niedziela, 31 stycznia 2016

Peter Stjernström "Najlepsza książka na świecie"



Ostatnio przeczytałam gdzieś, że wśród pisarzy odnotowuje się najwyższy odsetek osób uzależnionych od alkoholu. Z uwagi na to, iż sama jestem pisarką, powinnam się obawiać, ale do tej pory u siebie zauważyłam tylko jeden nałóg: książkoholizm. I miejmy nadzieję, że na tym poprzestanę.
I tak, wskutek owego uzależnienia, do mojej biblioteczki zawitała powieść szwedzkiego pisarza, Petera Stjernströma, pod nader przewrotnym tytułem "Najlepsza książka na świecie”.

Taką właśnie powieść ma zamiar napisać Tytus Jensen, ikona szwedzkiej literatury, obecnie świecąca nieco przygasłym blaskiem, może dlatego, że to alkohol wiedzie obecnie prym w jej życiu. A może dlatego, że dawno nie napisał nic nowego. Lecz oto ma wspaniały pomysł! Genialny, wręcz innowacyjny. Niepowtarzalny! Napisze najlepszą książkę na świecie, istne combo, łączące w sobie wątki kryminalne, obyczajowe, kulinarne, zdrowotne, będzie trzymała w napięciu jako kryminał i pokazywała rozwiązania, jak utrzymać zdrową i wysportowaną sylwetkę. Wszystko w jednym! Tytus przedstawia pomysł swojej wydawczyni, a Astra, podejmuje wyzwanie i już wie, że to będzie strzał w dziesiątkę. Dostarcza nieuporządkowanemu, targanemu przez nałóg pisarzowi komputer z zainstalowanych alkolockiem, który ma kontrolować trzeźwość Tytusa i systematyczność jego pracy. Wszystko rozwija się w jak najlepszym kierunku i powoli widać upragniony „koniec”, wieńczący przyszły bestseller. Jednakże Jensen nie powiedział Astrze jednego: na pomysł napisania „Najlepszej książki na świecie” wpadł nie tylko on. Przy tworzeniu się koncepcji obecny był ulubieniec kobiet, uzdolniony poeta, kochający świat i ludzi, Eddie X. I on, teraz… także chce napisać taki światowy bestseller. Przynajmniej tak twierdzi Jensen, który zaczyna zauważać dziwne rzeczy dziejące się wokół niego i wie, że Eddie postanowił ukraść dzieło jego życia.

Czy Tytus wie co mówi, czy to tylko zwidy pijackiego umysłu? Czy zaczął znowu pić, czy tylko udaje? Czy walka o pozycję w świecie literatury może doprowadzić do złamania prawa, a może do zbrodniczych planów?

„Najlepsza książka na świecie” to taka trochę gra z czytelnikiem, który do końca nie wie, co jest prawdą, co ułudą, a co psikusem ze strony autora. I kto tu naprawdę jest tym ostatnim?
Świetna fabularna zagadka, pokazująca także męki twórcze, podstawy riserczu, badania, dokumentację, a także inspirację. Czyli to, co sprawia, że w głowie pisarza pojawia się kolejny zaczątek fabuły.

Polecam, kawał dobrej prozy, słodko-gorzkiej, często zabawnej, innym razem nieco denerwującej. A dla nas, pisarzy, no cóż. Myślę, że to jedna z tych lektur, które należy przeczytać. 

Za książkę dziękuję wydawnictwu Świat Książki.

środa, 20 stycznia 2016

Katie Alender "Złe dziewczyny nie umierają"


Bardzo lubię książki mrożące krew w żyłach, wychowałam się na "Carrie" Stephena Kinga, więc takie historie, podczas czytania których można się przestraszyć, są mi niezwykle bliskie. Nieprzypadkowo przywołałam tutaj debiutancką powieść mistrza grozy, gdyż bohaterka powieści "Złe dziewczyny nie umierają" ma z panną C. sporo wspólnego. 

Książka Katie Alender zaczyna się zupełnie niewinnie, jak typowe Young Adult: niepasująca do świata Alexis męczy się w liceum, stroni od wszystkich grup, jakie tylko amerykańskie LO może sobie stworzyć. No, może raczej z przekory niż z musu trzyma ze "Szwadronem Śmierci", czyli gotami, emo i innymi takimi "dziećmi ciemności". Alexis mieszka w ponurym domu, który wygląda jak wycięty z planu filmowego krwawego horroru, ma zapracowaną matkę, która walczy o awans, ojca, który żyje w swoim świecie i młodszą, czternastoletnią siostrę, Kasey. I to właśnie z tą ostatnią zaczyna dziać się coś niepokojącego. Dziewczynka zamyka się w pokoju i z kimś rozmawia, czasami sprawia wrażenie nieobecnej, innym razem jej oczy zmieniają kolor, a w całym domu temperatura spada o kilkanaście stopni i wszędzie czuć siarką. Potem jest już tylko gorzej: Kasey zaczyna mówić dziwne rzeczy, staje się bardzo silna i nieobliczalna. Alexis zaczyna badać historię domu, w którym mieszkają i okazuje się, że już wcześniej wydarzyły się w nim tragiczne i niewyjaśnione do końca rzeczy. Wraz z nielubianą do tej pory cheerleaderką Megan dochodzą do dramatycznej prawdy i Alexis już wie, że albo stawi czoła wściekłemu demonowi, albo straci siostrę. A może i życie. Szkoda by było umierać, zwłaszcza teraz, gdy w jej życiu pojawił się przystojny Carter i w dodatku zaprosił ją na bal! Tak więc dziewczyna walczy o swoją przyszłość i o odzyskanie Kasey.

"Złe dziewczyny nie umierają" to pierwszy tom serii, która ma za zadanie ścinać krew w żyłach. Nie powiem, było kilka scen bardzo mrocznych, a finał, dynamiką i dramatycznymi wydarzeniami naprawdę przypomina swoją konstrukcją i fabularnymi zwrotami akcji całkiem niezłe horrory.
Książka, z założenia przeznaczona jest dla młodzieży, ale ja także przy jej czytaniu dobrze się bawiłam i bałam. Polecam.


Za książkę dziękuję Wydawnictwu Feeria Young.


poniedziałek, 11 stycznia 2016

Bernard Minier "Paskudna historia"

Minier ujął mnie pod koniec 2015 roku, kiedy to w moje ręce trafiła trylogia z inspektorem Servazem w rolach głównych. Teraz przeczytałam "Paskudną historię", o której myślałam, że to kolejny tom serii, jednak tutaj akcja nie dzieje się we Francji, ale w USA, a bohaterowie nie mają nic wspólnego z postaciami z trzech poprzednio przeczytanych książek.

Akcja rozgrywa się w deszczowym i ponurym stanie Waszyngton,  gdzie zostają znalezione zwłoki utopionej, młodej dziewczyny. Naomi zginęła zaplątana w rybacką sieć, a chwilę wcześniej kamery monitoringu zarejestrowały kłótnię dziewczyny z jej chłopakiem, Henrym. Henry to szesnastolatek, wychowywany przez dwie matki, został adoptowany przed laty i od tamtej pory notorycznie zmienia miejsca zamieszkania. Na wyspie zatrzymał się wraz z rodzicielkami chyba najdłużej, zdążył nawiązać przyjaźnie i miał dziewczynę. Która teraz nie żyje, a on znalazł się na liście podejrzanych. Bardzo krótkiej liście, zaznaczmy. Chłopak, wraz z przyjaciółmi, postanawia sam odszukać mordercę, co sprawia, że zostaje puszczona w ruch machina, która sprawi, że na jaw wyjdą nieoczekiwane tajemnice i brudne sekrety mieszkańców wyspy. Henry zaczyna też odkrywać prawdę związaną z własnym pochodzeniem, a także powoli składa elementy układanki, która tworzy obraz zbrodni, jakiego nie mógłby stworzyć nawet najbardziej szalony artysta.

Tak samo czujemy się my, czytelnicy, po przeczytaniu ostatniej strony. Zaskoczenie, szok, rozdziawiona buzia. O tak, takie rzeczy na pewno zdarzą się przy czytaniu "Paskudnej historii". Intryga, jaką zafundował Minier jest doprawdy smakowita i świetnie rozpracowana fabularnie. Niekiedy styl prowadzenia narracji, prezentowania wydarzeń i konstrukcji bohaterów przypominał mi mojego ulubionego pisarza, Kinga, co jeszcze bardziej przekonało mnie do tej książki.
Polecam, to doskonały thriller z mega zaskakującą puentą. Warto przeczytać.

środa, 6 stycznia 2016

M.J.Arlidge "Powiedz panno gdzie ty śpisz"


Drugi tom zmagań inspektor Helen Grace dorównuje pierwszemu. Zarówno pod względem intrygi kryminalnej, szybkości, dynamice i akcji. A także pod kątem niespodzianek i zaskakujących zwrotów fabularnych. Tym razem bohaterka prowadzi śledztwo w sprawie morderstw dokonywanych na bywalcach domów publicznych. Panowie, na co dzień ojcowie, bogobojni i wyznający często chrześcijańskie wartości, prowadzą drugie, nikomu nie znane życie. Korzystają z usług prostytutek i swymi wrażeniami dzielą się na pewnym portalu, poświęconym cielesnym uciechom. W tym otoczeniu pojawia się swoisty Anioł (nieprzypadkowe sformułowanie) Zemsty, który, a właściwie która (to żadna tajemnica), robi porządek z niewiernymi małżonkami.

Helen, która wciąż nie może otrząsnąć się po śmierci siostry, próbuje radzić sobie z nową przełożoną i bardzo trudnym śledztwem, które wyraźnie ktoś próbuje utrudniać.
Do tego dochodzi tajemnica sprzed lat, którą policjantka rozwikłała i teraz nie chce, aby ktokolwiek się o niej dowiedział. Lecz są wścibscy ludzie, a zwłaszcza jedna dziennikarka, która po trupach dąży do celu. A jej celem jest upodlenie inspektor Grace.
Akcja toczy się dwuwątkowo: śledztwo w sprawie morderstw i prywatne sprawy głównej bohaterki. Pojawia się też wątek polski, lecz mało chwalebny, bo Polki to z reguły prostytutki, a Polacy to przestępcy.

Książkę czyta się sprawnie, zakończenie jest satysfakcjonujące. Zastanawiam się, czy będzie kolejny tom, bo pewne wątki pozostały otwarte. Jeśli tak, to bardzo by mnie ten fakt ucieszył. Polecam.

poniedziałek, 4 stycznia 2016

M.J.Arlidge "Ene, due, śmierć"


Powieść zakupiłam w momencie, gdy byłam pod wpływem świetnej trylogii Bernarda Miniera i wiedziałam, że wpadłam w fazę kryminalno-thrillerową. Po prostu nic innego nie przyjmuję. Pewnie to minie i zacznę czytać romanse lub erotyki, ale teraz, może pod wpływem ukończonego niedawno "Piętna Midasa" (Uwaga, przerwa na reklamę: powieść ukaże się w czerwcu!), łaknęłam i łaknę historii cięższego kalibru.
Tak więc kupiłam od razu dwa tomy serii i "Ene, due, śmierć" stały się moją pierwszą książką przeczytaną w 2016 roku.
Bohaterką jest inspektor Helen Grace, twarda, bezkompromisowa babka, która na zimno prowadzi nawet najbardziej skomplikowane śledztwa, sprawnie zarządza swym zespołem i zdaje się żyć pracą. Wrażliwość skrywa głęboko w sobie, tak samo jak tajemnicę dotyczącą przeszłości, o której dowiadujemy się dużo później. Ale już wiemy, że coś wydarzyło się w jej życiu, coś, co sprawiło, że odwiedza niejakiego Jake, dominatora w sado-maso. To jedna część jej osobowości, druga służy prawu, a to ma poważny problem. Pojawia się zabójca, a właściwie zabójczyni, która w chory sposób doprowadza ludzi do śmiertelnych wyborów. To gra, wyliczanka, albo zginę ja, albo ty. Helen, wraz z Christine, Markiem i resztą zespołu krok po kroku dochodzą do prawdy, która okaże się... druzgocąca. Jednocześnie obserwujemy losy poszczególnych członków grupy śledczej i to, co zaczyna łączyć Marka i panią inspektor. Jednak to nie bajka, to twarda rzeczywistość i należy być przygotowanym na najgorsze.
"Ene, due, śmierć" to bardzo udany kryminał, przy którym nie odczuwałam znużenia, gdyż akcja wartko szła do przodu, bohaterom chciało się kibicować, a niektóre posunięcia autora względem tychże nieźle irytowały. Polecam, tymczasem czytam tom drugi.
1/52