piątek, 12 listopada 2010

taki sobie fragment

Pracuję nad kolejną książką. Będzie to opowieść o miłości, zdradzie, fałszu, wyborach, złej przeszłości i niejasnej przyszłości.
Fragment specjalnie dla tych, którzy lubią mnie czytać:)

Kolejny dzień mojego życia. Niby taki sam, a całkiem inny. Niby ta sama twarz w lustrze, ale jednocześnie jakaś obca. Niby to samo spojrzenie, ale jednak coś więcej pojawiło się w tych zielonych tęczówkach. Czy to naprawdę byłam ja? Czy to naprawdę było moje życie? Czy to naprawdę był mój świat? Tyle pytań... Gdzie wcześniej były? Czy żyłam w jakimś dziwnym transie? Nie zastanawiając się nad sensem tego co robię? Nad decyzjami, które podejmuję? Nad ludźmi, których spotykam na swojej drodze. A może to po prostu najzwyklejsza fascynacja nieznajomym facetem. Może... Na pewno fascynacja. Ale jego wczorajsze słowa uświadomiły mi coś jeszcze. Tak, do tej pory byłam tchórzem. Bałam się. Nie chciałam zranić bliskich, nie chciałam zniszczyć tradycji, nie chciałam zostać sama i dlatego związek z Marcelem uznałam za jedną z lepszych rzeczy, jaka mogła mi się przytrafić. Bezwolna i naiwna, może głupia? Pewnie też! Ale przecież tak naprawdę taka nie jestem! Jestem całkiem inna! I mam zamiar odnaleźć tę zagubioną Sylwię. Bo byłoby szkoda, abym nigdy nie poznała, co to znaczy naprawdę istnieć. A nie być tylko atrapą dobrej córki, dobrej żony, dobrej reprezentantki rodu. I tylko jedna osoba mogła mi w tym pomóc. Właśnie on.



A teraz musiałam poukładać sobie wszystko w głowie i zastanowić się nad swoim życiem i swoimi dotychczasowymi wyborami. Od października zaczynałam ostatni rok moich studiów, za niecałe dwa tygodnie wychodziłam za mąż. Gdy tylko próbowałam to sobie wyobrazić, czułam jakiś nieokreślony niepokój. I najśmieszniejsze w tym wszystkim było to, że to dziwne uczucie nie opuszczało mnie od momentu, kiedy Marcel wsunął na mój serdeczny palec zaręczynowy pierścionek. Ale dopiero teraz zaczęłam się nad tym wszystkim zastanawiać i analizować. Zasługa pewnego wysokiego mężczyzny z blizną na policzku. To więcej niż pewne.


Teraz czekałam na Marcela, który wrócił już z wyjazdu służbowego do Warszawy i zadzwonił z informacją, że za godzinę do mnie przyjedzie. I wpatrywałam się w ekran mojej komórki. Na którym widniała wiadomość. Ale nie od niego. Tylko od Aleksa. Który napisał:


„ Ja również szaleńczo chcę, pragnę i mogę…”


Zacisnęłam dłonie na telefonie i zapatrzyłam się w ciemniejący ogród. Chciałam mu coś odpisać ale kompletnie nie wiedziałam co. Miałam mu napisać, że nie wiem co się ze mną dzieje? Że nie chcę go już więcej widzieć? Że nie mogę się doczekać, kiedy znowu go ujrzę? Że nie chcę o nim pamiętać? Ale jednocześnie ciągle o nim myślę? I czuję ciężar, który nie wiem czy dam radę unieść? Nie... To nie była wiadomość, którą mogłam mu posłać. Bo i po co? To ja musiałam podjąć ostateczne decyzje, nikt inny tylko ja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz