Uwielbiam takie momenty: zaczynasz wieczorem czytać książkę i nagle… BACH! trzecia nad ranem. A ty kończysz czytać książkę.
Tak właśnie było z tytułem „River”, autorstwa Samanthy Towle.
To jedna z tych pozycji, których po prostu nie da się odłożyć.
Historia poharatanej przez życie pary rozbitków, którzy w małym teksańskim miasteczku trafiają na siebie i odnajdują odrobinę wytchnienia. A także znajdują coś o wiele więcej. Trudną przyjaźń. I wielką miłość.
Annie tkwi w siedmioletnim związku z potworem. Jest bita, gwałcona, poniewierana. Zgłaszanie na policję nic nie daje, po potwór… jest właśnie stróżem prawa. Poważanym i nagradzanym. Kiedy młoda kobieta dowiaduje się, że jest w ciąży, postanawia zawalczyć o swoje dziecko. Zmienia swoją tożsamość i ucieka. Schronienie znajduje jako Carrie w małym gorącym miasteczku w Teksasie. Zamieszkuje w starym domu i próbuje na nowo zbudować swoje życie. I siebie samą. Powoli uczy się jak funkcjonować wśród ludzi, zaczyna pracę w kawiarni i odbudowuje całkowicie zdruzgotaną pewność siebie. Ta na bank będzie jej potrzebna, gdyż jej najbliższym sąsiadem jest miasteczkowy dziwak. Wysoki, przystojny i kompletnie pokręcony River Wild, o którym krążą w miasteczku okropne plotki.
River mieszka w domu po babci, wychodzi niego tylko wtedy, kiedy musi. Pracuje w zaciszu swojego azylu i kiedy obok wprowadza się rudowłosa nieznajoma, która już pierwszego dnia zakłóca jego spokój, jest bardziej niż wkurzony. Swoją niechęć wyraża w mało cenzuralnych słowach, ale sąsiadka zdaje się tym wcale nie przejmować.
Wkrótce zbliżają się do siebie, a ich ostre wymiany zdań stają się początkiem czegoś, co Carrie nazwie przyjaźnią, a River zbiegiem okoliczności. Jednak mężczyzna wie, że wcale tak nie jest. Lecz wie także, że skrywa sekret zbyt okrutny, aby móc się nim kiedykolwiek z rudowłosą z sąsiedztwa podzielić. Poza tym jego życie skupione jest na pewnej misji, którą musi wykonywać z zimną krwią i zimnym sercem, które niebezpiecznie się ociepla, kiedy tylko Carrie znajdzie się w pobliżu.
Dziewczyna potrzebuje spokoju i stabilizacji, jednak River to chodząca tykająca bomba, która wybucha w zupełnie niespodziewanych momentach.
Lecz serce Carrie mówi całkiem co innego, że to właśnie jego potrzebuje i że to właśnie on jest jej bezpieczną przystanią. Która, nawiasem mówiąc, będzie jej bardzo potrzebna, bo przeszłość uderzy w uciekinierką całą mocą.
„River” to wciągająca opowieść o ludzkich tragediach, bolesnych i niewyobrażalnie strasznych. To historia zagubienia, pragnienia normalności i zrozumienia. To także opowieść o pięknej miłości, która rodzi się z trudnej przyjaźni.
I od razu ostrzeżenie: jeśli macie słabe nerwy, to zastanówcie się nad lekturą! Ostatnie strony potrafią doprowadzić do palpitacji serca!
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Niezwykłego.
Skoro taka wciągająca to może przeczytam, chociaż okładka mocno mnie odpycha.
OdpowiedzUsuń