie, ciekawe ile??:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo zachęcająca recenzja, jak tylko wpadnie mi w ręce z chęcią przeczytam!
    Pozdrawiam,
    Kass

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja uwielbiam angielskie kryminały, szczególnie te osadzone w średniowieczu. Dopisuję do listy :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. ten akurat dzieje się w czasach współczesnych, patrząc po dacie pierwszych wydań, są to lata osiemdziesiąte

    OdpowiedzUsuń
  7. Lata osiemdziesiąte, a miejsce akcji to Oxford i jego okolice :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ojj,widzę że będę musiał zacząć czytać powieści tego autora :)

    OdpowiedzUsuń
  9. właśnie się zastanawiałam nad książkami tego Pana :) coś mi się wydaje, że dorzucę do listy

    OdpowiedzUsuń
  10. oczywiście będę musiała po nie sięgnąć... niestety... kiedy to wszystko czytać? Świetna recenzja kochana :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Kolejna rewelacyjna książka. Zwariuje od nadmiaru tych cudności, jednak nigdy dość, jeżeli chodzi o kryminały. Koniecznie muszę się zaopatrzyć w tę pozycję.

    OdpowiedzUsuń