Mogę o sobie, nie bez kozery, powiedzieć: ta babka ma nosa do książek! A co! Trzeba się afirmować, jeśli jest ku temu powód! Kolejna książka, kolejna młoda stażem autorka i kolejny strzał w dziesiątkę!
Przestawiam wam „Linę” Sary Antczak, wrocławskiej autorki, którą poznałam osobiście. Z tym większą przyjemnością przeczytałam książkę, która okazała się wyśmienitą historią o młodych ludziach poharatanych przez los.
Mikołaj jest byłym ćpunem, przeżył traumę związaną ze stratą bliskiej osoby, teraz jest członkiem znanego i bardzo wymagającego klubu wspinaczkowego. Sam wciąż walczy z demonami, które go nie opuszczają, balansując na granicy szaleństwa i brawury.
Nina to młoda dziewczyna, która od trzeciego roku życia wychowywała się w placówkach państwowych. Skrzętnie ukrywa własną koszmarną przeszłość, na równi z zakrywaniem licznych blizn, szepcących jej przedramiona. To co przeżyła w „przechowalni”, na zawsze ją naznaczyło. Jednak to we „wspinach” i walce z potworami, wciąż siedzącymi w jej głowie, upatruje dla siebie szansę, aby chociaż na chwile odciąć się od przeszłości.
Gdy spotyka Mikołaja, bezczelnego, obcesowego i pełnego złości do świata, nie wie jeszcze, że dla nich obojga to spotkanie okaże się być może wyjściem z impasu. Jednak, czy będzie to takie proste?
O nie, moi drodzy, w tej książce nic nie jest proste. Autorka świetnie pokazała zagubione młode dusze, które ukształtowane zostały przez przebyte traumy. Możemy wczuć się w głównych bohaterów i poczuć ich ból. Na uwagę zasługuje świetne przygotowanie Sary Antczak do prezentowanego tła powieści, czyli tematyki wspinaczkowej. Widać, że autorka wie, o czym pisze, sama para się tym sportem i czuć tę pasję na każdym kroku.
To nie błahy romans, naszpikowany scenami erotycznymi. Tych tutaj nie znajdziecie. To piękna, pełna bólu historia o młodości, traumach dzieciństwa, walce z własnymi słabościami. A także o sile miłości.
Polecam, ja jestem tą książką zauroczona!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz