tag:blogger.com,1999:blog-7943382678595738347.post8453685377293451818..comments2024-03-04T14:13:17.750+01:00Comments on Bez przebaczenia-blog Agnesscorpio: do 100 000 razy sztuka! KONKURSAgnesscorpiohttp://www.blogger.com/profile/08631273895608444075noreply@blogger.comBlogger51125tag:blogger.com,1999:blog-7943382678595738347.post-42142687925327643382012-09-30T23:00:18.606+02:002012-09-30T23:00:18.606+02:00Jeszcze ja! Jeszcze ja! Zapomniałam, że dzisiaj si...Jeszcze ja! Jeszcze ja! Zapomniałam, że dzisiaj się kończy termin, więc czym prędzej tzw. "rzutem na taśmę" zgłaszam się i ja.<br /><br />– Gośka on mi powiedział, że jestem gruba! Rozumiesz? – GRUBA!!! – Monika płakała rozhisteryzowana.<br />– Cham! Po prostu cham! – Gośka łączyła się z płaczem przyjaciółki.<br />– Jak on mógł?! Tyle lat. . . tyle lat poświeciłam dla niego, dla nas. . . żeby tylko było nam lepiej, żeby tylko mógł zrobić te uprawnienia. . . a on mi dzisiaj, że JA – GRUBA?!<br />– Ty wiesz, że on mi dzisiaj powiedział, że nie spodziewał się, że ja się tak zapuszczę? Rozumiesz?<br />– powtarzała niemal krzycząc – że on ma ważne spotkanie z interesami w jakimś drogim hotelu i wstydzi się mnie ze sobą zabrać? . . . BO JAK ON SIĘ TAM ZE MNĄ POKAŻE? Zostawił mnie Gośka! Zostawił mnie. . .!<br />Gośka poklepywała krzepiąco płaczącą Monikę po ramieniu, kiwając głową. Niech się dziewczyna wypłacze. Ma prawo. Niech da upust tej swojej goryczy. Mężczyzna, dla którego Monika poświęciła pół życia właśnie ją opuścił. I to w tak okrutny sposób.<br />– Faceci to chamy! – powiedziała – Zawsze Ci to powtarzałam – chamy, prostaki i egoiści. Najpierw pitu, pitu, piękne słówka, czułe gesty, Tobie miękną nogi i już mu podajesz obiadki, pierzesz skarpetki i ani się obejrzysz, jak jesteś kuchtą tego przystojniaka. Zapominasz o sobie. . . Liczy się tylko ON!<br />– I tak było w Twoim przypadku moja droga – poważnie popatrzyła na spłakaną Monikę.<br />– Przepraszam Cię bardzo, ale jak Ty w ogóle wyglądasz? Kiedy Ty byłaś kobieto u fryzjera, co? A u kosmetyczki? I nie ma co się oszukiwać – te obiadki, które mu szykowałaś i ciasteczka, które piekłaś, żeby tylko mu zaimponować, niestety zaszkodziły i Tobie. Widać Kochana, że resztek po tym Twoim pożal się boże Romeo nie wyrzucałaś. <br />– O Boże! Gośka – ale mi dowalasz! Rzeczywiście jestem beznadziejna! – Monika wybuchła jeszcze większym płaczem. <br />– Nie dowalam Ci, tylko chcę Ci pomóc. Nie jesteś beznadziejna. Jesteś super babką i stać Cię na fajnego faceta. Zapuściłaś się, to fakt, ale da się coś z tym zrobić. Tylko musisz sobie sama uświadomić, że trzeba będzie trochę pracy i wysiłku żeby zgubić tę parę kilo.<br />- Ale pomyśl sama – ciągnęła Gośka – w maju jest ta impreza u Anki i Andrzeja z okazji dziesiątej rocznicy ich ślubu. Będą wszyscy znajomi, jak również ten Twój Marcin. Jak chcesz się mu pokazać? Taka jak teraz, czy super laska? No, pomyśl sama. – Gośka zrobiła znaczącą przerwę.<br />– Pokażemy chujowi co stracił! Odstawimy Cię na gwiazdę filmową! Zobaczysz!<br />– No nie wiem. . . nie wiem czy dam radę. Próbowałam już schudnąć z tysiąc razy. . . – wahała się Monika chlipiąc.<br />– Pleciesz, „DO 1000 RAZY SZTUKA” jak mówią Indianie!<br />– Kto???<br />– Nieważne. Tym razem dasz radę. Masz w końcu motywację. Czyli to co najważniejsze. Ja Ci pomogę. Mamy kilka miesięcy, więc czasu jest sporo. Od jutra – dieta, zdrowe odżywianie. Wieczorem bieganie. Dwa razy w tygodniu siłownia i basen. – Ciągnęła Gośka jak nakręcona.<br />– Może. . . masz racje! Może dałabym rady. . . <br />– Oczywiście, że dasz radę! Zaczynamy od jutra. Masz porządne buty do biegania?<br /><br />Ania - vibi106@o2.plAnonymousnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-7943382678595738347.post-34042016188523872912012-09-30T21:39:38.746+02:002012-09-30T21:39:38.746+02:00Ciąg dalszy
Co będę musiał jeszcze znosić w imię ...Ciąg dalszy<br /><br />Co będę musiał jeszcze znosić w imię honoru naszego rodu? Delfina całą swoją energię pożytkuję na odrzucaniu mnie. Ponadto odnoszę wrażenie, że wspomniana młoda dama odczuwa nieuzasadniony i zupełnie dla mnie niezrozumiały pociąg do swojego podwładnego (Parobka! I to w dodatku o bardzo przeciętnej urodzie. Nawet jego imię jest tak przeciętne, że nie jestem w stanie go spamiętać.) Wracając do tematu, wydaje mi się, że mam „konkurenta” i to w dodatku niskiego stanu. Zakładam, że zwyciężę, to nieuniknione. Jednak cała ta sytuacja jest mocno demobilizująca. Jak Delfina może spoglądać na tamtego młodzieńca, podczas gdy zaleca się do niej dziedzic dawnej arystokracji?<br /><br />Ale ostatnio byłem świadkiem pewnego zdarzenia, które mną wstrząsnęło do głębi. Otóż, Delfina została znieważona słownie przez jednego z jej niezadowolonych klientów. Osobnik ten uważał, że nie dokonała ona wszystkiego, co w jej mocy, by uratować jego czworonożnego przyjaciela (doprawdy – zwierzę i to w dodatku pies ma być przyjacielem człowieka? Toż to nonsens. Towarzyszysz, owszem, ale przyjacielem? Sam nie posiadam nawet ludzkich przyjaciół, a cóż to by było gdybym zaprzyjaźnił się z psem!) Wyobraź to sobie: zwykły prymityw obrażający dziedziczkę jednego z najznakomitszych rodów, jakie za swoich złotych czasów trzęsły tym krajem. Przez moment stałem tam, osłupiały, nie wierząc, w to co jest mi dane słyszeć. Więcej nie dopuszczę do takiej sytuacji. Jakakolwiek obraza skierowana w stronę Delfiny Stalińskiej nie pozostanie bez kary. Moja przyszła żona – choć tymczasowo patrząca przychylnym okiem na chłopskich parobków – nie będzie znosić podobnej obrazy i arogancji. Ale niepokoi mnie fakt, że Delfina nie ma szansy zrozumieć własnej wartości, przebywając w takim miejscu.<br /><br />Ale nie wypada mi tracić opanowania. Muszę wytrwać. W końcu do 100 000 razy sztuka. Będę więc kontynuował moje, na razie próżne wysiłki, by stosownie wyedukować tę koszmarną wiejską dziewczynę i wcale nie mam zamiaru ustawać w moich zalotach.<br /><br />Proszę Cię jednak, wuju — rozważ moje słowa i rozwiej obawy. <br /><br />Z poważaniem Twój wielce obowiązany bratanek Sebastian Koroniewski.<br /><br />P.S. Zakup, który poczyniłem, dzięki uwolnieniu przez Ciebie moich funduszy, wkrótce do mnie dotrze. Oczywiście jest związany z moimi zalotami do Delfiny. Mam nadzieję, że suknia się jej spodoba.<br /><br />aga18ilm@interia.eu :)<br /><br />Jasminehttps://www.blogger.com/profile/15118170241450701248noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-7943382678595738347.post-72446743966103570242012-09-30T21:37:32.649+02:002012-09-30T21:37:32.649+02:00Początek
Drogi Wuju!
Piszę do Ciebie z mojej „ka...Początek<br /><br />Drogi Wuju!<br /><br />Piszę do Ciebie z mojej „kawalerki” obok zapuszczonego wiejskiego domku Stalińskich, gdzie ta starsza kobieta, która mieni się być z naszej rodowej linii, ulokowała mnie niczym zapomniany grat, żeby dzień w dzień wysłuchiwać jej rozmów z kwiatami i kotem Filemonem. Choć jestem tu dopiero od dwóch tygodni, już tęsknię za surowym pięknem gór. Dopiero znajdując się tutaj, na zupełnym odludziu, gdzie wszyscy wokół prowadzą sielankowe życie, pozbawione jakichkolwiek przygód, można zrozumieć, jak bardzo silna jest ta tęsknota za domem. Tutaj ludzie martwią się jedynie o to, jak uniknąć zderzenia z rowerzystą na wąskiej dróżce do centrum miasta albo czy w radiu usłyszą swoją ulubioną piosenkę.<br /><br />Oczywiście, jestem świadom tego, że nie znajduję się tutaj po to, by przeżywać zapierające w dech przygody, dla własnej rozrywki czy podziwiania sztuki. (Czy moje oczy będą w stanie spojrzeć jeszcze raz na nasz wspaniały, okazały dworek po przechadzce w moim mieszkaniu - od niedużego okienka do drzwi, która liczy sobie całe trzy kroki, a która jest najprawdziwszą odą ku chwale linoleum?). Cóż, nie powinienem też zwracać uwagi na kuchnię (doprawdy Wuju - sałatki i jogurty?) ani na błyskotliwych pogawędkach starych bajarzy tej okolicy oraz nad wyraz uczynnych sąsiadek (zdania z rodzaju: „A co dziś porabiamy?” albo nieśmiertelne pytania „Gdzie, kiedy, jak i dlaczego?” zaczynają działać mi na nerwy).<br /><br />Jak zwykle jednak odbiegam od tematu.<br /><br />Dziewczyna, Wuju. Dziewczyna.<br /><br />Możesz sobie tylko wyobrażać moje zdumienie, gdy moja przyszła żona po łokcie w zwierzęcej krwi, zaczęła krzyczeć na mnie z drugiego końca stołu w lecznicy, a potem próbowała mnie zdzielić jakimś narzędziem, które podejrzanie przypominało łopatę. Przemilczę już fakt, że miała na sobie fartuch, który prawdopodobnie kiedyś był koloru białego, a jej „sportowe” buciory umorusane były galaretowatą warstwą wydzieliny bliżej niezidentyfikowanych zwierząt. Zapewne już samo wspominanie o tym, jest oznaką moich złych manier.<br /><br />Wszelako jednak, ona jest niesforna. Zupełnie nieokrzesana. Samowolna i niechętna do współpracy. Nadzwyczaj łatwo przychodzi jej ignorowanie własnego dziedzictwa, obowiązków, a już szczególnie statusu należnego jej z urodzenia.<br /><br />Snując przypuszczenia, twierdzę, że Delfina Stalińska nie jest dziedziczką. Życie na zacofanej wsi najwidoczniej pozbawiło ją szlachetnej krwi – która, jak obaj doskonale wiemy – musiała w niej płynąć przy narodzinach.<br /><br />Rozpuszcza włosy, pozwalając im na płynięcie wraz z wiatrem, a ubiera się w dżinsy i T-shirty. Czy naprawdę tak trudno raz na jakiś czas założyć coś eleganckiego i stosownego?<br /><br />Wuju, wiesz, że jestem gotów poświęcić się dla dobra naszego nazwiska, ale szczerze wątpię w powodzenie naszego planu przejęcia dworu Stalińskich. Może rozsądniej byłoby mieć nadzieję, że wszystko się jakoś ułoży? Czy możemy mieć pewność, że komornik zajmie nasz dwór? (Z pewnością już rozgniewała Cię moja impertynencja – zaufaj mi, pamiętam ból zadany przez Twój bat na moich plecach, ale musiałem zapytać.) Byłbym również wdzięczny, gdybyś udzielił mi rad na temat moich obowiązków względem tej młodej damy. Wiem, że mój honor zobowiązuje mnie do stworzenia z nią związku, lecz spójrzmy prawdzie w oczy: czy naprawdę potrzebna nam wątpliwej wartości dziedziczka sąsiedniego dworu? Przecież ona nawet nie chce w nim mieszkać! Woli zatęchłą chatę, w której codziennie znoszone są ranne lub martwe zwierzęta.<br /><br />Na litość boską, Wuju!<br />Jasminehttps://www.blogger.com/profile/15118170241450701248noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-7943382678595738347.post-38463393787852703292012-09-29T18:14:23.770+02:002012-09-29T18:14:23.770+02:00Część 2
Wiele razy pytałem ją, kim jest. Lecz ona...Część 2<br /><br />Wiele razy pytałem ją, kim jest. Lecz ona tylko uśmiechała się tajemniczo i mierzwiła mi włosy w geście, który zawsze mnie rozluźniał i przywodził na usta ciepły uśmiech.<br /> A kim była? Na pewno kimś zupełnie innym od Laury. Była jej przeciwieństwem.<br /> Wiele razy śmiałem się potem z siebie, myśląc o swoich poszukiwaniach bratniej duszy. Wtedy jeszcze nie podejrzewałem, że może nią być ktoś zupełnie odmienny od mojego doskonałego wzoru, którym była cicha i zwiewna Laura.<br /> I ja… zakochałem się. Naprawdę.<br /> A spotkałem mój nowy ideał zupełnie nieoczekiwanie. W rocznicę śmierci Laury.<br /> To właśnie wtedy uświadomiłem sobie upływający z nieprawdopodobną prędkością czas. Przekroczyłem bramy cmentarza i ruszyłem wąską alejką. Na końcu, w miejscu, gdzie się rozdwajała, skręciłem w lewo. Ku mojemu zaskoczeniu, zorientowałem się, że nie jestem tu sam. Przy grobie Laury stał niewysoki cień dziewczyny.<br /> Zatrzymałem się pośrodku ścieżki. Nie byłem pewny, czy mogę jej przeszkadzać. Czułem się nieswojo, bo nie wiedziałem, kim jest ta tajemnicza postać, a jednocześnie czułem, że nie wolno mi tu być. Nie po tym, co zrobiłem… albo czego nie zrobiłem. Nie ochroniłem najdroższej mi istoty. Pozwoliłem ją skrzywdzić, pozwoliłem jej umrzeć.<br /> - Zastanawiasz się, czy masz prawo tu być?<br /> Drgnąłem. Pozwałem ten głos.<br /> - Tak jakby. – odpowiedziałem. – Twoja rodzina nie jest mi przyjazna. Przynajmniej już nie, Nadio.<br /> Dziewczyna odwróciła się do mnie twarzą i teraz mogłem zobaczyć wszystko: od układających się falami kasztanowych włosów, poprzez roziskrzone łzami miodowe oczy, po pełne i miękkie usta wykrzywione w grymasie bólu, kiedy na mnie spojrzała. Przez długą chwilę milczenia patrzyliśmy sobie w oczy, nic nie mówiąc.<br /> To ona pierwsza spuściła wzrok.<br /> Jednak zanim długa grzywka przysłoniła jej oczy, zobaczyłem w nich jeszcze nieukojony smutek i ciche wołanie o pomoc. To, co widziałem codziennie, patrząc w lustro.<br /> To było naturalne. Podszedłem bardzo powoli, stanąłem za drobną dziewczyną i położyłem dłoń na jej ramieniu. Kiedy tylko nasze ciała zetknęły się ze sobą, przeszedł nas energetyczny prąd. Zanim zdołałem zrozumieć, co się dzieje, Nadia obróciła się na pięcie i wtuliła głowę w moją pierś. Moje ręce same objęły ją czule i zamknęły w bezpiecznej obręczy.<br /> - Chcę, żeby to się już skończyło. – chlipnęła cicho, a ja poczułem ból na myśl, że ona cierpi.<br /> - Jeśli pozwolisz jej odejść… - głos mi się z lekka załamał, gdy wspomniałem o Laurze, ale kontynuowałem dalej. - …ona odda ci wolność i spokój ducha.<br /> - A ty pozwoliłeś? – zapytała, podnosząc głowę i zaglądając mi w oczy.<br /> - Chyba… wreszcie… - zająknąłem się, ale patrząc w te złocistobrązowe tęczówki, nabrałem pewności. – Tak.<br /><br />aga18ilm@interia.euJasminehttps://www.blogger.com/profile/15118170241450701248noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-7943382678595738347.post-13199786838151734982012-09-29T18:13:35.928+02:002012-09-29T18:13:35.928+02:00Jeszcze jedno ode mnie:) Nie wiem, co mnie wzięło ...Jeszcze jedno ode mnie:) Nie wiem, co mnie wzięło na takie smuty (jesienna chandra? Chyba jeszcze za wcześnie), ale nie mogłam się powstrzymać;) Tym razem jednak jest słodko-gorzki happy end:)<br /><br />Część 1<br /><br /> Była cudowna. Nasza pierwsza randka.<br /> Laura stała przy palącym się jasnym płomieniem kominku. Splotła dłonie przed sobą, ale i tak dostrzegłem ich delikatne drżenie. Na tę okazję ubrała piękną śnieżnobiałą sukienkę sięgającą jej kolan, sandały na niskim obcasie, a w upięte nisko na karku włosy wsunęła złotą spinkę o szafirowym oku.<br /> Gdy wszedłem do salonu wprowadzony przez jej starszą siostrę Nadię, uśmiechnęła się promiennie, a w jej policzkach ukazały się dwa urocze dołeczki. Podałem jej ramię, a ona z wdzięcznością je przyjęła i tak ruszyliśmy do samochodu.<br /> Zaplanowałem naprawdę idealną randkę: mieliśmy jechać na potańcówkę na plaży, na potem własnoręcznie przygotowałem kolację w moim ulubionym miejscu – na starym molo, o którym wydawało się, że nikt już nie pamiętał, a na koniec mieliśmy udać się do wesołego miasteczka. Okazało się jednak, że żadnego z tych planów nie wykonaliśmy, bo już w samochodzie nie mogliśmy przestać się całować.<br /> To było jakbym po raz pierwszy cokolwiek czuł. Prawdziwie czuł. Elektryzujące uczucie podobne tajfunowi, którego moc i gwałtowność porywa cię w wir, zalewa i niszczy twój opór. Kiedy wsunęła dłoń pod moją koszulkę i przejechała palcami po moich nagich plecach, drżałem i oddychałem ciężko, urywanie, próbując zapanować nad rozpierającym mnie od wewnątrz pragnieniem.<br /> Laura była taka delikatna. Czasem wyobrażam sobie ją jako motyla, któremu zabrano skrzydła, a dano ręce. Wydawała mi się jak sen, ulotna i eteryczna, niewinna i wrażliwa. Dziewczyna, którą trzeba chronić, która potrzebuje dobroci, ciepła i bezpieczeństwa.<br /> Tamtej nocy staliśmy na skrzyżowaniu. Ulica była pusta, ani jednej żywej duszy. Było późno, więc nie przejmowaliśmy się, a wręcz cieszyło nas to. Wszechpanujący mrok i subtelna poświata niesiona przez uliczne latarnie potęgowała intymny nastrój.<br /> Ale nagle coś za naszymi plecami rozświetliło gwałtownie przestrzeń, a naszych uszu doszedł przeraźliwy zgrzyt hamulców. Obróciłem się i zdążyłem jedynie zauważyć reflektory ciężarówki.<br /> Od tamtego wydarzenia minęły już cztery lata. Laura zginęła, ja przeżyłem. Ale nie umiałem żyć.<br /> Próbowałem. Naprawdę. Każdy kolejny dzień wydawał się torturą, przynajmniej na początku. Później było lepiej, ale niewiele. Kiedy wreszcie zaakceptowałem fakt, że moja pierwsza miłość już nie istnieje, zacząłem spotykać się z innymi dziewczynami.<br /> Raz była to szalona ryzykantka, dla której skoki na bungee były codziennością, innym razem piegowata, nieśmiała i zamknięta w sobie fanka deskorolki i waty cukrowej albo ponura Gotka z kolczykiem w pępku. Do 100 000 razy sztuka, myślałem kwaśno. Żadna z nich jednak nie potrafiła ukoić mojego bólu po stracie Laury. Albo raczej to ja nie potrafiłem odważyć się, by pokochać kogokolwiek innego prócz niej.<br /> Cztery lata później i nagle coś się zmieniło. Spotkałem ją przypadkiem, choć nie pierwszy raz. Jak się okazało, nie znałem jej wcale.<br /> A była taka energiczna, świeża, pełna pomysłów… inna. Nikt tak naprawdę jej nie znał. Potrafiła zmieniać się jak nieobliczalny żywioł, zawsze rozciągała usta w pełnym blasku uśmiechu, a oczy świeciły jej jak dwie pochodnie. Chadzała własnymi ścieżkami, była zupełnie nieprzewidywalna nawet dla tych, który ją znali. Potrafiła jednego dnia wskoczyć w górską kolejkę, wystąpić publicznie, wygłaszając mowę zachęcającą do obrony zwierząt domowych, a potem jeszcze przebyć kilka godzin drogi do Paryża i z powrotem, by kupić upatrzony amulet świecącego srebrem kła. Jej mieszkanie było pełne antycznych pamiątek z różnych zakątków świata, stał w nich półtorametrowy posąg Dawida, a tuż obok rozpościerał się dywan z przetykanymi ręcznie złotoczerwonymi nićmi. Raz nawet znalazłem w jej wysokim do kostek bucie krótki nóż.Jasminehttps://www.blogger.com/profile/15118170241450701248noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-7943382678595738347.post-13740941956607134252012-09-29T18:08:31.078+02:002012-09-29T18:08:31.078+02:00Po raz kolejny zadaję sobie pytanie
-dlaczego ja?d...Po raz kolejny zadaję sobie pytanie<br />-dlaczego ja?dlaczego...?<br />A wszystko zaczęło się tak banalnie.Rozpadające się małżeństwo po którym zostałam sama z dziećmi.<br />To wówczas los uśmiechnął się do mnie po raz pierwszy i postawił na mojej drodze cudownego mężczyznę.Drugi uśmiech losu wzbogacił nasze życie o małą córeczkę,a kolejny uśmiech o kolejnego członka rodziny.<br />Tu los chyba przestał się do mnie uśmiechać.Wypadek męża spadł na nas tak nieoczekiwanie.Nasza zabiegana dotąd rodzina musiała przystanąć i stawić czoła rzeczywistości.<br />Może to wszystko musiało się wydarzyć?Może musiałam przystanąć i zauważyć że jednak los ciągle się do nas uśmiechał?<br />-Do 100 000 razy sztuka,aby zauważyć uśmiechy losu-pomyślałam i podziękowałam losowi,bo chociaż mąż leży to jednak jest z nami i pomału zdrowieje.<br /><br />Pozdrawiam<br />dla_domu@onet.plAnonymousnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-7943382678595738347.post-46220696038658126682012-09-29T16:41:03.420+02:002012-09-29T16:41:03.420+02:00Codziennie patrzę w lustro i zastanawiam się co si...Codziennie patrzę w lustro i zastanawiam się co się ze mną stało, co ja z siebie zrobiłam. Kiedyś byłam super zgrabną i zadbaną babeczką. Faceci oglądali się za mną na ulicy, moja figura wzbudzała zazdrość wśród koleżanek. Chodziłam w sukienkach, krótkich spódnicach, szpilkach... A dziś? Dziś wyglądam jak potwór. Ze spodni wylewają się wałki tłuszczu, mam problemy z kupnem ubrań. Idę do sklepu i czuję wstyd i zażenowanie kolejny raz słysząc od sprzedawczyni, że nie mają takiego rozmiaru. I nie potrafię sobie z tym poradzić. Codziennie wieczorem obiecuje sobie, że następnego dnia zacznę dietę, będę racjonalnie się odżywiać. Zwykłe na obietnicach się kończy. Kilka razy udało mi się dłużej wytrwać w postanowieniu, ale potem nadchodziły dni "wielkiego obżarstwa". Sięgam po jedzenie kiedy czuję się niepewnie, kiedy dopada mnie smutek, bezsilność, marazm. To jest mój sposób na stres. Jem batonika i przez krótką chwilę zapominam o problemach, ale potem jest jeszcze gorzej. Moja waga wskazuje kolejny nadprogramowy kilogram. Popadam w rozpacz i co robię? Sięgam po ciastko, czekoladę, cukierka. I machina się nakręca. Dziś kolejny raz postanowiłam ,że od jutra koniec. Nie mogę i nie chcę tak dłużej żyć. Ale czy mi się uda? Muszę wierzyć. "Do 100 000 razy sztuka". <br /><br />Pozdrawiam:) <br />krysiaz@vp.pl Anonymousnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-7943382678595738347.post-57069902444983925162012-09-28T07:08:54.449+02:002012-09-28T07:08:54.449+02:00I bardzo słusznie. Takie publiczne wytykanie błędó...I bardzo słusznie. Takie publiczne wytykanie błędów z pewnością nie jest przyjemne. Szczególnie gdy to nie konkurs dla profesjonalistów a sympatyków bloga. Niemniej, jeśli Krytyczny ma jakieś konstruktywne uwagi do moich prac, mail jest na profilu, można pisać ;-) Serdecznie pozdrawiam!Moje książkihttps://www.blogger.com/profile/04543894744999399960noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-7943382678595738347.post-51727495607675616592012-09-27T18:24:32.054+02:002012-09-27T18:24:32.054+02:00To ma być nasza wspólna zabawa, w której nagrody t...To ma być nasza wspólna zabawa, w której nagrody to powieści. Takie małe święto bloga, piszących i czytających. Nie ma tu miejsca na krytykę, tylko na dobrą zabawę:)Agnesscorpiohttps://www.blogger.com/profile/08631273895608444075noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-7943382678595738347.post-59065781546709139582012-09-27T18:18:45.524+02:002012-09-27T18:18:45.524+02:00I to mi się w Pani podoba. To ma być przede wszyst...I to mi się w Pani podoba. To ma być przede wszystkim dobra zabawa. Każdy ma prawo do własnego zdania, ale w przypadku konkursu krytyczne uwagi powinien zachować dla siebie. Twórczość danej osoby może się podobać komuś lub nie, różne mamy gusta. Ale też nie wolno tego twórcy ranić swymi negatywnymi ocenami. Krytyka powinna być budująca, dawać wskazówki na przyszłość. Jako jedna z osób tu publikujących, pragnę Pani podziękować :)Anonymousnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-7943382678595738347.post-43612168052514560502012-09-27T18:03:30.907+02:002012-09-27T18:03:30.907+02:00Bez przebaczenia
Ona:
''Kocham Cię'...Bez przebaczenia<br /><br /><br />Ona:<br /><br />''Kocham Cię'' banalne słowa. Dlaczego więc tak trudno je czasami wymówić? Boje się. Nie wiem czego. Jest przecież moim przyjacielem. Osobą której ufam bezgranicznie. Mimo wszystko nie jestem w stanie wymówić tych dwóch słów. <br />-Ethan coś się stało?- Skinął głową, uśmiechając się lekko. Nie przypuszczałabym, że on już się domyśla. Znał mnie zbyt dobrze. Milczał przyglądając mi się wyczekująco. Mogłabym się założyć jakie słowa zaraz padną. I wygrałabym. Bo przecież nasza znajomość nie jest jednostronna. Ja także znam go nie najgorzej.<br />- Może ty mi powiesz? - zapytał spokojnym niby beztroskim tonem. W tej chwili pragnęłam tylko jednego i oddałabym wszystko za to by podszedł i przytulił mnie. Albo chociaż za odrobinę odwagi by samej to uczynić . Jak to jest że normalnie niczego się nie boje, a bliskość przyjaciela nagle tak bardzo mnie przeraża? <br />-Nic takiego – skłamałam.<br />Nie wiem dlaczego się odwróciłam. Może gdybym tego nie zrobiła wszystko potoczyłoby się inaczej? W tamtej chwili jednak ucieszyłam się, że to zrobiłam bo zobaczyłam po drugiej stronie ulicy Max'a. Był to doskonały pretekst by po raz kolejny przełożyć tę rozmowę na inny czas. No i w końcu dwie najważniejsze osoby w moim życiu miały się nareszcie spotkać. <br />Zanim jednak zdążyłam cokolwiek powiedzieć ogłuszył mnie huk i zobaczyłam jak ciało mojego brata powoli osuwa się na ziemię. Nie zważając na nic biegiem ruszyłam w jego stronę.<br />Zamknęłam oczy w milczeniu błagając by to wszystko okazało się koszmarnym snem. Zacisnęłam dłonie w pięści. Otworzyłam oczy i spojrzałam na leżące przede mną ciało. Nogi się pode mną ugięły. Klęczałam nad martwym chłopakiem, a po policzkach spływały mi łzy. Załkałam żałośnie i osunęłam się na ziemię, wtulając twarz w marwte ciało.<br />Leżałam bez ruchu czując się sto razy gorzej niż po wypadku rodziców, chociaż jeszcze wczoraj nie wierzyłabym, że to możliwe. ''Dlaczego?! Cholera dlaczego ja?!'' Może to głupie, ale ta myśl mnie rozśmieszyła. Wyciągnęła z dołka na te kilka cennych sekund, bym mogła odzyskać zdrowy rozsądek. To nie była moja wina. Tym razem to naprawdę nie była moja wina. <br /><br /><br />On:<br /><br />Powinienem być szczęśliwy. Tyle lat marzyłem o tej chwili. Jednak gdy zobaczyłem ja klęczącą przy jego ciele uświadomiłem sobie co właśnie zrobiłem. Owszem byłem szczęśliwy jak nigdy wcześniej, jednak ta chwilowa radość w porównaniu do tego bólu jaki potem poczułem w sercu wydaje się czymś nieistotnym. To wszystko było takie nierealne. <br />Jak to możliwe, że ten kawał skończonego drania mógł być jej jedyną rodziną, jej ukochanym braciszkiem? Gdybym wiedział nigdy bym nie pociągnął za spust . Może nawet kiedyś byłbym mu w stanie wybaczyć to co zrobił. Ale jakie to ma teraz znaczenie ? Ona mi nigdy tego nie przebaczy. <br />Ten ból gdy osoba dla której gotów jesteś poświęcić wszystko odwraca się do ciebie plecami i odchodzi, nie da się porównać do niczego. Była to chwila w której po raz pierwszy i ostatni w życiu błagałem kogoś o coś na kolanach i prosiłem przez łzy. Powinienem był wtedy, przyłożyć sobie tą broń do głowy i strzelić... może mniej by bolało.<br /> Teraz trzy lata po tych wydarzeniach - gdy po raz kolejny zamknęła mi drzwi przed nosem nie odzywając się do mnie ani słowem, a towarzyszący mi przyjaciel patrzył na mnie jak na wariata – uświadomiłem sobie, że nigdy się nie poddam.<br />- Ile razy można przepraszać? <br />'' Do 100 000 razy sztuka'' pomyślałem, ale nic nie odpowiedziałem. <br />- Po ilu razach wreszcie sobie odpuścisz? Ile jeszcze?!<br />- Jeśli trzeba to i milion. Będę przepraszał tak długo dopóki mi nie wybaczy.<br /><br /><br /><br />magialen@gmail.comAnonymousnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-7943382678595738347.post-402072190857991392012-09-27T14:07:11.198+02:002012-09-27T14:07:11.198+02:00W związku z pewnym zapytaniem, od jednego z uczest...W związku z pewnym zapytaniem, od jednego z uczestników konkursu, śpieszę wyjaśnić dlaczego nie umieszczam tutaj jego krytycznych wypowiedzi. Osoba ta krytycznie wypowiadała się na temat prac uczestników konkursu i nie uznałam za zasadne moderowania i akceptowania tych wypowiedzi właśnie pod tym konkursem. Mój konkurs blogowy nie jest konkursem na opowiadanie, czy inną formę literacką, dlatego też nie widzę powodu, dla którego ktokolwiek miałby prawo krytykować wypowiedzi innych uczestników. Formuła konkursu ma bawić, ma być rozrywką, jeśli zrobię konkurs na opowiadanie, wytypuję jury, które będzie miało prawo krytycznie wypowiadać się o zamieszczonych tekstach, na pewno się o tym dowiecie. Dziękuję.Agnesscorpiohttps://www.blogger.com/profile/08631273895608444075noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-7943382678595738347.post-32270983345413651272012-09-26T16:46:06.849+02:002012-09-26T16:46:06.849+02:00A dziś, dla odmiany - wierszyk :) Kiedyś tworzyłam...A dziś, dla odmiany - wierszyk :) Kiedyś tworzyłam podobne dla siostry na dobranoc, jako rodzaj bajeczek. Siostra już jest dorosłą kobietą, więc już nie mam okazji, aby jej opowiadać. Pomyślałam jednak, że mogłabym tu zamieścić jakąś historyjkę. Mam nadzieję, że ta forma mieści się w zasadach regulaminu :)<br />"Świstaczkowa wizyta"<br />Idzie świstak w odwiedziny<br />Do świstaczej swej rodziny. <br />Został wcześniej zaproszony,<br />Włożył surdut już znoszony.<br />Klapki całe też przetarte,<br />A spodenki w szwie rozwarte.<br />Dla dodania animuszu,<br />Zapiął ciasno na podbrzuszu<br />Pas, co ciągle mu się wpijał<br />Wnet, gdy tylko dom swój mijał.<br />Kroczy więc do rodzinnej norki,<br />Niesie ze sobą dwa wielkie worki.<br />W nich prezentów jest bez liku,<br />Czekolady, dżem w słoiku.<br />Puka, a tu rzecz nie lada,<br />W ogóle nikt nie odpowiada.<br />Do 100 000 razy sztuka!<br />Puka, puka…ciągle puka.<br />Ojciec wygląda wtem zaspany:<br />- Po coś ciągnął te gałgany?!<br />- To prezenty, proszę taty,<br />A nie jakieś byle graty!<br />- Chodź, mama cię oczekuje<br />I pewnie coś pysznego szykuje.<br />Od rana te aromaty<br />Unoszą się na pół chaty.<br />Czuję się już odurzony<br />Przez wyroby mojej żony.<br />Ale nie mogę jej tego powiedzieć,<br />Lepiej przecież cicho siedzieć. <br />Nie słyszałem twego pukania, <br />Gdyż ułożyłem się do spania.<br />Na to mama się pojawia <br />W kapeluszu w oczka pawia.<br />I tak rzecze już do syna:<br />- Zaraz obiad się zaczyna.<br />Umyj łapki i do stołu, <br />Dziś upiekłam całe wołu.<br />A na deser są robaczki,<br />Oraz świeże kabaczki.<br />- Przyjmij mamo ma prezenty,<br />Cały jestem dziś przejęty.<br />Będę miał niedługo brata,<br />Oj, postarał się mój tata.<br />Dużo zdrowia, wielu gości,<br />Życia w pełnej szczęśliwości.<br />Aby tata nie marudził<br />I nigdy ci się nie znudził.<br />Jedzenie było bardzo apetyczne,<br />A robaczki takie śliczne, <br />Jednak świstak musiał wracać<br />I w błogim śnie się zatracać.<br />Zasnął szybko w swojej jamie,<br />Myśląc o tacie, braciszku i mamie. <br />Klementynkahttps://www.blogger.com/profile/11733140202189012776noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-7943382678595738347.post-81919341865021658852012-09-24T20:00:23.109+02:002012-09-24T20:00:23.109+02:00nie ma problemu:)nie ma problemu:)Agnesscorpiohttps://www.blogger.com/profile/08631273895608444075noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-7943382678595738347.post-84101742984939129092012-09-24T19:58:42.574+02:002012-09-24T19:58:42.574+02:00Pospieszyłam się i dodałam raz jeszcze, zanim prze...Pospieszyłam się i dodałam raz jeszcze, zanim przeczytałam Pani odpowiedź. Przepraszam za zamieszanie.Olganoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-7943382678595738347.post-23948562679826023812012-09-24T19:57:05.178+02:002012-09-24T19:57:05.178+02:00Gabriel
Gabriel był zmęczony. Był zmęczony oczekiw...Gabriel<br />Gabriel był zmęczony. Był zmęczony oczekiwaniem. Ile jeszcze? Kiedy wreszcie przestanie być aniołem najniższej trzeciej kategorii? Kiedy dostanie zasłużony awans? Gabriel nie miał najmniejszych wątpliwości, że awans jest zasłużony. To, że nie uzyskał go do tej pory, to jedynie smutny dla niego i nieszczęśliwy dla ludzki i innych aniołów los. Tak, tak. Jemu było przykro. A cała społeczność – i ta ziemska, i ta niebiańska – pozbawiona była możliwości poznania zasług Gabriela. Zasługi te były wielkie, wręcz nieziemskie (co zresztą jest logiczne w przypadku anioła, nawet najniższej trzeciej kategorii). Jednak zawsze coś niweczyło te zasługi. Nie mogły zatem zostać docenione. I tak oto Gabriel z zazdrością (uczuciem, które nie przystoi wszak aniołom, nawet najniższej trzeciej kategorii) myślał o swoim imienniku – archaniele Gabrielu. To samo imię, a jak inny los. Archanioł Gabriel – anioł nad aniołami, przedstawiciel niebiańskiej ekstraklasy. I on, Gabriel - anioł najniższej trzeciej kategorii. A między nimi przepaść (mierzona dwiema kategoriami aniołów). Aby to zmienić, musi czymś się wykazać. Ale czym? Próbował już tyle razy. Chciał pomagać ludziom. <br />Przypomniał sobie swoją 99999 interwencję. Śmiertelniczka Daniela marzyła o poznaniu atrakcyjnego mężczyzny. Gabriel pomógł kobiecie takiego spotkać, stawiając na jej drodze (a dokładnie: na parkingu przed kinem, tuż po obejrzeniu przez Danielę kolejnej komedii romantycznej, której tytułu Gabriel nie był w stanie powtórzyć) wyśniony ideał. Mężczyzna był taki, jak wymarzyła sobie Daniela: wysoki i przystojny. Niestety, Gabriel nie sprawdził innych cech owego ideału. Nie wiedział, że mężczyzna był także próżny, samolubny i – nazwijmy rzecz po imieniu – głupi. Szybko okazało się, że Daniela i jej przystojniak nie mają o czym rozmawiać i właściwie nic ich nie łączy. Daniela popadła w apatię i zniechęcenie. Ale czy opisana sytuacja była winą Gabriela czy Danieli? Wszak to ona nie doprecyzowała swoich marzeń. Nie zastanowiła się nad walorami intelektualnymi wymarzonego ideału, skupiając się wyłącznie na jego fizyczności. Cóż, było, jak było. Konsekwencje poniósł on – Gabriel. Daniela, pocierpi i przestanie, a jemu szansa na wymarzony awans w anielskiej hierarchii przeszła koło nosa. <br />Ale, ale… Gabriel, tylko sobie znanymi kanałami pozyskał informację, iż kolejna kobieta potrzebuje pomocy. Olga – tak było jej na imię – marzyła o tym, by zostać jednym z trzech laureatów konkursu blogowego zorganizowanego przez znaną pisarkę Agnieszkę Lingas-Łoniewską. Gabriel pomyślał: „Do 100000 razy sztuka. Spróbuję raz jeszcze. Pomogę Oldze”. Czy Gabrielowi i Oldze uda się spełnić ich marzenia? To już zupełnie inna historia…<br /><br />olgarytel@wp.pl<br /><br />Olganoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-7943382678595738347.post-73168095442968327952012-09-24T19:56:21.621+02:002012-09-24T19:56:21.621+02:00Nie ma potrzeby, Twój wpis jest doskonale czytelny...Nie ma potrzeby, Twój wpis jest doskonale czytelny:)Agnesscorpiohttps://www.blogger.com/profile/08631273895608444075noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-7943382678595738347.post-58836612653364892012-09-24T19:54:50.147+02:002012-09-24T19:54:50.147+02:00Może spróbuję jeszcze raz?Może spróbuję jeszcze raz?Olganoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-7943382678595738347.post-24062970451082031522012-09-24T19:51:48.810+02:002012-09-24T19:51:48.810+02:00Olgo, bo pewnie dałaś "odpowiedz" pod po...Olgo, bo pewnie dałaś "odpowiedz" pod poprzednim postem:) (tak jak ja teraz)Agnesscorpiohttps://www.blogger.com/profile/08631273895608444075noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-7943382678595738347.post-54377164226736515812012-09-24T19:50:19.251+02:002012-09-24T19:50:19.251+02:00Dlaczego tak dziwnie wyszedł mój tekst? Jako odpow...Dlaczego tak dziwnie wyszedł mój tekst? Jako odpowiedź do komentarza? To miał być komentarz...Olganoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-7943382678595738347.post-46405922609076524002012-09-24T19:39:16.258+02:002012-09-24T19:39:16.258+02:00Gabriel
Gabriel był zmęczony. Był zmęczony oczekiw...Gabriel<br />Gabriel był zmęczony. Był zmęczony oczekiwaniem. Ile jeszcze? Kiedy wreszcie przestanie być aniołem najniższej trzeciej kategorii? Kiedy dostanie zasłużony awans? Gabriel nie miał najmniejszych wątpliwości, że awans jest zasłużony. To, że nie uzyskał go do tej pory, to jedynie smutny dla niego i nieszczęśliwy dla ludzki i innych aniołów los. Tak, tak. Jemu było przykro. A cała społeczność – i ta ziemska i ta niebiańska – pozbawiona była możliwości poznania zasług Gabriela. Zasługi te były wielkie, wręcz nieziemskie (co zresztą jest logiczne w przypadku anioła, nawet najniższej trzeciej kategorii). Jednak zawsze coś niweczyło te zasługi. Nie mogły zatem zostać docenione. I tak oto Gabriel z zazdrością (uczuciem, które nie przystoi wszak aniołom, nawet najniższej trzeciej kategorii) myślał o swoim imienniku – archaniele Gabrielu. To samo imię, a jak inny los. Archanioł Gabriel – anioł nad aniołami, przedstawiciel niebiańskiej ekstraklasy. I on, Gabriel - anioł najniższej trzeciej kategorii. A między nimi przepaść (mierzona dwiema kategoriami aniołów). Aby to zmienić, musi czymś się wykazać. Ale czym? Próbował już tyle razy. Chciał pomagać ludziom. <br />Przypomniał sobie swoją 99999 interwencję. Śmiertelniczka Daniela marzyła o poznaniu atrakcyjnego mężczyzny. Gabriel pomógł kobiecie takiego spotkać, stawiając na jej drodze (a dokładnie: na parkingu przed kinem, tuż po obejrzeniu przez Danielę kolejnej komedii romantycznej, której tytułu Gabriel nie był w stanie powtórzyć) wyśniony ideał. Mężczyzna był taki, jak wymarzyła sobie Daniela: wysoki i przystojny. Niestety, Gabriel nie sprawdził innych cech owego ideału. Nie wiedział, że mężczyzna był także próżny, samolubny i – nazwijmy rzecz po imieniu – głupi. Szybko okazało się, że Daniela i jej przystojniak nie mają o czym rozmawiać i właściwie nic ich nie łączy. Daniela popadła w apatię i zniechęcenie. Ale czy opisana sytuacja była winą Gabriela czy Danieli? Wszak to ona nie doprecyzowała swoich marzeń. Nie zastanowiła się nad walorami intelektualnymi wymarzonego ideału, skupiając się wyłącznie na jego fizyczności. Cóż, było, jak było. Konsekwencje poniósł on – Gabriel. Daniela, pocierpi i przestanie, a jemu szansa na wymarzony awans w anielskiej hierarchii przeszła koło nosa. <br />Ale, ale… Gabriel, tylko sobie znanymi kanałami pozyskał informację, iż kolejna kobieta potrzebuje pomocy. Olga – tak było jej na imię – marzyła o tym, by zostać jednym z trzech laureatów konkursu blogowego zorganizowanego przez znaną pisarkę Agnieszkę Lingas-Łoniewską. Gabriel pomyślał: „Do 100000 razy sztuka. Spróbuję raz jeszcze. Pomogę Oldze”. Czy Gabrielowi i Oldze uda się spełnić ich marzenia? To już zupełnie inna historia…<br /><br />olgarytel@wp.plOlganoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-7943382678595738347.post-80975794066948424182012-09-24T12:20:28.523+02:002012-09-24T12:20:28.523+02:00I cd
Drzewa leżały pokonane, niektóre kikuty ster...I cd<br /><br />Drzewa leżały pokonane, niektóre kikuty sterczały jeszcze ponad ziemią, lecz ich wątła postawa zwiastowała rychły upadek. Zieleń trawy przygasła. Kwiaty poznikały w fałdach ziemi, zgniecione niby zapisane bazgrołami kartki papieru. Niebo dotychczas uśmiechnięte, ubrało się w smutek i rozpacz – tak pasujące do jego nastroju. Zasnute siwymi chmurami ukryło gdzieś słońce, które nie odważyło się wychylić.<br /><br />Cała kraina runęła w zgliszczach ułudnego piękna. Zatraciła sens swego istnienia, gdy ona chciała z niej odejść.<br /><br />Serce trzepotało mu w piersi, oddech spłycił swój bieg. <br /><br />- Nie. To nieprawda. – pokręcił głową.<br /><br />- Ależ tak. – odezwała się łagodnie, patrząc mu w oczy. – Gabrielu, wiesz, że ja nie jestem prawdziwa. Ja nie ży…<br /><br />- Nie! Nie mów tego…<br /><br />- A co mam powiedzieć? Wiesz, że to prawda. Musisz mi pozwolić odejść. – przeszywała go atramentowymi tęczówkami. – Proszę, Gabrielu, jestem już taka zmęczona… - westchnęła i zgarbiła ramiona.<br /><br />Dreszcze oblekły jego ciało w pajęczynie przerażenia. Tumult walącego się świata nie był przeszkodą. Nic nie miało znaczenia. Bowiem nie mógł mieć jedynej osoby, na której mu zależało.<br /><br />Zjawa dziewczyny zbliżyła się. Gdy dotknęła skóry jego twarzy, poczuł odchodzące z niej ciepło.<br /><br />- Wypuść mnie. Uwolnij.<br /><br />Stał w bezruchu. Jej oczy patrzyły na niego, ale wydawało się, że go nie widzi. Jej piękne, czarne oczy były tak odległe i zamglone…<br /><br />Pod powiekami poczuł łzy. Mimowolnie myślał o jej uśmiechu, o tym, w jaki sposób patrzyła na niego, gdy się śmiała, gdy jeszcze… gdy żyła. Obraz ten ociekał cudownością w równym stopniu co cierpieniem.<br /><br />- Czy kochasz mnie na tyle, by pozwolić mi odejść? – zapytała cicho, ale on nie odpowiedział.<br /><br />Wtedy po raz pierwszy na niego spojrzała tak, że był pewny, że naprawdę go widzi.<br /><br />A potem wstała i odeszła. A jej drogę znaczyły nikłe ślady krwawych łez.<br /><br />Gabriel postawił krok w mroku, który okrywał jego ciało płaszczem z ciemności. Dotykał jego zranionej duszy i wywlekł lęki.<br /><br />Krzyk się zbliżał. Był blisko. Zaledwie kilka kroków.<br /><br />Nagle wszystko się zatrzymało.<br /><br />Ocknął się. Gabriel obudził się, przerywając makabryczny sen. Przestał krzyczeć. Otworzył oczy i ukazał mu się jeszcze bardziej potworny widok.<br /><br />Puste miejsce obok niego w łóżku.<br /><br />Zamknął oczy, przytknął kciuk i palec wskazujący, uciskając nasadę nosa. Westchnął.<br /><br />- Mogę próbować o tobie zapomnieć. Mogę próbować w nieskończoność. Do 100 000 razy sztuka. – prychnął. – Ale mi się to nie uda.<br /><br />Kiedyś śnił o niej codziennie, marząc o kolejnej szansie na spotkanie, choćby tylko w taki sposób. Ale ona nie była szczęśliwa, chciała odejść na zawsze. Wtedy sny przeradzały się niekończące się koszmary, a on został w nich uwięziony, będąc rozdartym pomiędzy swoimi pragnieniami, a okrutną rzeczywistością.<br /><br />Uchylił powieki i spojrzał na pustą poduszkę, którą kiedyś zajmowała. Oczy zaszły mu łzami. Nie było jej. Nie było tu. Nie było jej z nim. Już nigdy. Odeszła. Zostawiła go samego.<br /><br />- Choćbym starał się z całych sił… nigdy cię nie zapomnę, Liwio. Wybacz.<br />***<br /><br />aga18ilm@interia.eu<br /><br />Jasminehttps://www.blogger.com/profile/15118170241450701248noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-7943382678595738347.post-12293257452552628592012-09-24T12:15:47.133+02:002012-09-24T12:15:47.133+02:00Mam ogromną słabość do fantastyki, a już w szczegó...Mam ogromną słabość do fantastyki, a już w szczególności do duchów, więc takie też będzie moje opowiadanie:) Mam nadzieję, że się spodoba:)<br /><br />Cios nastąpił z góry. Jeszcze nie był dość silny. Jeszcze.<br /><br />Tak niewiele pozostało…<br /><br />Nagle wiatr począł wirować w kolistych fałdach przestworza. W szaleńczym pędzie barwy zgubiły swój kształt. Gabriel nie był pewien, czy jeszcze stoi o własnych siłach. Nie czuł otoczenia. Z daleka dochodził dziwny dźwięk. Nie mógł rozpoznać, czy był ludzki.<br /><br />Tymczasem kontury barw rozbełtały się w ciemnej substancji, a potem zawirowały. Niespodziewanie skądś wylały się szkarłatne krople, które pokryły całą czerń nieba. Otoczyły karminem horyzont, a potem objęły go, zagarniając do siebie.<br /><br />Gabriel nie mógł nie biec. Musiał. Coś go ciągnęło w stronę krwi. Coś silnego i jednocześnie przerażającego władało jego wolą. A on się do tego zbliżał. Gdzieś w tle słyszał krzyk. Był świadom, że to jego własny. Lecz nie mógł się zbudzić.<br /><br />I wtedy ją zobaczył. Ta czarna substancja zagęściła się i powoli podnosił się z niej kształt otoczony peleryną spod, którego przezierało rubinowe lśnienie. Jeszcze nie do końca ukształtowana ręka wyłoniła się z jej połów i sięgnęła kaptura, zdzierając go.<br /><br />Jego oczom ukazało się krwawe oblicze dziewczyny.<br /><br />- Liwio, nie mogę. – wyszeptał zbolałym głosem.<br /><br />Ciemne oczy zjawy spoczęły na nim, aż zgiął się w pół, wykrzywiając w bólu.<br /><br />- To właśnie czuję przez ciebie. – wypowiedziały oblane krwią usta zjawy.<br /><br />- Liwio… - wydyszał, próbując się wyprostować. – Wiesz, że cię kocham i… potrzebuję cię…<br /><br />Ostry krzyk ducha rozdarł powietrze między nimi.<br /><br />Gabriel jęknął i zakrył dłońmi uszy.<br /><br />- Przestań! Liwio, przestań!<br /><br />Wrzask ustał.<br /><br />- Nadal tu jestem. – powiedziała cicho dziewczyna. – Przy tobie. Skoro tak cierpisz, dlaczego wciąż pielęgnujesz te wspomnienia? Czemu mnie przyzywasz za każdym razem, gdy jesteś samotny? Czemu nie dasz mi spokoju?<br /><br />- Przepraszam. – wyszeptał. – Ja… nie myślałem… ja chyba… przepraszam. – przełknął gulę rosnącą w gardle.<br /><br />- Gabrielu, nie odejdę, jeśli mnie nie wypuścisz. – rzekła, zbliżając się o krok.<br /><br />Znów poczuł pulsujący pod czaszką ból.<br /><br />- Nie… nie… - wydyszał, próbując gestem powstrzymać ją od zbliżenia się ku niemu. – To boli.<br /><br />- Wiem. – powiedziała niewzruszenie zjawa. – A myślisz, że dlaczego to robię?<br /><br />Podniósł na nią wzrok, ale kiedy tylko ich spojrzenia się skrzyżowały, coś tępego i ciężkiego uderzyło go w plecy. Osunął się na ziemię.<br /><br />Zjawa przyklękła przy nim i ból w jego ciele wzmógł się trzykrotnie.<br /><br />- Liwio, nie mogę o tobie tak po prostu zapomnieć. – sapnął, próbując podnieść się na łokciach.<br /><br />Dziewczyna w czarnej pelerynie gwałtownym ruchem wstała, a potem wskazała zamaszystym gestem przestrzeń wokół.<br /><br />- To, co z nas zostało.<br /><br />Rozejrzał się.<br /><br />Pierwsze, co zdążył zauważyć, to czerń nieba. Zasnute chmurami niemal przyciągało burzę.<br />Gabriel zerwał się na równe nogi. Poczuł, jak emocje rosną na sile, pozbawiając go tchu. Głośno łykał powietrze, które napełniało się zapachem dymu z każdym jego wdechem. Jak gdyby było zatrute.<br /><br />Z drzew i nieba odchodziły płaty, jakby ktoś odklejał naklejki. Nagle wiatr rozszalał się, targając dookoła wszystkim, co stanęło mu na drodze. Wszystko wyglądało niczym żarząca się fotografia.<br /><br />Gdy przetarł oczy, zobaczył pogorzelisko. Wszystko było zrujnowane, wszędzie zniszczenia, ruiny wspaniałej krainy.<br /><br />Cmentarz.Jasminehttps://www.blogger.com/profile/15118170241450701248noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-7943382678595738347.post-66174921603027114962012-09-20T21:35:52.923+02:002012-09-20T21:35:52.923+02:00Idzie króliczek do sklepu i widzi ogromną kolejkę....Idzie króliczek do sklepu i widzi ogromną kolejkę.<br />Zaczyna się przepychać i po chwili na sam koniec wyrzuca go małpa:<br />- Ty mały, kolejka jest! spadaj na koniec!<br />Króliczek znowu zaczyna się wpychać, zauważyła to zebra:<br />- Spieprzaj na koniec nie widzisz kolejki!<br />Królik wkurzony ponownie próbuje dostać się na sam przód i staje przed żyrafą:<br />- Won na koniec! - i pociągnęła szaraczkowi z kopyta.<br />Króliczek wstał, otrzepał swoje futerko z kurzu i rzecze:<br />- Do 100 000 razy sztuka, bo jak nie, to nie otworzę dzisiaj tego sklepu.<br /><br />kawa80https://www.blogger.com/profile/06669781328701302697noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-7943382678595738347.post-90906249546346754912012-09-20T20:34:15.200+02:002012-09-20T20:34:15.200+02:00część druga
- Trudno. Następnym razem będę miała ...część druga <br />- Trudno. Następnym razem będę miała więcej szczęścia.- Wiktoria starała się robić dobrą minę do złej gry. Postanowiła od razu zapłacić z kolejny egzamin. W drodze do kasy zdała sobie jednak sprawę, że nie ma portfela.<br />- Tylko nie to! Okradli mnie! Na pewno w autobusie. – dziewczynie powoli zbierało się na płacz. Ten dzień był naprawdę koszmarny. Ponieważ nie miała pieniędzy na bilet, do domu wróciła pieszo. Wzięła długą kąpiel i powoli dochodziła do siebie. Po wyjściu z wanny ubrała się, wysuszyła włosy i włączyła telewizor. Właśnie zastanawiała się co zrobić na obiad, gdy usłyszała pukanie. Otworzyła drzwi i zdała sobie sprawę, że stoi w nich jej przystojny sąsiad. Zanim zdążyła wydusić z siebie choć słowo, on odezwał się pierwszy:<br />- Cześć. Jestem Sebastian. Spotkaliśmy się dzisiaj rano, pamiętasz? Wydaje mi się, że znalazłem coś co należy do Ciebie. To chyba Twoja zguba?- wyciągnął do niej rękę, w której trzyma jej portfel. – Próbowałem Cię zawołać, ale chyba bardzo Ci się spieszyło.<br />- Tak. Myślałam, że mnie okradli. Dzięki. Nie wiem jak mogę Ci się odwdzięczyć.<br />- Może w ramach podziękowań zaprosisz mnie na kawę?<br />- Jasne. Wejdź proszę. – powiedziała Wiktoria i otworzyła szerzej drzwi.<br />Kiedy weszli do salonu usłyszała jak spiker telewizyjny czyta wiadomości: ,,W Japonii pewna kobieta urządziła huczne przyjęcie z okazji zdania egzaminu na prawo jazdy. Chciała uczcić swój sukces pośród licznej grupy znajomych. Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że egzamin zdała dopiero za setnym razem…”<br />- Niektórzy mają jeszcze mniej szczęścia niż ja. Widocznie w jej przypadku powiedzenie do trzech razy sztuka też się nie sprawdziło. A niech tam, może być nawet do 100.000 razy sztuka. Może jednak ten dzień nie będzie aż taki straszny- pomyślała Wiktoria i uśmiechając się do siebie poszła do kuchni zaparzyć kawę.<br />Sandranoreply@blogger.com