piątek, 30 marca 2012

Robert Cichowlas "Szósta era"

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Replika.

Dobrze, że nikt nie wie, o czym myślisz – zahuczało mu w głowie. – Z miejsca wywieźliby cię daleko stąd…
Potarł oczy. Szczypały, jakby ktoś potraktował je gazem.
- Może i tak – wyszeptał. Może i tak. Powiedz, ten cały… klimat… to twoja sprawka?
Klimat?
- Właśnie.
Być może.
Galiński zwilżył językiem spieczone wargi. Zorientował się, że kilku uczniów bacznie mu się przypatruje. Zlekceważył ich.
- Co to jest? – zapytał najciszej jak tylko potrafił.
Coś, co odmieni świat, człowieku.” 1
Zgadzam się. Świat już nigdy nie będzie taki sam, a Poznań to na pewno. Siła, która zawładnęła tym miastem i żyjącymi w nim ludźmi, jest potężna, bezwzględna i zdeterminowana.
Dawid Galiński to nauczyciel biologii w jednym z poznańskich liceów. Jeździ wiekową Omegą, przeklina stojąc w korku i czasami na zajęcia przychodzi na kacu. Zakochany jest w Kasi, również nauczycielce, nie trawi jej matki, za to uwielbia bujne piersi swojej dziewczyny. Nie jest „siłaczką”, ma liczne wady, czasami nie lubi swojej pracy. Ale to, co wkrótce wydarzy się na jego lekcji, w szkole, a niebawem w całym mieście, postawi jego i nie tylko jego świat na głowie i to na bardzo szalonej głowie.
Podczas odpytywania jednego z uczniów na zajęciach biologii, ten nagle zaczyna krwawić, jego oczy przybierają kolor szkarłatu, a z ust wydobywa się niepokojący bełkot. Potem chłopak zaczyna recytować jakieś zdania, które zdają się nie mieć sensu. A jednak mają sens i to duży. To tylko preludium nadchodzącego kataklizmu i zapowiedź wiekowej mocy, która już wkrótce weźmie ludzi w swoje władanie. Czy to możliwe, aby duchy Azteków wróciły i rozpoczęły krwawą wendettę? Czy przepowiednia sprzed tysięcy lat teraz właśnie zaczyna się spełniać? Co robi piramida w centrum miasta? Dlaczego Daniel nie pamięta tego, co robił w ciągu dnia lub nocy? I jakie znaczenie dla tych nieprawdopodobnych wydarzeń ma właśnie nauczyciel biologii?
Zapewniam, zagadek będzie mnóstwo, a rozwiązanie krwawe i nie pozostawiające złudzeń.
„Szósta era” to rasowy horror, z wyrazistymi postaciami, ciekawym wątkiem i zakończeniem godnym miana wspomnianego wcześniej gatunku. Książkę czyta się szybko, akcja rozwija się w błyskawicznym tempie, a napięcie utrzymuje równy poziom. Robert Cichowlas stworzył kawał dobrej prozy-grozy i ja, wychowana na Kingu, wcale nie czułam się rozczarowana czy oszukana. Polecam, czasami warto zaznać trochę koszmaru i strachu i to z rodzinnego podwórka.
------------------------------------------------------------------------------
1Str. 121, Szósta era, Robert Cichowlas, Replika, 2012


środa, 28 marca 2012

Marcowa porcja lektur-odsłona IV

Wyjedzie człowiek na chwilę a tu listonosze najazd uskuteczniają. Strach się z domu ruszać!


Takie cuda na mnie czekają (od góry):

Suzanne Collins "Igrzyska śmierci" - Portal DużeKa i wydawnictwo Media Rodzina
Imogen Edward Jones "Pop Babylon" - wydawnictwo Pascal (świeżo nawiązana współpraca)
Anne Bronte "Lokatorka Wildfell Hall" - wydawnictwo MG
Daniel Radziejewski "Grzech ojca" - wydawnictwo Novae Res
J.R. Ward "Sidła namiętności" - wydawnictwo Videograf
Randy Susan Meyers "Córki mordercy" - wydawnictwo Videograf
Bernhard Jaumann "Żmije z Montesecco" - wydawnictwo Videograf


Hm... może by się już ten marzec skończył? ;)


wtorek, 27 marca 2012

Bill Bass, Jon Jefferson "Trupia farma"

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Znak literanova.

Bill Bass to profesor antropologii sądowej, wieloletni wykładowca, promotor i konsultant wszelkich służb śledczych funkcjonujących w Stanach Zjednoczonych. Jest założycielem ośrodka badań nad ciałami zmarłych, zwanym potocznie „trupią farmą”. Ta nieco makabryczna farma działa w Knoxville, w stanie Tennesee i jest miejscem niejednokrotnie wykorzystywanym w różnego rodzaju powieściach kryminalnych. Sama spotkałam się z tym ośrodkiem w thrillerach autorstwa Simona Becketta. Inna autorka kryminałów, Patricia Cornwell, wiele razy konsultowała się z Billem Bassem, aż w końcu napisała pasjonujący bestsellerowy kryminał o przewrotnym (a może nie?) tytule... „Trupia farma”. Lecz to nie tę lekturę chciałam wam dzisiaj zaprezentować.
Otóż dzięki uprzejmości wydawnictwa Znak miałam okazję przeczytać na wpół autobiograficzną, na wpół dokumentalną książkę o wiele mówiącym tytule „Trupia farma”. Jest to opowieść o życiu i pracy naukowej wspomnianego wcześniej Billa Bassa, zarządzającego przez wiele dekad tym nieco mrożącym krew w żyłach ośrodkiem badań. Dzięki tym zapiskom poznajemy i życie tego uzdolnionego człowieka, ale co ważniejsze, mamy okazję zapoznać się ze specyfiką pracy antropologa sądowego. Bill opowiada jak doszło do założenia owej farmy, jakie pierwsze badania były tam wykonywane, jakiego rodzaju przestępstwa dzięki tym analizom zostały wykryte. Narrator prezentuje nam kilka historii z własnej zawodowej przeszłości, makabrycznych opowieści o jeszcze bardziej makabrycznych morderstwach i o żmudnej pracy antropologów, która pozwoliła ustalić kim były zamordowane osoby, a także pozwoliła niejednokrotnie ująć winnych popełnionych zbrodni. Poznajemy także osobiste rozterki Billa, jego życiowe i zawodowe porażki, również osobiste tragedie.
Dla osoby zafascynowanej kryminalnymi historiami, tego typu lektura jest niewątpliwą gratką, a także niezłą lekcją antropologii dla początkujących. Na ostatnich stronach powieści są ryciny przedstawiające kościec człowieka i budowę czaszki ze szczegółowymi opisami. Nieco makabryczne? Ależ skąd! Dla mnie ta książka to kopalnia wiedzy i nader pouczająca lektura. Oczywiście, dla tych bardziej wrażliwych i nieodpornych na szczegółowe opisy różnego rodzaju rozkładu ludzkich zwłok, może to być książka nieco kłopotliwa w odbiorze. Lecz dla „kryminalniaków” historia jak najbardziej godna polecenia. Co też czynię i zachęcam, bo napisana jest ujmującym językiem, nie nuży, a za to pobudza wyobraźnię. I nie wmawiajcie mi, że to chora wyobraźnia. Warto.

Ciało się rozkłada, kości pozostają. Ciało zapomina i wybacza dawne urazy; kość może się zagoić, ale zawsze pamięta: upadek z dzieciństwa, bijatykę w barze, uderzenie rękojeścią pistoletu w skroń, ostrze wbite między żebra. Kości zatrzymują takie chwile, utrwalają i pokazują każdemu, kto ma dość wiedzy i doświadczenia, by dojrzeć to bogactwo danych, by usłyszeć cichy szept zmarłych.”1


1Str. 50, Trupia farma, Bill Bass, Jon Jefferson, Znak literanova, Kraków 2012


niedziela, 25 marca 2012

Alex Kava "Śmiertelne napięcie"

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Mira.

Broń biologiczna to na pewno jedna z najbardziej kuriozalnych rzeczy, jaką wymyślił człowiek dla własnej zagłady. Żadne uzasadnienie jej stworzenia i użycia nie jest odpowiednie, gdyż preparowanie tego typu narzędzia ataku jest jednocześnie atakiem na samych siebie. W najnowszej powieści Alex Kavy, zatytułowanej „Śmiertelne napięcie” ukazane są działania ludzi, którzy doprowadzają do tragicznych wydarzeń w amerykańskich szkołach, nie mając świadomości, że zabawa w Boga może skończyć się źle.

Akcja podzielona jest na dwie, wydawać by się mogło, odrębne historie. Oto Maggie O'Dell jedzie na konferencję, lecz zatrzymuje się w Parku Narodowym w Nebrasce, gdzie doszło do zagadkowych okaleczeń bydła. Gdy wraz z miejscowym policjantem udaje się w oddalone i ponure miejsce, odnajduje grupkę okaleczonych nastolatków. Niektórzy z nich jeszcze żyją, lecz na polu leżą także martwe dzieciaki. Wszystko wskazuje na to, że młodzież zabawiała się z różnymi środkami odurzającymi a potem została... porażona prądem. W tym samym czasie pułkownik Benjamin Platt, z którym zaczyna Maggie łączyć coraz więcej, znajduje się w samym środku koszmaru. Otóż pojawiają się masowe przypadki zatruć dzieci w szkołach, po zjedzeniu posiłków ze szkolnych stołówek. Czy to tylko przypadek? Czy to wina „brudnych rąk” kucharek? A może to zorganizowana akcja, która być może wymknęła się spod kontroli? Platt prowadzi swoje śledztwo, O'Dell swoje. Ale czy to możliwe, że obie sprawy mogą mieć ze sobą coś wspólnego?
No cóż. Lektura „Śmiertelnego napięcia” na pewno zaspokoi waszą ciekawość. Tym razem Kava naprawdę przekonała mnie do siebie. A raczej do swoich historii. Może to zasługa mojego skupienia nad lekturą, ale książka wciągnęła mnie do samego początku do swojej ostatniej strony. Końcowe kartki wręcz przerzucałam, bo akcja niesamowicie się rozwinęła i trzymała w napięciu. A także ze względu na zbliżające się rozwiązanie zagadki i ze względu na niebezpieczeństwo, w jakim znalazła się moja ulubiona agentka. Nie ukrywam, że gdy przeczytałam ostatni wers, szukałam czegoś jeszcze. Końcówka wiele wyjaśnia, ale czegoś mi brakowało. Może chciałabym czytać dalej i o Maggie i o Benjaminie. Nie pozostaje mi zatem nic innego, jak czatować na kolejną część z cyklu o agentce Maggie O'Dell. Jedno jest pewne: rodzaj ludzki powinien się poważnie zastanowić, zanim zajmie się hybrydowymi uprawami, modyfikacjami genetycznymi i biotechnologią. Może się okazać, że coś wymknie się spod kontroli i wówczas... nasz koniec będzie na pewno spektakularny. A może raczej żałosny?


czwartek, 22 marca 2012

Asa Lantz "Co się przydarzyło tej małej dziewczynce?"

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Świat Książki.

Åsa Lantz to szwedzka autorka scenariuszy, dziennikarka i copywriterka. Debiutuje thrillerem „Co się przydarzyło tej małej dziewczynce?”, który jest pierwszą częścią cyklu „Genesis”.
Powieść, którą miałam przyjemność przeczytać, przedstawia losy młodej Chinki Yi Young, która po latach postanawia w spektakularny sposób opowiedzieć o swoje tragicznej przeszłości, zaraz po przybyciu ze swej ojczyzny do Szwecji. Przeszłości nie tylko swojej, ale setek chińskich dzieci, które wyemigrowały w poszukiwaniu lepszego życia, lepszej edukacji, jaśniejszych perspektyw na przyszłość. Yi kręci cykl dokumentalny, szokujący i obnażający (w dosłowny sposób), całą prawdę o losie chińskich dzieci. Chińskich dziewczynek. Jednakże po wyemitowaniu przez szwedzką telewizję pierwszego odcinka tego dokumentu, w tajemniczych okolicznościach ginie producent i niedoszły partner młodej Chinki, Ingmar, a ona sama znika i nikt nie wie co się z nią stało. Kontaktuje się jednak ze swym przyjacielem, pisarzem i dramaturgiem, a także byłym policjantem Viggo, którego prosi o wiele przysług. Między innymi o zaopiekowanie się Erikiem, synem Ingmara. Okazuje się, że chłopcu też grozi niebezpieczeństwo, jego rodzinie, siostrze, babci i samemu Viggo. W co zamieszana jest Yi? Dlaczego ktoś nie chce dopuścić do emisji dokumentalnego filmu? Czy rząd szwedzki może mieć coś z tym wspólnego? A może chińska mafia? Viggo podejmuje się ryzykownego zadania odkrycia prawdy i o Yi i o tajemniczych planach szwedzkiego i chińskiego rządu. Tym samym ściąga na siebie olbrzymie niebezpieczeństwo.
Lantz ukazuje okrutny świat imigrantów, skazanych na łaskę i niełaskę ludzi, dla których liczą się tylko własne korzyści, pieniądze, chore pragnienia i władza. Nad wszystkim i wszystkimi. Nawet nad ludzkim życiem. Człowiek staje się towarem, mającym cenę, towarem, który każdy może kupić i mieć.
Niezwykle udany thriller, wciągający, poruszający wiele aspektów i psychologicznych i społecznych. Przedstawiający bezwzględność i odczłowieczenie. Świetni bohaterowie, tak jak biseksualny Viggo, tajemnicza i skrzywdzona Yi, dzieci i młodzież, które buntują się przeciwko temu choremu światu. Odważna, mądra, otwarta, oskarżająca. Polecam, kolejny niezwykły cykl, teraz nie pozostaje nic innego, jak czekać na kolejne części „Genesis”.


środa, 21 marca 2012

Marcowa porcja lektur-odsłona III

Listonosze wchodzą drzwiami o oknami. Już boję się otworzyć lodówkę! Nie mówiąc o konserwie.
Dzisiaj takie książki do mnie dotarły:


Od góry:

Graham Masterton "Trauma" - wydawnictwo Replika
Jack Ketchum "Potomstwo" -  wydawnictwo Replika
Robert Cichowlas "Szósta era" - wydawnictwo Replika
Sam Millar "Nieugięty" - Zbrodnia w Bibliotece i wydawnictwo Replika
J.D. Bujak "Bilbord" - Zbrodnia w Bibliotece i wydawnictwo Prószyński i S-ka
Janusz Koryl "Ceremonia" - Zbrodnia w Bibliotece i wydawnictwo Dreams
Terri Blackstock "Drapieżca" - Zbrodnia w Bibliotece i wydawnictwo Vocatio


Nieźle, co? :)))

poniedziałek, 19 marca 2012

Marcowa porcja lektur-odsłona II (i konkurs:))

Kolejne ciekawe książki zagościły na mojej obciążonej bibliotecznej wielkiej półce:)

Oto one:



I od góry:
Tess Gerritsen "Osaczona" - wydawnictwo Mira
Alex Kava "Śmiertelne napięcie" -  wydawnictwo Mira
Penny Jordan "Smak zemsty" -  wydawnictwo Mira
Piotr Ibrahim Kalwas "Tarika" - wydawnictwo Janka
Bill Bass, Jon Jefferson "Trupia farma" - wydawnictwo Znak literanova
Virginia C. Andrews "Kwiaty na poddaszu" - wydawnictwo Świat Książki


Dodatkowo zapraszam do udziału w konkursie, w którym można wygrać moją książkę "Zakład o miłość". Szczegóły TUTAJ


niedziela, 18 marca 2012

Znowu jestem w innym świecie... "Lepsze jutro"

Zawsze, gdy piszę nową powieść, oddaję się jej w całości. Żyję w tym nowym tworzonym świecie, który rozrasta się, tak jak przybywa znaków w mojej opowieści. Teraz jestem w Wałbrzychu i siedzę w głowach ludzi, którzy kiedyś popełnili wiele błędów, a teraz nie wiedzą, czy będą mieć dość siły i chęci, aby je naprawić.

"Lepsze jutro" tworzy się powoli. Ale jest to opowieść złożona i wielowymiarowa, pełna bólu i cierpienia, musi tworzyć się powoli. Tak jak stopniowo bohaterowie osiągną zrozumienie tego co zrobili i tego co uczynią w przyszłości.

Trzymajcie kciuki, żebym wraz z nimi dotrwała do końca.



Czy tak łatwo zapomnieć? Czy tak łatwo udawać? Czy mogę ciągle grać swoją życiową rolę, w której jestem sama, śmiało idę przez życie, nie pamiętając tego, co było? Czy może w końcu zedrę tę maskę z twarzy i pokażę, że ciągle jestem kobietą, która pragnie, tęskni, czuje. I pamięta?
Pamiętała jak tańczyła beztrosko w klubie w centrum Wałbrzycha. On już wówczas zaczynał swoje pierwsze biznesy, zawsze wiedziała, że Krasny ma łeb do interesów i chociaż nie był biedny z domu, bardzo wcześnie zaczął pracować sam na siebie. Zabierał często do różnych podejrzanych klubów, a ona tańczyła. Nikt nigdy się do niej nie przystawiał, bo wiedzieli, że jest dziewczyną Krasnego. On stał najczęściej przy barze, rozmawiał ze swoimi, nazwijmy ich, kontrahentami, a ona tańczyła. Czuła na sobie jego wzrok. Chociaż klub był pełen ludzi, to ona i tak tańczyła tylko dla niego. Jej dłonie unosiły wysoko włosy, odsłaniały kark i wiedziała, że już wkrótce poczuje na nim jego usta. Bo zawsze liczył się tylko on. Wszystko było dla niego. Ona była dla niego. Kochała go pierwszą szaloną miłością. Nawet teraz... pamięta to duszące uczucie, gdy tylko była blisko niego. Teraz już wie, że kochała za mocno. Tak nie można kochać. Zapominając o sobie, o innych, o świecie. Włączyła płytę z zapomnianą piosenką. Wstała. Zamknęła oczy. Znowu miała osiemnaście lat. Znowu tańczyła w dusznym zadymionym klubie, a jego spojrzenie pieściło jej ciało. Ruszała się w rytm przeboju sprzed lat, jej dłonie unosiły włosy, jej oczy szukały jego oczu. To tak boli, to było takie złe, a jednocześnie cudowne. Czy chce wrócić do tego, znowu zamieszkać w tym mieście, spotykać go, dotykać go, znowu go czuć? Czy nie czas zakończyć ten taniec sprzed lat? Stanęła i wytarła spoconą twarz. Spojrzała w swoje odbicie w hotelowym lustrze. Tak dawno nie widziała życia w swoich oczach. Gdy grała, ubierała się w rolę, ale gdy była sama... Jej spojrzenie biło pustką, może żalem? Niespełnieniem. Tęsknotą... Nienawidziła siebie za to. Miała wszystko, a jednocześnie nie miała nic. Nie miała jego. Czy można kochać za bardzo? Ona chyba to właśnie zrobiła. A teraz znowu w to wchodzi? Przecież widziała coś w jego spojrzeniu. Starał się to ukryć, ale nawet najlepszy aktor nie umiałby tak dobrze grać. Igor chciał jej. Ona chciała jego. Czy był na to dobry czas? Może teraz... Dojrzalsi. Po przejściach. Doświadczeni. Może? Gdy zadzwoniła jej komórka, nawet nie drgnęła. Jakby czuła, że on do niej zadzwoni, że zaprosi na obiad. Od razu się zgodziła. Gdy skończyła z nim rozmawiać, pogłośniła muzykę i dalej tańczyła. W radosnym oczekiwaniu. Jak kiedyś.

piątek, 16 marca 2012

Jerzy Pilch "Pod Mocnym Aniołem"

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Świat Książki.

Jerzy Pilch to polski pisarz, publicysta, dramaturg, scenarzysta, także organizator konkursu na opowiadanie. Jego powieść „Spis cudzołożnic. Proza podróżna” została zekranizowana a główną rolę zagrał Jerzy Stuhr. Wiele sztuk Pilcha było adaptowanych na potrzeby Teatru TV, pisarz jest także autorem wielu scenariuszy.
W 2001 roku został uhonorowany Nagrodą Literacką Nike 2001 za powieść „Pod Mocnym Aniołem”, którą miałam przyjemność przeczytać dzięki uprzejmości wydawnictwa Świat Książki.

Ta powieść to apoteoza nałogu, który czasami wrzuca bohatera na granice melancholii i radości, upodlenia i wyzwolenia, który towarzyszy mu od lat i jest chyba jedyną stałą rzeczą w jego życiu. Kolejne odwyki, kolejne pobyty na oddziale deliryków, napotykane tam osoby. To jest stała, to jest pewnik. Tego trzyma się bohater. Z niesamowitym bogactwem erudycyjnym, niepozbawionym humoru i celnych spostrzeżeń, autor wciąga czytelnika w opowieść o pijaństwie, o wszystkich jego konsekwencjach, o świecie widzianym oczami alkoholika. Juruś czasami próbuje wydostać się z nałogu, lecz zaraz po wyjściu ze szpitala pierwsze swoje kroki kieruje do gospody i do sklepu monopolowego. Potem wpada w szał sprzątania książek, gazet, bo mieszkanie jego zarzucone jest zarówno starą prasą, jak i butelkami. A jeszcze później… wszystko zaczyna się od nowa.
Proza Pilcha nie pozostawia obojętnym, jest nieuporządkowana, chaotyczna, zdawać by się mogło, że nie ma w niej żadnej struktury, ale dzięki językowi, jakim posługuje się autor, wciąga i na długo zapada w pamięć czytającego. Zabawna, tragiczna, błyskotliwa, ironiczna. Uwłaczająca, poniżająca, edukuje nie alkoholików w znacznym zakresie poszerzając ich wiedzę na temat postalkoholowej traumy. Nie da się jednoznacznie określić tej książki, może to być uczta dla erudyty, może to być rozrywka dla wielbiciela ciętych ripost. Dla mnie była i jednym i drugim. A fragment o nieprzepijaniu pieniędzy nieprzeznaczonych na naprawę pralki to mistrzostwo świata. Jedno z wielu u Pilcha. Polecam.
Dziesięcioleciami chlałem niczym bydlę nieczyste, przez dziesięciolecia byłem pijany jak bydlę nieczyste i w ciągu kilku godzin bez zasługi wytrzeźwiałem. Bez zasługi? Nie, radykalnie odrzucam wszelką kokieterię. Moją zasługą była moja rozpacz, moją zasługą były moje modlitwy i moją zasługą jest moja miłość.”1
1Str. 190, Pod Mocnym Aniołem, Jerzy Pilch, Świat Książki, 2012

czwartek, 15 marca 2012

Joe Abercrombie "Zemsta najlepiej smakuje na zimno"

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa MAG.


Miałam ochotę na przeczytanie prawdziwie epickiej opowieści, pełnej przygód, walk, morderczych rozgrywek i wędrówek przez krainę wcale nie miodem i mlekiem płynącą. Ale przez kraj od lat objęty wojnami, krwawymi potyczkami i politycznymi intrygami.
 W takim właśnie klimacie jest książka, którą właśnie skończyłam czytać. „Zemsta najlepiej smakuje na zimno” autorstwa Joe Abercrombie to ponad osiemset stron prawdziwie krwawej uczty, gdzie ukazane są najniższe ludzkie instynkty.
Bohaterką tej opowieści jest Monza Murcatto, zwana też Wężem Talinsu i Rzeźniczką z Caprile. Od lat wraz z bratem Benną towarzyszy księciu Orso, będąc jego najemniczką i najsławniejszym i najskuteczniejszym generałem. Co coraz mniej zaczyna się podobać jej chlebodawcy. Orso, wraz z sześcioma najwyższymi ludźmi w państwie, postanawia pozbyć się Monzy i jej brata, obawiając się o własną popularność i władzę. Benna ginie, jednak nieustraszona najemniczka przeżywa i straszliwie okaleczona powraca. Zbiera sojuszników, którzy mają jej pomóc w dokonaniu najokrutniejszej zemsty na siódemce swoich oprawców. Ludzie, którzy jej towarzyszą to najdziwniejsza i najbardziej niebezpieczna zbieranina najemników, z jakimi się kiedykolwiek spotkała. Truciciel, były generał-alkoholik, mający obsesję na punkcie liczb morderca, barbarzyńca Dreszcz, z którym połączy ją coś więcej, sprytna zabójczyni. Oni wszyscy pod dowództwem Monzy po kolei eliminują zabójców Benny, a i samej Murcatto, bowiem dla wszystkich najemniczka jest martwa. Lecz czy Monza naprawdę może ufać swoim opłacanym oprawcom? I czy zemsta jest tym, co pozwoli jej osiągnąć spokój? A może to dopiero początek rozgrywki i o zaspokojenie morderczych żądzy i pragnienia władzy? I czy to jest warte hektolitrów przelanej krwi? Przekonajcie się. Bo „Zemsta najlepiej smakuje na zimno” to wciągająca i porywająca epicka opowieść o kobiecie, dla której walka i sprawiedliwość są ważniejsze, niż cokolwiek innego, a sumienie to zupełnie niepotrzebny dodatek do charakteru. Ale czy tak jest naprawdę? No cóż, bohaterka jest złożona i trudno ją tak do końca zdefiniować, a jeszcze trudniej oceniać. Uważam, że jest doskonale zarysowana, a to co naprawdę siedzi w jej głowie nie jest takie łatwe do rozszyfrowania.
Powieść ta jest porywającą historią z gatunku fantasy, gdzie zło wydaje się być wiodącą wartością, a władza i pieniądz są w stanie kupić każdego, choćby za cenę honoru, czy lojalności. W książce mnóstwo jest opisów krwawych walk, ostrych scen seksu, pozbawionych delikatności czy skrawka romantyzmu. Bo w świecie Styrii od lat płynie krew i ludzie już zapomnieli co to znaczy kochać. Liczy się tylko walka o przetrwanie.
Polecam tę powieść wszystkim miłośnikom tego typu literatury, ja dałam się porwać tej epickiej historii o bezlitosnej zemście i teraz muszę walczyć z własną wyobraźnią, bo niełatwo usunąć sprzed oczu krwawe obrazy z wielu pól bitewnych, gdzie Monza Murcatto woła o sprawiedliwość.
- Nie szata zdobi człowieka, Victusie. - Sama również kpiąco popatrzyła na jego biżuterię. - Gówno pozostanie gównem, niezależnie od tego, jak wiele złota w nie wetkniemy.
Och, jak ja się za tobą stęskniłem, Murcatto. Chodźcie za mną.
- Zaczekajcie tutaj – warknęła na strażników Rogonta. Ciągle za nią chodzili, sprawiając, że w oczach ludzi wyglądała na słabą. Można było odnieść wrażenie, że ich potrzebuje.
Sierżant się skrzywił.
- Jego Ekselencja stanowczo...
- Szczam na Jego Ekselencję. Zaczekajcie tutaj.”1
1Str. 688, Zemsta najlepiej smakuje na zimno, Joe Abercrombie, Wydawnictwo MAG, 2012

wtorek, 13 marca 2012

Rachel Ward "Numery-Chaos"

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości portalu DużeKa i wydawnictwa Wilga.


Ta recenzja wcześniej ukazała się na portalu DużeKa TUTAJ


Filmów i książek o nadchodzącej apokalipsie, dniu sądu ostatecznego, nadchodzącym końcu świata powstało już wiele. Za każdym razem historie wzbudzają szereg emocji, poruszają odwieczne pytania, dotyczącego tego, jak długo będzie istniał nasz świat? Czy nadejdzie epoka lodowcowa, czy może uderzy w nas kometa, albo zostaniemy zaatakowani przez wrogich przybyszów z innej planety? Nikt tak naprawdę w to nie wierzy, nie wychodzi aż tak daleko w przyszłość, wierząc, że ten problem akurat nas nie będzie dotyczył. Ale jeśli w naszym otoczeniu pojawiłby się ktoś, kto wiedziałby kiedy zginiemy i okazałoby się, że data ta zbieżna jest z datą śmierci setek tysięcy innych osób, jak zareagowalibyśmy? Pewnie popukalibyśmy się w czoło i czym prędzej oddalilibyśmy się od takiej osoby.

Adam ma szesnaście lat i dar, który odziedziczył po swojej zmarłej matce. W oczach napotkanych ludzi widzi datę ich śmierci. Zauważa pewną prawidłowość, gdyż w spojrzeniu większości osób pojawia się ta oto data: 112027. Co wydarzy się w Londynie w Nowy Rok? Adam tego nie wie, ale wierzy, że będzie to ogromna katastrofa, która zdziesiątkuje mieszkańców stolicy Anglii. Jak chłopak ma sprawić, żeby ktokolwiek mu uwierzył, jak ma ostrzec innych ludzi? W jego zdolności wierzy tylko babcia, która sama posiada dar widzenia człowieczej aury.
Sara ma szesnaście lat, ojca, który zniszczył jej dzieciństwo i zabrał niewinność. Teraz ucieka z domu, bo wie, że musi uwolnić się od tego człowieka, który uczynił z niej rzecz. W dodatku nie jest już sama i teraz musi myśleć jeszcze o kimś. Sarę prześladuje okrutny sen, w którym wszystko płonie i ulega zagładzie, a jakiś chłopak z blizną na policzku zabiera z jej rąk małą dziewczynkę i znika w płomieniach.
Co połączy Sarę i Adama i czy uda się ocalić Londyńczyków? Aby się tego dowiedzieć, polecam lekturę powieści Rachel Ward, zatytułowanej "Numery-Chaos".
 
Pozycja ta stanowi drugi tom cyklu, ale w niczym to nie przeszkadza, gdyż każda historia stanowi pewną całość. Powieść reklamowana jest jako książka dla młodzieży, ale powiem szczerze, że dorosły czytelnik nie będzie zawiedziony. ?Numery? czyta się jak dobrą sensacyjną opowieść, która przedstawia przyszły świat pełen przemocy, ograniczenia wolności jednostki i nadchodzącego kataklizmu. Nikt nie może czuć się bezpiecznie, ludzie są czipowani i nie mogą zrobić kroku bez kontroli przez służby państwowe. Fantastyczny scenariusz? Być może. Albo inaczej. Oby! Dodatkowym wątkiem uatrakcyjniającym akcję jest napięcie i uczuciowe i seksualne, występujące pomiędzy dwójką głównych bohaterów.
Zachęcam do lektury cyklu autorstwa Rachel Ward, sama z chęcią sięgnę po wcześniejszą i kolejną książkę z tej serii.

"Ale ułamek sekundy kontaktu wzrokowego mi wystarczy, żeby zobaczyć ich numery, inny numer dla każdego-różne daty oznaczające koniec ich życia.
Tylko że te numery wcale nie są takie różne. Pięć z nich kończy się na 12027, a dwa są dokładnie takie same: 112027.
Serce wali mi teraz mocno, oddycham płytko i szybko. Sięgam do kieszeni i znowu wymacuję notes. Ręce mi się trzęsą, ale udaje mi się go wyciągnąć i otworzyć na właściwej stronie.
Oni są jak facet w kolejce do żarcia-zostało im tylko sześć miesięcy.
Umrą w styczniu przyszłego roku.
Umrą w Londynie". *
 
* Str. 15, Numery-Chaos, Wydawnictwo Wilga SA, 2011 

sobota, 10 marca 2012

Marcowa porcja lektur-odsłona I

Lektury marcowe zaczynają napływać, oto pierwsza odsłona:


I od góry:
Johanna Lindsey "Diabeł, który ją uwiódł" - wydawnictwo Świat Książki (recenzja: TUTAJ)
Rachel Ward "Numery-Przyszłość" - portal DużeKa i wydawnictwo Wilga (recenzja wkrótce na portalu DużeKa)
Asa Lantz "Co się przydarzyło tej małej dziewczynce?" - wydawnictwo Świat Książki
Jerzy Pilch "Pod mocnym aniołem" - wydawnictwo Świat Książki


A już wkrótce kolejne okazy w moim zbiorze:)


piątek, 9 marca 2012

Johanna Lindsey "Diabeł, który ją uwiódł"

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Świat Książki.

Z prozą Johanny Lindsey spotkałam się dekadę temu, gdy przeżywałam ostrą romansową fazę i zaczytywałam się w opowieściach o braciach Mallory. Potem moja fascynacja romansami historycznymi nieco osłabła, ale ostatnio zapragnęłam przeczytać coś z tego gatunku i dzięki wydawnictwu Świat Książki, do mojej biblioteczki trafiła wznowiona powieść wyżej wymienionej autorki, zatytułowana „Diabeł, który ją uwiódł”. Już sama okładka i tytuł mogą wskazywać na tematykę tej książki. Oczywiście, jest to gorący romans z wyższych sfer, gdzie pod konwenansami i niezliczoną ilością zasad, kryje się pasja, pożądanie i zwykłe ludzkie odruchy.

Bohaterką tej opowieści jest Ophelia Reid, przepiękna i kapryśna młoda dziewczyna z dobrego domu. Jest znana z ciętego języka, kłamstw i rozsiewania plotek. Ciągnie się za nią niezliczona ilość wielbicieli a jej ojciec jako priorytet postawił sobie wydanie córki bogato i „utytułowanie” za mąż. Gdy dziewczyna zrywa kolejne zaręczyny ze Szkotem Duncanem, jego przyjaciel, lord Raphael Locke, wpada na iście szatański plan. Twierdzi bowiem, że gdyby miał szansę, zrobiłby z tej dziewczyny prawdziwą damę, pozbawioną złośliwości, chęci do matactw i nieokiełznanego języka. Porywa zatem Ophelię i wywozi ją do swojej oddalonej od osad ludzkich posiadłości. Zaczyna pracować nad charakterem krnąbrnej dziewczyny, jednocześnie zauważając u siebie nader niepokojące objawy. Nietrudno się zorientować, jakiego rodzaju jest to przypadłość. Jak skończy się ta miłosna gra, czy Ophelia naprawdę jest z gruntu zła i czy Rafe będzie potrafił się przyznać do ogarniających go uczuć, przekonacie się po lekturze tej powieści.
Oczywiście, jest to romans z pełnym tego słowa znaczeniu. Ona jest niewinna, on doświadczony, ale oczarowany. Potem spada na nich seria niedopowiedzeń, plotek, obydwoje porywczy, nie potrafią znaleźć drogi porozumienia. Sztampowe? Być może. Ale to stanowi swego rodzaju urok tego typu literatury. Tak jak wspomniałam wyżej, przechodziłam fascynację romansami historycznymi. Ten okres mam już za sobą. Ale nie oznacza to, że męczyłam się przy czytaniu tej powieści? O nie. Książkę przeczytałam w jedną noc, odetchnęłam przy lekturze, dałam się ponieść tej miłosnej i pełnej erotycznego napięcia historii. Czasami trzeba złapać dystans do spraw życia codziennego i taka literatura doskonale spełnia swą terapeutyczną rolę.
Zachęcam, oczywiście głównie wielbicielki gatunku, bo to naprawdę zgrabnie napisany romans. A ja odkładam „Diabła, który ją uwiódł” na półkę z uśmiechem, rozmarzona, optymistycznie nastawiona i wracam do szarości życia.



czwartek, 8 marca 2012

Dawid Kain "Punkt wyjścia"

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości serwisu Zbrodnia w Bibliotece i wydawnictwa Oficynka.

Dziwny ekletyczny świat, pełen niespodziewanych obrazów, zaskakujących, poruszających, brudnych, ponurych. Bohaterowie tak odmienni, z pozoru pochodzący z rożnych rzeczywistości, a jednak coś ich łączy. Ich myśli tkwiące głęboko w obecnym świecie, który znamy i my i w którym żyjemy.
Dawid Kain w swojej metafizycznej powieści „Punkt wyjścia” wprowadza czytelnika niemal w trans, tworząc historię pozornie chaotyczną, ale jednocześnie anektującą uwagę czytającego i nie dającą się tak łatwo zapomnieć.
Trzech mężczyzn, tak innych, sobie obcych, poszukujących.
Damian to neurotyczny pisarz, izolujący się, unikający innych ludzi, żyjący w dusznym zamkniętym świecie, mający nadzieję na stworzenie wiekopomnego dzieła.
Rafał, szalony, żyjący chwilą, na krawędzi, bez zasad i ograniczeń, z nowo poznaną dziewczyną rzuca się w wir ryzykownego nocnego życia, pełnego perwersji i atawistycznego zepsucia.
Uzdrowiciel, który daje i odbiera, leczy i rani, może także odpowiedzieć na pytania, które nurtują bohaterów.
Wydaje się, że tylko odnalezienie białej chaty będzie i wyjaśnieniem i ukojeniem i zbawieniem.
Lecz nie można zakładać niczego z góry, bo sama fabuła jest tak samo nieprzewidywalna, jak i bohaterowie.
Język poraża, fascynuje, jest tożsamy ze światem, jaki opisuje. Prosty, wulgarny, brudny. Cała historia, pomimo swojej zagadkowości jest jednak czymś nietuzinkowym, czymś intrygującym, jednocześnie klimatycznym i wciągającym.
Dla kogo jest „Punkt wyjścia”? Chyba dla czytelnika, który szuka w literaturze czegoś nowego, nie deprymują go wyszukane wulgaryzmy, niesmaczne opisy i brak wyrazistego wątku, na rzecz urywanych wrażeń, strzępków wyrwanych z kontekstu. A jednak prowadzących do jakiegoś finału.
Ostra, świeża, inna. Tak mogłabym określić książkę Dawida Kaina. Z niewątpliwym pazurem i pomysłem na siebie.
Pożałowałem, że tu jestem. W tym tramwaju, na tej planecie, w ogóle. Lepiej byłoby nie być, tak, o wiele lepiej. Zawsze mam głęboki żal do rodziców, że mnie zrobili. Nie mogę im tego wybaczyć, a i zapomnieć trudno, codziennie budząc się w tej samej znoszonej już skórze, codziennie widząc w lustrze tego samego faceta, z którym nie mam przecież nic wspólnego. Jakie mieli pobudki? Na pewno wystarczające? Jeżeli nie była to tylko zwyczajna wpadka, to naprawdę nie wiem, jaki cel im przyświecał i czy uświęcał podjęte środki. No rozumiem-trochę obopólnej radości z włożenia członka w pochwę... Ale w efekcie ileż lat moich cierpień skutkiem tej ich zabawy!”1
1Str. 24, Punkt wyjścia, Dawid Kain, Oficynka, 2012.


środa, 7 marca 2012

Alex Kava "Zło konieczne"

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa MIRA.

Alex Kava to autorka kryminalnej serii, w której ukazuje różne oblicza zła, zepsucia, okrucieństwa, psychicznych odchyleń i szczegóły zbrodniczych procederów. Bohaterką tej serii jest agentka FBI, specjalistka od profili psychologicznych, Maggie O'Dell.
W najnowszej książce o zmaganiach tej postaci, którą miałam przyjemność przeczytać, agentka O'Dell staje oko w oko z wydarzeniami sprzed czterech lat, kiedy spotkała potwora, księdza, mordującego małych chłopców w imię pokrętnie rozumianego zbawienia i uwolnienia od zła świata doczesnego. Spotyka także Nicka Morrelli'ego, znajomość z tamtego okresu, która miała szansę przerodzić się w coś więcej, jednak tak się nie stało. Nick sądzi, że to Maggie z nim zerwała, natomiast agentka FBI uważa, że to obecny prokurator nie chciał mieć z nią nic wspólnego.
Jednak „Zło konieczne” nie skupia się tylko na osobistych zależnościach bohaterów, tylko ponownie ukazuje zło w czystej postaci i rękę sprawiedliwości, która sięga po tych, którzy powinni szerzyć dobro i umiłowanie, a pod płaszczykiem tych wartości realizują swoje chore pragnienia.
W kraju zaczynają w dziwnych zabósjtwach ginąć księża, a sposób, w jaki są mordowani, wskazuje na egzekucje. Co mieli na sumieniu głosiciele słowa bożego, czy kościół jest w stanie przyznać się do tego, że jego słudzy nie są bez skazy i w czeluściach ich duszy kołatają się okrutne i bezwzględne myśli i pragnienia? Maggie O'Dell zaczyna prowadzić dochodzenie w tej sprawie, jednocześnie zajmując się sprawą okrutnych zabójstw młodych kobiet. Okazuje się, że w tą serię mordów zamieszana jest jej przyjaciółka, doktor Gwen Patterson. Czy coś łączy oba śledztwa? Czy potwór, z którym Maggie spotkała się cztery lata temu znowu powróci, przynosząc niespodziewaną propozycję? Czy uczucie do Nicka jest już czasem przeszłym? Zapewniam, że książka przyniesie wiele odpowiedzi, ale i mnóstwo kolejnych pytań, które niekoniecznie znajdą wyjaśnienie w tej odsłonie przygód agentki FBI.
"Zło konieczne” to trzymający w napięciu thriller ze znaną i lubianą bohaterką, która zawsze stoi po stronie prawa i stronie ofiar, a swoje życie i marzenia stawia na drugim miejscu. Nieprzerwanie walczy o sprawiedliwość i dąży do ukarania winnych. Czy jej się to udaje w pełni, czy czasami jest bezradna wobec kaprysów prawa i jego niuansów? Przekonajcie się sami. Zachęcam do sięgnięcia po całą serię z agentką Maggie O'Dell, ale książki można także czytać w przypadkowej kolejności, w niczym to nie przeszkadza. Świetna lektura dla miłośników dobrze skonstruowanych i wciągających thrillerów z ujmującymi bohaterami i potworami w ludzkich skórach. Polecam.


niedziela, 4 marca 2012

Colin Clark "Mój tydzień z Marylin"

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Znak. 

„Książę i aktoreczka” to film nakręcony na podstawie sztuki Terence'a Rattigana, w reżyserii Laurence'a Oliviera. W rolach głównych wystąpili: właśnie Laurence Olivier i Marylin Monroe. Wcześniej, sztuka ta wystawiana była na deskach brytyjskiego teatru, a Olivierowi partnerowała jego żona, Vivien Leigh, znana z roli Scarlett O'Hary w produkcji „Przeminęło z wiatrem”.

Książka, którą miałam przyjemność przeczytać, przedstawia krótki epizod z życia Colina Clarka, który w 1957 roku był trzecim reżyserem na planie filmowym „”Księcia i aktoreczki”. W swych wspomnieniach z tamtego okresu, wydanych przez wydawnictwo Znak, pod tytułem „Mój tydzień z Marylin”, opowiada o krótkich chwilach z życia wielkiej gwiazdy Hollywood, kiedy starała się być naprawdę sobą, a nie „nią”, czyli seks bombą wszech czasów. Wówczas okazywało się, że Marylin, a właściwie Norma Jean, jest zagubioną, depresyjną i pełną kompleksów małą dziewczynką, która nigdy nie miała dorosnąć. Akurat postać MM to mój konik, przeczytałam wiele książek dotyczących życia, dzieciństwa, kariery tej aktorki i „Mój tydzień z Marylin” stanowi doskonałe uzupełnienie zebranych już wiadomości. A także pewne potwierdzenie tego, co już ułożyło mi się w głowie i co w sumie jest wiadome i niezaprzeczalne. Marylin miała wrodzony talent do grania, jednakże w środku była stłamszona przez olbrzymią ilość doradców (Milton Green), czy przyklaskiwaczy (Lee Strasberg). Stając na planie filmowym z mistrzem desek teatralnych, Laurencem Olivierem, mając w głowie to, że jej rolę wcześniej grała Vivien Leigh, czuła niesamowitą presję, przez którą zdjęcia na planie przedłużały się w nieskończoność, bo Marylin albo notorycznie zapominała roli, albo w ogóle nie pojawiała się w studio. Krótka, pełna zabawy, wrażeń, ale pozbawiona seksu przygoda z Clarkiem, dała jej chwilę na zaczerpnięcie oddechu i pozwoliła dokończyć ten film. Może Colin Clark na próżno przypisuje sobie udział w sukcesie tej produkcji, a może naprawdę był swego rodzaju odskocznią dla amerykańskiej gwiazdy.
Krótko przed lekturą tej książki, obejrzałam film, nakręcony na jej podstawie. Nie jest to może wskazana kolejność, ale w sumie w niczym mi to nie przeszkodziło.
„Mój tydzień z Marylin” to właściwie smutna opowieść, ukazująca drogę do samozagłady, a może drogę do zniszczenia kobiety, która potrzebowała czasami chwili normalności i oddechu, zrzucenia z siebie maski MM i bycia po prostu sobą. Na pewno jest to lektura dla wielbicieli tej postaci, ale myślę, że przygodę z życiem i dorobkiem aktorskim Marylin Monroe można zacząć właśnie od przeczytania wspomnień Colina Clarka. Polecam.



sobota, 3 marca 2012

Rozwiązanie konkursu kryminalnego Agnesscorpio i Zbrodni w Bibliotece


Trochę spóźniam się z ogłoszeniem wyników, ale czasami uparty los kładzie pod nogi tak wiele przeszkód, że trzeba być naprawdę skocznym i równie upartym, aby je ominąć i nie stanąć w miejscu.
Ale mam nadzieję, że nie będziecie mieli mi za złe tego poślizgu w werdykcie. Który, nawiasem mówiąc, był bardzo trudny, bo jak zawsze uczestnicy konkursu ujawnili swoje erudycyjne zdolności, fantazję i znajomość tematu.
Ale do rzeczy.
Walczyliście o dwie książki: "Sprawę Rembrandta" Silvy i "Ostatnie kuszenie" McDermid. Najbardziej ujęły mnie dwie wypowiedzi. Jedna z nich opowiadała o bohaterze serii książek Nelsona DeMille-Johnie Correy'u, a druga w nader analityczny sposób przedstawiła detektywa Murdocha z serii stworzonej przez Maureen Jennings.

W związku z tym:
książka "Sprawa Rembrandta" trafia do Nikoliny H.,
natomiast "Ostatnie kuszenie" wędruje do Piotro Piotro.

Zwycięzcom serdecznie gratuluję, wszystkim dzękuję za nader ciekawe wypowiedzi, a Nikolinę i Piotra proszę o adresy do wysyłki nagród.

:))))

czwartek, 1 marca 2012

Arne Dahl "Europa blues"

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Muza.

To moje trzecie spotkanie z prozą Arne Dahla, a właściwie z serią o Drużynie A. I niech nikt nie myli tego z popularnym w latach dziewięćdziesiątych bodajże serialem amerykańskim. To tylko zbieżność nazw. „Europa blues” to czwarta odsłona tej serii, miałam przyjemność czytać dwie poprzednie, nie czytałam jedynie pierwszego tomu, ale mam zamiar to nadrobić. Drużyna A to elitarna jednostka szwedzkiej policji Rikskrim, stworzona do walki z przestępstwami o charakterze międzynarodowym. Dowodzi nią Jan-Olov Hultin, ale wiodące postaci to Paul Hjelm i Kerstin Holm. W skład teamu wchodzą także: Jorge Chavez i jego niedawno poślubiona żona, Sara Svenhagen. Układający na nowo swe życie Gunnar Nyberg i odkrywający uroki późnego ojcostwa, Viggo Norlander. A także jasnowłosy Arto Söderstedt. Jego udział w kolejnym śledztwie, prowadzonym przez Drużynę A, będzie znaczny.
Akcja rozpoczyna się w momencie odnalezienia resztek ciała pożartego przez rosomaki w sztokholmskim Skansenie. Po niezidentyfikowanej ofierze pozostało tylko kilka kości, lina i tajemniczy napis, który ma być zapewne wskazówką dla policji. Paul i Jorge zaczynają prowadzić trudne czynności operacyjne, ale już wkrótce mają miejsce kolejne wydarzenia, które wprowadzą Drużynę A na drogę śledztwa, pełnego tragicznych tajemnic z przeszłości. Z ośrodka dla uchodźców znika osiem wschodnioeuropejskich prostytutek, na cmentarzu żydowskim zostają odnalezione zwłoki szanowanego profesora, od lat prowadzącego prace nad ludzkim mózgiem. Dziewięćdziesięciolatek został zamordowany w sposób, wskazujący być może na zabójstwo rytualne. Co może łączyć te, zdawać by się mogło, zupełnie nie powiązane wydarzenia?
Paul Hjelm i jego koledzy rozpoczynają poszukiwanie punktów wspólnych, a to co odkryją, będzie zaskoczeniem dla wszystkich. Arto, który przebywa na urlopie w Toskanii, zostanie włączony do działań Europolu, bo część śladów będzie prowadziła do Mediolanu, natomiast inny trop sięga polskiego Lublina i Ukrainy. A nad wszystkim ciąży czas, kiedy ludzkość zapomniała o poszanowaniu ludzkiego życia, czyli okres II wojny światowej i masowe mordowanie ludności żydowskiej w obozach koncentracyjnych oraz przeprowadzanie na nich eksperymentów medycznych.
Arne Dahl stworzył misterną intrygę, w której wszystkie wątki, na pozór nie mające ze sobą nic wspólnego, wreszcie odnajdują brakujące części i tworzą jedną, przerażającą całość. Oprócz niesamowitej opowieści kryminalnej, „Europa blues” to także śmiała krytyka szwedzkiego społeczeństwa, ukazywanie jego wad, kpina z pewnych oczywistości świata współczesnego i ukazanie niechlubnej przeszłości. Kiedy to Szwecja, szczycąca się mianem humanitarnie neutralnego kraju, stworzyła w latach dwudziestych XX wieku Państwowy Instytut Higieny Rasowej w Uppsali, który stał się podwaliną antysemityzmu.
Seria o Drużynie A to nie tylko pasjonująca dawka sensacji, kryminału, wciągającego śledztwa, to także małe historie poszczególnych członków elitarnej jednostki, a także szersze spojrzenie na większe tragedie ludzkie, terroryzm, pedofilię, czy handel kobietami, o czym mowa właśnie w tej odsłonie. Polecam. To naprawdę wciągające i pobudzające do refleksji historie, zapewniające jednocześnie odpowiednią dawkę adrenaliny.