piątek, 31 stycznia 2020

Poznajcie Marsa :)

Premiera IV tomu "Bezlitosnej siły" - 1.07.2020

Darek przypatrywał mi się uważnie. Nagle sięgnął po moją wodę, wyprostował się i wyciągnął do mnie rękę. Spojrzałam na niego zaskoczona.
– Chodź. Mam receptę na twój ciężki rok. 
– Mianowicie?
Przewrócił oczami.
– Chodź, Liwia. Nie zjem cię.
Na sam dźwięk mojego imienia w jego ustach poczułam dziwną słabość. Ale zeskoczyłam ze stołka i podałam mu rękę. Jego dłoń była duża i ciepła. Ruszył w kierunku wyjścia, a gdy odchodziliśmy, machnęłam do przyjaciółek, że zaraz wracam. Widziałam niepokój w oczach Martyny i uśmiech na twarzy Inez. Dostrzegłam też Konrada, który zmarszczył brwi. Spokojnie, poradzę sobie. Chyba.
Darek torował drogę pomiędzy ludźmi, którzy rozstępowali się przed nim niczym Morze Czerwone. Widziałam zachwycone spojrzenia dziewczyn, które oczywiście wiedziały, kim on jest. Na mnie zerkały z zazdrością. Oj, dziewczyny, to tylko kumpel. Nikt więcej.
Kiedy zaczął mnie prowadzić w kierunku korytarza, gdzie mieściły się pokoje do prywatnych tańców, zatrzymałam się. Spojrzał na mnie zaskoczony.
– Jeśli myślisz, że tam z tobą wejdę, to... chyba jakiś żart. – Może i byłam trochę wstawiona, ale nie zalana i na pewno nie zamierzałam dać się zaliczyć.
Zmarszczył brwi i po chwili zerknął na drzwi i na mnie. Jego czoło się wygładziło, ciemne oczy zrobiły się niemal czarne i wyglądał prawie jak Polluks. Uśmiechnął się tym swoim kpiącym uśmiechem, podnosząc jeden kącik ust.
– Serio, pani doktor, taki z pani tchórz?
– Akurat odwaga ma z tym niewiele wspólnego. – Zamierzałam wyrwać się z jego uścisku i wrócić do dziewczyn, zła, że zachowuje się jak idiota.
Ale on przyciągnął mnie do siebie, uderzyłam o jego twarde ciało, wszystkie moje zmysły zapaliły się niemal jak alarm w centrum handlowym.
Boże, co za durne porównania przychodzą mi do głowy!
– Spokojnie, Liwio, tu cię prowadzę. – Pochylił się ku mnie i szepnął, a jego ciepły oddech pachnący gumą do żucia musnął mi szyję.
Zagryzłam policzek od wewnątrz i wzięłam głęboki wdech. On uniósł brew, gnojek, obserwował mnie, wszystko wyczuwał. Uśmiechnął się szerzej i wciągnął mnie w wąski korytarz. Wtedy wszystko zrozumiałam.
Zapomniałam o tym tajnym przejściu. Prowadził mnie do podziemi.
– Nie martw się... – Popatrzył mi w oczy. – Do czerwonego pokoju pójdziesz ze mną z własnej woli. – Zaczęliśmy schodzić po schodach.
– Niedoczekanie – burknęłam, ale podążyłam za nim.
Musiałam przyznać sama przed sobą, że mi się cholernie podobał. Ale to nie wszystko. On mnie pociągał. Nie czułam czegoś takiego przy żadnym mężczyźnie. Nie czułam tego przy Mariuszu. Ale pożądanie to nie wszystko. A Darek był dzieciakiem. Mogłam się z nim dobrze bawić, ale nic więcej. Poza tym raczej nie sprawiał wrażenia, jakby dorósł do czegokolwiek poza wożeniem się bmw, zadymami, walką w klatce i zaliczaniem dziewczyn.


1 komentarz: