wtorek, 3 maja 2016

Colleen Hoover "Ugly Love"

Długo przymierzałam się do sięgnięcia po tę lekturę. Wcześniej czytałam „Hopeless”, owszem zrobiła na mnie wrażenie. Jednak „Losing Hope” już niekoniecznie. Słyszałam dużo wcześniej o „Ugly Love”, ale trochę trwało, zanim książka trafiła na moją biblioteczną półkę. I co? No cóż… Pół nocy i najnowsza powieść Colleen Hoover została przeze mnie przeczytana, żeby nie powiedzieć: połknięta.

Książka ponownie opowiada o losach „młodych dorosłych”, czyli typowe New Adult. Główna bohaterka, Tate, przyjeżdża do San Francisco, aby kończyć studia pielęgniarskie, pracować w szpitalu i realizować własny plan na życie. Zamieszkuje w apartamentowcu, w mieszkaniu starszego brata, Corbina, który jest pilotem. Pierwszego dnia natyka się na śpiącego w korytarzu kompletnie pijanego mężczyznę. Nie wiem jeszcze, że jest to przyjaciel brata, Miles, także pilot, który zajmuje mieszkanie naprzeciwko. Mężczyzna wchodzi w życie Tate z butami, można powiedzieć, burzy cały jej świat, nie będąc w stanie dać jej nic więcej, oprócz obezwładniających chwil bliskości. Od początku zaznacza, że to tylko seks, bez pytań o przeszłość i bez żadnych nadziei na przyszłość. Tate zgadza się na to, ale sama siebie okłamuje, że to tylko spotkania bez zobowiązań. Nie można zapanować nad własnymi uczuciami, nie można wytłumaczyć głupiemu sercu, aby nie biło w przyspieszonym tempie, gdy tylko ON pojawia się w pobliżu. Dziewczyna ma malutką nadzieję, że w każdym można obudzić miłość, tym bardziej, że Miles daje jej pewne niewerbalne znaki, które można odczytać jako to, iż ona nie jest mu tak do końca obojętna. Jednak… tak naprawdę jak Tate ma walczyć z przeszłością Miles’a, skoro nic o niej nie wie? A mężczyzna skrywa głęboko w sobie ogromną tragedię sprzed sześciu lat i nie ma zamiaru z nikim się tym podzielić. A już najmniej z kobietą, z którą sypia. Tylko sypia? Nieważne. Miles obiecał sobie tylko jedno: już nigdy, przenigdy nikogo nie pokocha i konsekwentnie się tego trzyma.

„Ugly Love” to druzgocący emocjonalnie romans, dramat, erotyk w jednym. Autorka gra na uczuciach czytelnika, opisując zmagania bohaterów z własnymi demonami przeszłości, z pragnieniem bycia szczęśliwym, z miłością, która nie powinna się pojawić, a jednak znacząco zaznacza swoją obecność.
Czy można w końcu rozliczyć się z przeszłością? Czy pozostają tylko łzy, bezsilność i nienawiść do siebie samego?

Polecam gorąco, fantastyczna, wzruszająca, doprowadzająca do łez książka. Skoro ja się popłakałam, to naprawdę coś znaczy, bo z reguły nie wzruszam się aż tak podczas czytania.

WARTO!


1 komentarz:

  1. Na mnie mega ogromnego wrażenia nie zrobiła ani "Hopeless", ani "Losing hope", ani "Maybe someday". Owszem, czytało mi się je przyjemnie, ale przedstawione historie nie zaskoczyły mnie niczym szczególnym, nie wyróżniając się na tle tego typu podobnych lektur. Niemniej pewnie, prędzej czy później, skuszę się na "Ugly love".

    OdpowiedzUsuń