środa, 30 kwietnia 2014

Anna Fryczkowska "Z grubsza Wenus"

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Prószyński i S-ka.


Anna Fryczkowska to autorka, która do tej pory dała się poznać raczej od nieco kryminalnej strony. Tymczasem na półki księgarskie trafiła jej najnowsza powieść, pod przewrotnym tytułem „Z grubsza Wenus”, która to jest poszerzonym i wzbogaconym wydaniem wcześniejszej publikacji. Książka nieco przewrotna w swej wymowie i sprawiająca często problem z odbiorem przekazanych w niej treści. Tylko uważny czytelnik może uchwycić delikatny niuans, że to nie tylko opowieść o grubaskach pragnących szczęścia, ale to coś o wiele więcej, a i problem nie dotyczy jedynie nadwagi i w ogóle to nie o tym jest ta powieść.

„Z grubsza Wenus” opowiada o dwóch kobietach: Janinie i Baśce, które spotykają się w jednym pokoju hotelowym, podczas turnusu na wczasach odchudzających. Jasia jest całkiem sympatyczną kobietą, znaną z prowadzenia w telewizji programu kulinarnego, mimo monstrualnych rozmiarów potrafi nawiązać kontakt z innymi uczestnikami wczasów. Baśka to dziewczyna zamknięta w sobie, niesympatyczna, gnębiona sennymi koszmarami, krytyczna wobec wszystkich, nie zapominając oczywiście przy tym o sobie. Obie panie nie pałają do siebie wielką sympatią, chociaż to Janina stara się wciąż i wciąż nawiązać jakiś kontakt z nieprzystępną towarzyszką. A przecież Jasia też ma swoje własne zmartwienia, sekrety i skomplikowaną sytuację uczuciową. Tak samo Baśka, która przez lata utrzymywała idealną figurę dla swojego małżonka, sama już nie wie czego właściwie oczekiwał i potrzebował mąż. Kobiety walczą nie tylko z nadprogramowymi kilogramami, starają się uporać jednocześnie z własną przeszłością, sięgając do najdalszych zakamarków umysłu, uwalniają wszystkie demony z dawnych lat, które doprowadziły je do tego pokoju hotelowego. Co tak naprawdę łączy Janinę i Baśkę? Czym dla Jasi jest ukochana wytarta koszula nocna? Kto nawiedza Baśkę w snach? Podczas lektury czytelnik może zamęczyć się pytaniami, a szukając odpowiedzi, będzie starał się zrozumieć przedstawioną w powieści symbolikę.

Jeśli ktoś spodziewa się żartobliwej powieści o grubasach, to w sumie się nie zawiedzie, bo olbrzymią zaletą tej książki jest ironiczny, złośliwy i inteligentny humor, który uwielbiam. Ale to jedynie cząstka prezentowanej fabuły, która, jak na początku wspomniałam, ma na celu ukazać nam coś więcej, niż tylko historię zmagania się z własnymi cielesnymi słabościami. Bo tu o słabości chodzi, rzec jasna, ale raczej te duchowe. Zastałe w człowieku od lat, definiujące to, czym się staje, wskutek działań innych ludzi i niemożności odparcia tego wewnętrznego ataku i postępowania wedle własnych reguł, które mogą się stać gwarancją normalnego życia. Bo jeśli żyjemy wedle planów i wytycznych kogoś drugiego, to marne szanse na to, aby w spokoju spoglądać na własną twarz w lustrze i ze swobodą witać każdy nowy dzień.

„Z grubsza Wenus” to dla mnie psychologiczne studium człowieka zagubionego i to nie tylko w świecie, ale we własnym umyśle, nastawionego na zaspokajanie potrzeb i oczekiwań innych ludzi. Doskonale napisana książka, z pazurem, z humorem i przesłaniem. Polecam uważnym i oczekującym czegoś więcej czytelnikom. Warto!

„- Wykonałaś dwanaście niepotrzebnych ruchów - dodał jeszcze, obserwując ją ze swojego fotela i siorbiąc kawę.
- A ty dwanaście niepotrzebnych dźwięków - wymamrotała pod nosem.
 - Słucham? - spytał zaskoczony, ale nie powtórzyła. Na twarzy miała wymalowany bunt. Zauważył i zmilczał”. 1

1. str. 97, Z grubsza Wenus, Anna Fryczkowska, Prószyński i S-ka, Warszawa 2014.

czwartek, 24 kwietnia 2014

Informacja prasowa o moim kontrakcie.

Wrzucam link, bo dostaję dużo zapytań odnośnie podpisanej przeze mnie umowy. 
Tutaj link do informacji prasowej:

KLIKNIJ



Jasinda Wilder "Tylko ty"

W ostatnim czasie nastała moda na nowy rodzaj powieści dla czytelników w wieku 18-25 lat. To tak zwani „młodzi dorośli” i książki dla tej grupy docelowej noszą nazwę New Adult. W USA powstało mnóstwo opowieści z tego nurtu i w tej chwili niektóre z nich zaczynają pojawiać się w Polsce. Książki te charakteryzują się prostą fabułą opartą z reguły na skomplikowanych układach damsko-męskich, nie jest to jednak tylko płomienny romans, ale wszystkie inne, często tragiczne zależności, które powodują huśtawkę emocji, burzę hormonów i przyspieszone bicie serca. Nie brakuje w tych książkach także ostrych i bezpruderyjnych scen seksu, gdzie wszystko nazwane jest po imieniu, nie ma tu żadnych zamienników w stylu „possij moją wisienkę”.
Do tego nurtu należy także I tom serii autorstwa Jasindy Wilder, zatytułowany „Tylko ty”.

Bohaterkę, Nell, poznajemy jako szesnastolatkę, która od dzieciństwa przyjaźni się z Kyle’em Callowayem. Traktuje go jak kolegę, najlepszego przyjaciela, ale już wkrótce okaże się, że jest dla niego kimś więcej. Zostają parą, co w sumie nikogo nie dziwi, bo przecież byli sobie przeznaczeni. Jednak po dwóch latach zdarzy się coś, co sprawi, że poukładany i szczęśliwy świat Nell runie w gruzach, a ją samą zostawi na granicy dobra i zła, życia i śmierci, w otchłani nienawiści do samej siebie. Mijają kolejne dwa lata, Nell mieszka w Nowym Jorku i każdego dnia rozpamiętuje wydarzenia z pewnego burzowego wieczoru. Umartwia się, gnębi i ryzykuje, bo przecież jej własne życie nie stanowi dla niej żadnej wartości. Pewnego razu spotyka Coltona Callowaya, starszego o pięć lat brata Kyle’a, którego ostatni raz widziała dwa lata temu. Wówczas służył jej swoim mocnym ramieniem, gdy zaczynała rozpadać się na kawałki, teraz także przychodzi jej z pomocą. Lecz czy to jest na miejscu? Zwłaszcza, że dziewczyna zaczyna dziwnie czuć się w jego obecności. A co gorsza, młody mężczyzna ma także pogmatwane życie i wiele mrocznych tajemnic z własnej przeszłości. Szybko musiał dorosnąć i ta transformacja z chłopca w mężczyznę nie wyszła mu do końca na dobre. A teraz pojawia się ona. Słodka Nell, dziewczyna jego brata. Brata, który… No właśnie. Czy można zbudować związek na tak wielkim bólu, tęsknocie i wyrzutach sumienia?

„Tylko ty” to pełna emocji, wzruszeń, demonów przeszłości opowieść o dwójce młodych ludzi, którzy zniszczeni przez wydarzenia z przeszłości próbują na nowo zbudować własną przyszłość. Książka obfituje w mocne i sugestywne sceny seksu, tak więc na pewno nie jest to powieść dla pruderyjnych czytelników. We mnie wzbudziła ambiwalentne odczucia, bo z jednej strony wciągnęła  w ten brutalny świat Coltona i bolesny i dramatyczny świat Nell, a z drugiej… Nie było tutaj nic oprócz emocji i seksu. Ale przecież tym właśnie charakteryzują się książki z nurtu New Adult. Mocne, emocjonalne, pełne uczuć, uniesień serca, ostrych scen miłosnych i niesłownikowego języka. Przeczytałam z ciekawości, bo chciałam zobaczyć czym właściwie jest ta literatura dla „młodych dorosłych”. Wiem, że nie dla mnie (w końcu nie jestem grupą docelową), ale na pewno znajdzie (i znalazła) wielu czytelników, dla których porywy serca są ważniejsze od przekazywanych treści.

Dla wyznawców gatunku :)

wtorek, 22 kwietnia 2014

John Boyne "Spóźnione wyznania"

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Znak.


Najgorszą rzeczą jaką człowiek może sobie sam zgotować w życiu, to chyba istnienie w zakłamaniu, wyczekiwanie na śmierć, gnębienie się wspomnieniami i zamienienie w jeden chodzący wyrzut sumienia. Rozpamiętywanie przeszłości i strach przed realizacją własnych pragnień. Czasami wynika to z wielkiego tchórzostwa, innym razem podyktowane jest przez zasady respektowane przez środowisko i obawę przed wykluczeniem.
Bohater książki Johna Boyne’a, zatytułowanej „Spóźnione wyznania” od lat tkwi w takim właśnie martwym można by rzec punkcie i mimo, że odniósł sukces, to wciąż czuje się nie na miejscu, bo przecież to on powinien zginąć przed laty na wojnie, czego zresztą szczerze życzył mu jego własny ojciec.

Tristan Sadler ma niecałe osiemnaście lat, ale okłamał komisję naborową i oto jedzie wraz z innymi młodymi żołnierzami do koszar w Aldershot, gdzie będzie przygotowywany do walki z wrogiem. Trwa I wojna światowa, Tristan jest młodziutki, ale jego dusza zdaje się mieć dużo więcej lat niż ciało. Już przeżył gorycz porażki, wstydu i rozczarowania i już został usunięty z rodziny, jako ten, który skalał nazwisko rodu. Chłopak zaciąga się do wojska i poznaje tam Willa Bancrofta, chłopaka, który stanie się jego przekleństwem do końca życia.

Tristan Sadler ma dwadzieścia jeden lat, wrócił z wojny, ma pokiereszowane ciało, zranioną duszę i zieje nienawiścią do samego siebie. Jedzie do Norwich, aby spotkać się z Marian Bancroft, siostrą Willa i oddać jej listy, które kiedyś wysyłała do brata. Tristan ma także jeszcze jeden cel. Chce wyznać Marian prawdę o tym, co wydarzyło się w czasie wojny i ma nadzieję, że być może to szczere wyznanie pozwoli chociaż na chwilę wyzbyć się gnębiących go wyrzutów.

Tristan Sadler ma osiemdziesiąt jeden lat, jest uznanym angielskim pisarzem i właśnie odebrał znamienitą nagrodę literacką. Ponownie spotyka się z dawną znajomą z Norwich i uświadamia sobie, że jedyne co mu towarzyszyło w życiu to olbrzymia, niedająca się zrozumieć samotność. I gnębiące go wciąż wyrzuty sumienia. I tęsknota. Tak wielka, że aż bolesna. Czy jest zatem sens tkwić w tym nadal?

Autor „Chłopca w pasiastej piżamie” tym razem przenosi nas do okopów w czasie I wojny światowej i pokazuje okrucieństwo zawieruchy wojennej, a także świat pełen uprzedzeń i opacznie pojmowanej moralności. Należy postępować wedle ustalonych norm i zasad, nie odbiegać od ustalonych wzorców, a własne pragnienia chować głęboko i walczyć z nimi nieustannie. „Spóźnione wyznania” pokazują zagubienie młodego człowieka i to nie tylko spowodowane nieludzkimi warunkami, w jakich znalazł się wskutek działań wojennych, ale także niezrozumieniem, potępieniem i nieumiejętnością zdefiniowania i nazwania własnych potrzeb. A także niemożnością uczynienia tego, bo przecież ostracyzm do najgorsze, co może spotkać człowieka. Czy na pewno?

Polecam, doskonała lektura, wciągająca, poruszająca i wzruszająca. Napisana prostym swobodnym językiem, a jednocześnie emocjonalnym, gdzie czasami za pomocą jednego zdania czujemy ból, który rozrywa duszę bohatera. Warto przeczytać!

środa, 16 kwietnia 2014

Zaczytani w LIDLU, czyli promocja Brudnego świata :)

Od 14 kwietnia przez trzy tygodnie będziecie mogli zakupić Brudny świat w sklepach LIDL w całej Polsce. Moja książka znalazła się tam w całkiem niezłym towarzystwie. I cena też jest atrakcyjna :)
LIDL KLIK



wtorek, 15 kwietnia 2014

S.C. Stephens "Bezmyślna"

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Akurat (Muza).


Czasami lubię dać porwać się uczuciom, emocjom i szaleństwu pierwszej miłości. Dlatego sięgam po książki, w których nagromadzono dość pokaźny ładunek emocjonalny, w ilościach tak dużych, że czasami aż nie do przyjęcia. Taką właśnie książką jest „Bezmyślna” S.C. Stephens, która premierę w Polsce będzie miała 30 kwietnia za sprawą wydawnictwa Akurat, czyli Muzy.
Książka ta trafiła przedpremierowo do mojej biblioteczki i sprawiła, że miałam ochotę zgrzytać zębami, na przemian ze wzruszeniem lub uśmiechem.

Bohaterka to młoda dziewczyna, Kiera, która jest w szczęśliwym związku z Australijczykiem, Denny’m. Kocha go tak bardzo, że gdy ten otrzymuje propozycję stażu w Seattle, dziewczyna rusza wraz z nim na drugi koniec Stanów i przenosi się również na tamtejszą uczelnię. Okazuje się, że zamieszkają  w domu przyjaciela Denny’ego - Kellana Kyle’a. Kiera wie, że Kellan jest członkiem zespołu rockowego D-Bags i co noc występuje w barze U Pete’a. Gdy dziewczyna pierwszy raz trafia do klubu, od razu zwraca uwagę na przystojniaka z mikrofonem, który swoim magnetycznym głosem i nietuzinkową urodą zwraca uwagę wszystkich fanek płci żeńskiej i nie tylko. Oczywiście okazuje się, że to właśnie przyjaciel Denny’ego, Kellan, u którego para ma zamieszkać. Kiera zaczyna czuć, że mogą pojawić się kłopoty, zwłaszcza, że niemal od pierwszego momentu przystojny rockman zwraca na nią uwagę. Zaczyna się męczarnia, gdyż to co rodzi się pomiędzy dziewczyną, a przyjacielem jej chłopaka, wykracza poza granice zwykłej przyjaźni, czy sympatii. Pomiędzy tą dwójką wybucha płomień namiętności i toksycznego uczucia, z którym walczą, ale nie mogą sobie zupełnie z nim poradzić. Kiera żyje w swoistym trójkącie i na początku Denny jest jedynym, który nie zdaje sobie sprawy z pewnych rzeczy, które dzieją się wokół niego.

Książka opowiada o miłości, potężnej, namiętnej i niszczącej. Mamy tutaj niezdecydowanie, szukanie rozwiązań, zakochanie się w dwóch mężczyznach naraz. Jest także bolesna przeszłość Kellana, okrutne dzieciństwo i przedmiotowe traktowanie kobiet. Jak dla mnie brzmi znajomo. Zdecydowanie mogę powiedzieć, że najmniejszą sympatią obdarzyłam główną bohaterkę, która swoją infantylnością i niezdecydowaniem doprowadzała mnie do szału. Wiele razy chciałam odłożyć tę książkę, bo Kiera sprawiała, że miałam ochotę uderzyć ją w głowę tą ponad sześciuset stronicową knigą. Ale jednocześnie chęć dowiedzenia się co dalej, jak zakończy się ta historia sprawiały, że doczytałam opowieść do końca.

Zdecydowanie jest to książka dla mało wymagającego czytelnika, gdyż oprócz emocji i niezrozumiałych decyzji bohaterki nie ma tutaj nic więcej. Z drugiej strony opowieść o trudnej miłości, namiętne sceny burzliwego romansu i dosyć ciekawie nakreślona postać Kellana sprawiają, że jednak ta książka ma coś w sobie, coś, co nie pozwala zostawić ją niedokończoną. Może taki był zabieg autorki, żeby doprowadzić czytelnika do pasji, ale jednocześnie zaciekawić i wciągnąć w ten trójkąt pełen kłamstw, namiętności i rozterek.

Przeczytałam na okładce, że jest to trylogia, mam nadzieję, że kolejne części będą dotyczyły innych członków zespołu D-Bags, bo jednak historia Kiery i Kellana jest według mnie już zakończona.
Tak więc jeśli lubicie takie wielobiegunowe powieści, pełne emocji i uczuć, z irytującymi bohaterami (bohaterką) i jesteście wielbicielami romansów pełnych przeciwności losu, to Bezmyślna jest właśnie dla was. I dodam jeszcze, że tytuł idealnie współgra z tym, co sądzę o głównej kobiecej postaci. Oczywiście sięgnę po kolejny tom serii, bo jeśli bohaterką będzie Anna, siostra Kiery, to może być ciekawie.

piątek, 11 kwietnia 2014

William Richter "Podwójna tożsamość"

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Dolnośląskiego i portalu Duże Ka.



Do mojej biblioteczki trafiła powieść, która jakoby miała być sensacyjną książką dla młodzieży, a okazała się wciągającym thrillerem, takim, jakie uwielbiam czytać. Szybkie zwroty akcji, niespodzianki na każdym kroku, tajemnice sprzed lat, pościgi, strzelanina, kalejdoskop postaci i zaskakujących wydarzeń. Dlatego, pomimo że główna bohaterka ma dopiero szesnaście lat, uważam, że ta pozycja jest doskonała dla każdego wielbiciela takich właśnie powieści.

Bohaterką „Podwójnej tożsamości” Williama Richtera jest szesnastoletnia Wallis Stoneman, a właściwie Walentyna Majakowa. Przed jedenastu laty została adoptowana z rosyjskiego sierocińca przez amerykańskie małżeństwo i teraz mieszka w Nowym Jorku. Jednak nie przebywa w luksusowym apartamencie matki, która już jest po rozwodzie, tylko wraz z grupą przyjaciół pomieszkuje w nowojorskich squatach i innych opuszczonych budynkach. Cały czas gdzieś w zakamarkach umysłu siedzi przeświadczenie o tym, że tak naprawdę należy do innego świata, pochodzi z innego świata i teraz musi zrobić wszystko, aby odszukać swoją rosyjską matkę. Wallis rozpoczyna poszukiwana, a pomagają jej Ella, Jake i Tevin, który zaczyna coraz więcej dla niej znaczyć. Jednak to osobiste śledztwo jest teraz dla dziewczyny priorytetem. Nie zdaje sobie sprawy, na jak olbrzymie niebezpieczeństwo narazi siebie i swoje otoczenie, gdy zacznie sięgać do własnej przeszłości. Gdy usiłuje wyrobić sobie kolejny fałszywy dokument, w jej ręce wpada paczka z dokumentami, które naprowadzają ją na ślad matki. Od tego momentu życie dziewczyny znajdzie się w śmiertelnym zagrożeniu. Rozpoczyna się akcja rodem z filmu sensacyjnego, trup ściele się gęsto, a koło uszu tylko świstają kule.

Kim tak naprawdę jest Wallis? Czy jej matka żyje, a jeśli tak, to kim jest? Jak na losach dziewczyny zaważy fakt, że setki mil od Nowego Jorku, z pewnego syberyjskiego więzienia zostaje odbity niebezpieczny rosyjski gangster Kleska, któremu z pomocą przychodzi bezwzględny, siedemnastoletni Tiger? 
Pytania mnożą się w zastraszającym tempie, w takim samym, w jakim padają kolejne ofiary. A Wallis mimo to brnie dalej. Nie na darmo jej amerykańscy rodzice nauczyli ją sztuk walki i obchodzenia się z bronią. Teraz te umiejętności niewątpliwie się przydają.

Zakończenie jest zaskakujące i niezwykle wzruszające. Ale to dopiero początek kłopotów Wallis. „Podwójna tożsamość” to pierwszy tom trylogii amerykańskiego autora, który jest jednocześnie hollywoodzkim scenarzystą i producentem. Nie zdziwiłabym się, gdyby niebawem pojawił się w film w oparciu o tę serię. Co w sumie byłoby całkiem dobrym posunięciem, bo książka idealnie nadaje się na adaptację.
Gorąco polecam, świetna wciągająca sensacja, a ja tymczasem czekam na tom drugi.

wtorek, 8 kwietnia 2014

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

J.T. Ellison "Umarli nie kłamią"

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Mira.


Bardzo lubię, gdy książka wciąga mnie od pierwszych stron, kiedy tajemnica od początku do końca jest tajemnicą, a finał przynosi kolejny zwrot akcji i niespodzianki. Taką właśnie powieść miałam okazję przeczytać. Książka zainteresowała mnie od samego początku, zaintrygowała i zaskoczyła. Mowa o „Umarli nie kłamią” autorstwa J.T. Ellison.

Bohaterką powieści jest detektyw wydziału zabójstw, Taylor Jackson, która po prawie śmiertelnej rozgrywce z psychopatycznym Naśladowcą przeżywa traumę rehabilitacji i cierpi na zespół stresu pourazowego. Po postrzale w głowę straciła mowę, ale okazuje się, że są to objawy tylko psychosomatyczne i dlatego musi chodzić na terapię, aby spróbować odzyskać głos. Zresztą, jeśli chce wrócić do zespołu, do pracy w policji, nie ma innego wyjścia. Jej chłopak, a właściwie narzeczony, doktor John Baldwin, cierpliwie znosi wahania nastrojów poharatanej przeżyciami kobiety, jednak ona sama czuje, że musi odciąć się od narzeczonego, przyjaciółki Sam, patolożki, która sama stała się ofiarą Naśladowcy. I wobec której Taylor ma niesłabnące poczucie winy. Dlatego pani detektyw z ochotą, a jednocześnie obawą, przyjmuje zaproszenie angielskiego hrabiego, Memphisa Highsmythe’a do jego zamku w Szkocji, gdzie nie tylko będzie mogła odpocząć, ale i poddać się terapii u znajomej hrabiego, psycholożki Madeiry James. Jedyne, co martwi Taylor, to fascynacja Memphisa nią samą, a także to, że po tragicznej śmierci żony i nienarodzonego dziecka, przystojny hrabia wciąż tęskni za swoją ukochaną.
Jednak koniec końców Taylor trafia do zamku rodem z wiktoriańskich opowieści i teraz zaczyna się kolejny koszmar w życiu i tak poharatanej pani detektyw.

Zamiast czuć się coraz lepiej, zaczynają nawiedzać ją koszmary i krwawe obrazy. Memphis, wbrew wcześniejszym obietnicom, okazuje jej olbrzymie zainteresowanie, a właściwie pała do niej niepohamowaną żądzą, na którą i ona nie jest obojętna. Ochmistrzyni zamku, Trixie, zdaje się nie być do niej przyjaźnie usposobiona, po terapii z doktor Madeirą Talyor wprawdzie odzyskuje głos, ale nie czuje się zbyt dobrze, a Memphis pojawia się koło niej w nieoczekiwanych momentach. Do tego dochodzi tajemnica związana ze śmiercią żony właściciela zamku Dulsie, a także burza śnieżna, która nawiedza okolicę, uniemożliwiając poruszanie się.

Taylor, uwięziona w posiadłości, walczy nie tylko z demonami we własnej głowie, ale także z autentycznym i niebezpiecznym wrogiem. Czy ukochany doktor Baldwin zdąży dotrzeć na czas do zasypanego śniegiem zamku? Czy Memphis jest wobec niej szczery? Co ukrywa? A może to stara ochmistrzyni czyha na jej życie? I czy doktor Madeira naprawdę chce jej pomóc?

Podczas lektury pytania mnożą się w głowie czytelnika niemal po przeczytaniu każdej strony. Zagadka goni zagadkę, a wszystkiemu dodaje grozy zimny i pełen sekretnych zakamarków Zamek Dulsie, koszmary i opowieści o duchach, a także ludzie, w umysłach których czai się ZŁO.


Świetny kryminał z dreszczykiem i wątkiem miłosnym. Wciąga i trzyma w napięciu do samego końca. Gorąco polecam.

czwartek, 3 kwietnia 2014

Moje autorskie, pachnące. Przebudzenie :)

Właśnie przyszły :)))


Arkadiusz Siedlecki "Kokaina"

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa 2 piętro.

Kokaina” to debiutancka powieść Arkadiusza Siedleckiego, który sam siebie nazywa „marzycielem i oderwanym od rzeczywistości nihilistą”. Jednakże jego powieść jest do cna prawdziwa, realna i ukazująca człowieka stojącego na skraju przepaści. 

Głównym bohaterem „Kokainy” jest trzydziestoletni Krzysiek, który tak jak duża grupa młodych Polaków postanowił poszukać szczęścia, a właściwie finansowej stabilizacji na wyspach brytyjskich. Obserwujemy jego życie, poznajemy jego żonę Jagodę, z którą ma syna, Mikołaja. Jednocześnie, dzięki licznym retrospekcjom, możemy uzyskać pełen obraz jego dzieciństwa i po części zrozumieć powody, które doprowadzają go do momentu, z którego nie ma odwrotu. Autor z realistyczną dokładnością ukazał sytuację przełomu lat osiemdziesiątych i walkę rodziców Krzysztofa o lepsze jutro dla syna. Wówczas rodziły się pierwsze biznesy, za które przyszło niektórym płacić olbrzymią cenę. Taką też cenę zapłacili rodzice bohatera, a także on sam. W czasach, kiedy większość nie miała nic, on miał zbyt dużo, aby sobie z tym poradzić. Pojawiają się pierwsze eksperymenty z narkotykami i to wszystko sprawia, że Krzysiek zostaje naznaczony na całe życie. Z pomocą rodziców wychodzi z nałogu, ale cholerny ćpun zamieszkuje w nim na zawsze, sprawiając, że życie staje się ulotne i niepewne, bo wprawdzie z nałogu można wyjść, ale narkomanem zostaje się już na wieczność.

Oprócz historii człowieka pozostającego w mackach nałogu, autor ukazuje także trudną sytuację Polaków na emigracji, ich okrutne i i czasami niesprawiedliwe postrzeganie przez Anglików, rasizm, represje, nietolerancję. To wszystko stanowi idealne tło prezentowanych wydarzeń. Bo bohater musi nie tylko uporać się z własnymi demonami przeszłości, ale także odnaleźć w nowym i z reguły wrogo, a co najmniej niechętnie, nastawionym środowisku w obcym kraju. To wszystko sprawia, że Krzysiek zaczyna szukać drogi ucieczki i ta ścieżka prowadzi właśnie do, nomen omen, ścieżki białego proszku, dającego złudne uczucie wolności, swobody i niezależności.

Debiut Arkadiusza Siedleckiego to bardzo udana pozycja we współczesnej literaturze, opisująca studium człowieka  uzależnionego, wraz z jego szukaniem własnej drogi w życiu i z ukazaniem, jak łatwo z tej trasy zejść i po prostu, najzwyczajniej w świecie zabłądzić. To nie jest lektura lekka, łatwa i przyjemna, bohater raczy nas swoimi licznymi przemyśleniami, w książce jest mnóstwo powrotów do przeszłości, dlatego należy czytać ją uważnie i zwracać uwagę na każdy szczegół. Zdecydowanie lektura godna polecenia, jednak z góry należy nastawić się na trudny odbiór i nieco nawet destrukcyjny w swym końcowym ujęciu. 

„A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy,
By mi zabełtać błękit w głowie,
To będę jasny i gotowy.

Spłyną przeze mnie dni na przestrzał,
Zgasną podłogi i powietrza,
Na wszystko jeszcze raz popatrzę,
I pójdę nie wiem gdzie-…”

środa, 2 kwietnia 2014

Maria Ulatowska "Prawie siostry"

Ebooka przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Prószyński i S-ka.


Czasami człowiek potrzebuje oddechu, wyciszenia myśli, pragnie spokoju, ciszy, tęskni za przepastnym fotelem, w którym będzie mógł się zanurzyć, niezauważony przez nikogo. I wówczas najlepiej sięgnąć po lekturę, która pomoże w osiągnięciu tego stanu swoistej błogości, stagnacji i tak potrzebnego relaksu. Jeśli znajdziecie się w takim właśnie momencie swego życia, to polecam wam najnowszą książkę Marii Ulatowskiej, zatytułowaną „Prawie siostry”, bo ta właśnie powieść będzie doskonałym uzupełnieniem, a właściwie towarzyszem waszej chwili wyciszenia i oderwania od trudnych rzeczywistych spraw.


W tejże powieści, która przenosi nas na kilka lat a to do Bydgoszczy, a to do Gdańska, czy do Gdyni-Orłowo, kobiety są siłą wiodącą i motorem wszelkich zdarzeń. Trzy przyjaciółki z bydgoskiej szkoły, „Te Trzy”, jak zwykli o nich mówić znajomi i one same, pokazują, że czasami nawet wbrew przeciwnościom losu przyjaźń jest silniejsza niż cokolwiek innego i daje radę w sytuacjach, które na pierwszy rzut oka wydają się być bez wyjścia.

Aleksandra, czyli Leksi, Jolanta, czyli Luśka i Teodora, czyli Teo. Wielka trójca. Dziewczyny, a potem kobiety. Tak inne, różnorodne, z odmiennymi charakterami i sposobem na życie, czasami daleko od siebie, a jednak ciągle razem. Szukają rozwiązań, radzą, krytykują, doradzają. Są dla siebie podporą, chociaż czasami wydawać by się mogło, że może coś zagrozić ich przyjaźni. W końcu w każdym związku są gorsze i złe chwile, a w takim związku na całe życie może się zdarzyć wszystko. I w życiu tych trzech kobiet dzieje się naprawdę wiele. Jesteśmy świadkami ich wzlotów i upadków, śledzimy dramatyczny związek Teo, kiedy zaraz na początku drogi zostaje postawiona twarzą w twarz z niewyobrażalną tragedią, która naznaczy ją na wiele kolejnych lat. Widzimy trudną miłość Jolanty, które to uczucie na początku wcale nie wygląda jak miłość, ale w zamian za wiele przepłakanych nocy Luśka dostaje od losu naprawdę cudowny podarek. Śledzimy losy Leksi, która także szuka swojej drogi w życiu, los rzuca ją do Gdańska, zaraz po tym, gdy zwabiona fałszywym uczuciem prawie utraciła to co dla niej najważniejsze. Wędrując wraz z trzema „prawie siostrami” zwiedzamy Bydgoszcz, Pomorze, a także spotykamy na swej drodze bohaterów znanych z wcześniejszych powieści warszawskiej pisarki.

Maria Ulatowska przenosi nas w świat tak bliski, znajomy, a przez to przyjemny, beztroski, chociaż czasami denerwujący, tak jak to w życiu bywa. Opowieść o przyjaźni, miłości, ludziach, troskach, historia kilku miłości, a także wielu kłamstw i sprzeniewierzeń. Kalejdoskop wrażeń, emocji i ludzkich charakterów. Może dlatego książkę czyta się tak, jakby oglądało się ulubiony serial o losach ludzi mieszkających tuż obok, znajomych i mających problemy niemal identyczne jak my sami. Polecam, ciepła historia o przyjaźni trzech kobiet, z losami których może utożsamić się prawie każdy.