czwartek, 31 marca 2011

Uzależnienia ciąg dalszy...

Gdy wracałam z pracy, zajechałam do biblioteki. Oddałam książki, przywiozłam swoje, gdyż obiecałam pani bibliotekarce, że dostarczę "Bez przebaczenia" i "Zakręty losu", wraz z podpisem. A u mnie obietnica rzecz święta. Lecz nie miałam zamiaru nic wypożyczać, gdyż swojego osobistego stosu jeszcze nie pokonałam, a jeszcze coś tam do mnie do recenzji leci. Ale wiecie... to tak, jakby wielbiciela trawy wysłać na wakacje do Amsterdamu... Dostrzegacie delikatny związek?
Tak więc...
Proszę Państwa, oto stos:
I tak:
Trzy pozycje od góry to efekt mojej bibliowizyty.
"Kolekcjoner" otrzymałam od wydawnictwa Mira do recenzji.
"Cień wiatru" - zakup promocyjny w Amazonce.
"Na trzy sposoby" otrzymałam od wydawnictwa Replika do recenzji, czytam właśnie, jestem dalej niż w połowie i, jak widać, zakładka od Sabinki bardzo mi służy:)

środa, 30 marca 2011

projekty, plany, zmiany...

No i tak okazało się, że jestem niezwykle cenna dla mojego wydawnictwa:)
Nie powiem, cieszy mnie to bardzo, bo miło jest być przez kogoś docenianym. Ukończyłam niedawno książkę, którą postanowiłam wysłać do jednego z "dużych i znanych". Chciałam zobaczyć, czy nadal tak długo czeka się na odpowiedź, może sprawdzić, czy książka spodoba się innemu wydawcy? Sama  nie wiem. Odpowiedź dostałam po 2 tygodniach, poproszono mnie o przesłanie całości. Kolejna odpowiedź przyszła po miesiącu. Tekst został zaakceptowany, oczywiście wskazano fragmenty do poprawek i propozycje rozbudowania pewnych wątków. Bardzo mnie to ucieszyło, gdyż okazuje się, że nie jest tak źle na rynku wydawniczym, jak się o tym mówi, a poza tym książka się spodobała, to kolejna miła wiadomość dla autora. Jednakże okazało się, że mój obecny wydawca bardzo się do mnie przywiązał i chce, aby to było obopólne. W sumie jestem z nimi od mojego debiutu, dla autora to i wygodnie i bezpiecznie, gdy wydaje swoje teksty w jednym wydawnictwie. Tak więc moje kolejne książki ukażą się również w wydawnictwie Novae Res. To miło, gdy ktoś nas docenia i jeszcze okazuje to w tak sympatyczny sposób, jakim jest podpisanie nowej umowy na książkę.
W sumie... ta środa to całkiem fajnie się zaczęła:)))


wtorek, 29 marca 2011

Magdalena Lewańska "Detektyw i panny"

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Janka.

Po przeczytaniu książki Magdaleny Lewańskiej „Detektyw i panny”, mogę powiedzieć, że prawie mamy swojego Murdocha, czy Herkulesa Poirot. Może to trochę na wyrost, bo i czas inny i akcja toczy się w Niemczech, ale w końcu autorka jest Polką, więc jakiś pierwiastek ojczyźniany w końcu jest.
Pani Magdalena stworzyła świetną postać młodego, przystojnego policjanta, Dirka Tielke, który obejmuje posadę szefa Policji w małym miasteczku, w północnych Niemczech. Jest pełen zapału i wiary w swoje detektywistyczne umiejętności, jednakże w krótkim czasie po objęciu posady, orientuje się, że będzie miał małe szanse, aby w spokojnej mieścinie zamieszkałej przez poczciwych, znających się od lat mieszkańców, wykorzystać swoje dedukcyjne zdolności. Dirka zaczyna ogarniać nuda i znużenie i młody policjant zaczyna zastanawiać się nad trafnością swojego wyboru. Jednakże licho nie śpi i w końcu zaczyna się coś dziać.
Opowieść o przygodach dzielnego gliniarza składa się z dwóch odrębnych kryminalnych historii, w których Tielke realizuje się jako detektyw, a także jako mężczyzna. Bowiem rozwiązuje skomplikowane sprawy dotyczące morderstw i spotyka ukochaną kobietę. Na uwagę zasługuje także świetnie zilustrowany przez autorkę obraz małej społeczności, gdzie wszyscy wiedzą wszystko, a ludzie, tak jak wszędzie, popełniają błędy, miotają nimi namiętności, pragnienia i czasami wchodzą na złą drogę.
Obie historie kryminalne zostały bardzo ciekawie przedstawione, jest intryga, zagadka, szereg mylnych tropów i zaskakujące zakończenia. Poza tym na uwagę zasługuje język, jakim posługuje się autorka. Prosty, wciągający, wzbudzający jakieś dziwne poczucie sympatii i do narratora i do przedstawionych wydarzeń. Pomimo że te ostatnie, nie zawsze są wesołe czy sympatyczne. I to w tym wszystkim urzeka. Że autorka potrafiła zbudować tak ujmujących bohaterów, żyjących w świecie, w którym ja na przykład, bardzo chętnie bym się znalazła. A to wszystko okraszone intrygującymi historiami kryminalnymi. Jak dla mnie świetna lektura na wiosenne popołudnie, kiedy świeci słońce, przyroda budzi się do życia, a my możemy wspólnie z Dirkiem Tielke prowadzić pasjonujące śledztwo.
Mam nadzieję, że pani Lewańska planuje więcej odcinków przygód Dirka, bo chętnie przeczytałabym więcej o jego życiu i pracy w Kirchdorfie. A może w którejś z opowieści pojawi się jakiś związek z Polską? Lub współpraca z polskim odpowiednikiem Dirka? To byłby interesujący zabieg. Tymczasem polecam „Detektywa i panny” przede wszystkim wielbicielkom i wielbicielom kryminałów i to takich, gdzie sympatyczny humor i swojska atmosfera prowincji, tworzą tło do rozgrywających się wydarzeń.

poniedziałek, 28 marca 2011

Przeczytaj dziś, zanim nadejdzie jutro. Akcja Wydawnictwa ZNAK

Przeczytaj dziś, zanim nadejdzie Jutro

Ostanie badania czytelnictwa potwierdzają tezę, że Polacy przestają czytać. Szkoła – najbardziej naturalne miejsce – nie wyrabia nawyków czytelniczych – co trzeci uczeń i student nie sięgnął w ubiegłym roku po książkę.
Musimy to zmienić! Znak, jako wydawnictwo gromadzące wokół siebie środowisko wybitnych pisarzy, filozofów i naukowców, czuje się szczególnie zobowiązany do promocji kultury czytania. Dlatego przed zbliżającym się Światowym Dniem Książki rozpoczniemy akcję wspierającą czytelnictwo wśród młodzieży "Przeczytaj dziś, zanim nadejdzie Jutro. "

Zainspirowały nas działania, jakie przeprowadzono w Szwecji w ramach Läsrörelsen [Ruch Czytelnictwa]. Jego twórcy uznali, że wysoki poziom kultury czytania jest niezbędnym warunkiem istnienia demokracji. Początkowo była to inicjatywa intelektualistów i edukatorów, jednak z czasem akcja nabrała rozpędu i włączyły się w nią kolejne instytucje, ministerstwa i rząd Szwecji.
W trakcie projektu uruchomiono ponad 120 programów, w tym Ge dina barn ett språk, czyli Dajmy dzieciom język.
Dzieci i młodzież poproszono o wybranie książek, które mają największe szanse, by zachęcić ich rówieśników do czytania. "Jutro" Johna Marsdena znalazła się w tym zestawieniu jako jedyna książka spoza Szwecji. Właśnie dlatego zdecydowaliśmy się rozpocząć akcję w momencie wydania tej książki w Polsce.
Akcję przeprowadzono także w miejscach niekojarzonych dotąd z czytaniem – wybrane tytuły były między innymi dołączane w McDonald's do zestawów Happy Meal. Łącznie rozdano 1,2 mln egzemplarzy książek.

Przedstawiliśmy nasz projekt uczniom i nauczycielom. Rozmawialiśmy z młodzieżą o tym, co podoba im się w książkach. Dyskutowaliśmy z pedagogami o tym, jak mogą wykorzystać Jutro do rozmowy o uniwersalnych wartościach. Chcemy pokazać, że można o tych wartościach mówić współczesnym, przystępnym językiem. Że lektury szkolne nie muszą być nudne, a czytanie może być po prostu fajne.
W wyniku współpracy z dr Gabrielą Olszowską, recenzentką ministerialną i dyrektor krakowskiego gimnazjum, powstał szereg materiałów dydaktycznych ułatwiających przeprowadzenie lekcji [m.in. z języka polskiego, języka angielskiego, wiedzy o społeczeństwie].
W ramach akcji chcemy przekazać każdemu gimnazjum i szkole ponadgimnazjalnej zestaw materiałów edukacyjnych, egzemplarz powieści Johna Marsdena Jutro oraz materiały informujące o konkursie dla uczniów – przesłane materiały stanowić będą komplet narzędzi potrzebnych do przeprowadzenia lekcji.
Kontaktujemy się już ze szkołami, które bezpośrednio zapraszamy do wzięcia udziału akcji – skontaktowaliśmy się już z ponad dwoma tysiącami gimnazjów.
Wszystkie osoby, które chciałyby zgłosić swoją szkołę do udziału w akcji, prosimy o kontakt mailowy: jutro@znak.com.pl
Wkrótce ruszy również oficjalna strona http://www.seriajutro.pl

niedziela, 27 marca 2011

Czyszczenie bibliotecznych półek, część 5- WYNIKI LOSOWANIA

Dokonałyśmy oficjalnego, niedzielnego losowania, Madzia uważa, że jest to jej obowiązek i nawet dzisiaj mi o tym przypomniała.
A zatem...

Serdeczne gratulacje dla Lady Infantille. Proszę o podanie adresu do wysyłki na mojego maila. Nauczona doświadczeniem, wiem że nie należy wysyłać książek tylko priorytetem, bo w ten oto sposób ostatnia przesyłka do Domi zaginęła:( Domi dostanie ode mnie niespodziewankę-pocieszankę, bo książka się jej należy, ale ja już mogę powiedzieć, że nie lubię Poczty Polskiej :(((

Joaquin "Jack" Garcia "Gangster. Prawdziwa historia agenta FBI, który przeniknął do mafii"

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Znak.



Przykazania prawdziwego gangstera:
1.Nosi eleganckie ubrania i buty z najwyższej półki.
2.Jest zawsze dobrze obstrzyżony.
3.Regularnie odwiedza salon kosmetyczny, robi manicure i pedicure.
4.Nigdy nie nosi portfela, pieniądze spina gumką-recepturką, na wierzchu zawsze zostawiając banknot studolarowy.
5.Gdy płaci w barze za drinka, nigdy nie bierze reszty.
6.Swojego capo całuje w policzek na przywitanie.
7.Lubi dobrze zjeść, zna się na najlepszych potrawach, nigdy nie korzysta z menu.
8.Potrafi wycenić diament, rzucając na niego tylko okiem. To samo zrobi z Twoim zegarkiem.
9.Nigdy nie wchodzi do baru i nie pyta „jakie macie piwo?”
10.Daje komuś, komu chce okazać szacunek, kosztowne prezenty (które zapewne sam ukradł, albo „spadły z ciężarówki”).

To tylko kilka z wyznaczników prawdziwego gangstera, których musiał nauczyć się Joaquin „Jack” Garcia, tajny agent FBI, który przeniknął do struktur mafii rodziny Gambino i stał się jednym z nich. Jako Jack Falcone został bliskim współpracownikiem capo Grega DePalma. Bezlitosnego gangstera, który po wyjściu z więzienia po kolejnej odsiadce, zaczyna odzyskiwać swoje wpływy na mieście. O tym właśnie jest książka „Gangster”. A właściwie wspomnienia tajniaka z FBI, którego życiorys mógłby posłużyć za scenariusz filmu sensacyjnego, gdzie strzelaniny, pogonie, wymuszenia, zabawy, nocne kluby, dziewczyny, stanowiłyby otoczkę głównego wątku infiltracji.
Wspomnienia Garcii napisane są żywym językiem, który wciąga w tę opowieść o życiu mafijnych rodzin, ich dziwnym kodeksie, zasadach, a czasem ich braku, a także o honorze starych gangsterów, którzy nigdy nie wydaliby swoich szefów, nawet kosztem wieloletniego pobytu w zakładzie karnym. A osoby mające kogokolwiek z rodziny w FBI, są nietykalne. Bo mafia boi się agentów FBI, DEA i stara się nie wchodzić im w drogę. Co oczywiście, biorąc pod uwagę charakter jej działalności, jest sztuką samą w sobie.
Polecam książkę „Gangster” wszystkim tym, którzy interesują się takimi sensacyjnymi tematami, którzy chcą poczytać o dniu powszednim przeciętnego mafiosa, a także o życiu człowieka działającego w kilku wcieleniach, narażającego się każdego dnia i mającego problem z ustaleniem, kim naprawdę jest. Bo to nie tylko opowieść o gangsterskim świecie i o tym, w jaki sposób mafia zarabia pieniądze, to także historia człowieka, który kosztem własnej rodziny i normalnego życia, zrobił coś, co przyczyniło się do licznych aresztowań w światku nowojorskiej La Cosa Nostra. A czy on sam został za to doceniony? Hm... Przekonajcie się, jeśli chcecie...

„Gangsterzy nie pozywają innych gangsterów, gangsterzy ich zabijają”.

„Jeśli masz powiązania z FBI, w świecie mafii jesteś nietykalny”.

„Raz na wozie, raz w nawozie”.

sobota, 26 marca 2011

Spotkania oficjalne i nie tylko:)

Ja i moja przyjaciółka-pisarka, Ewa Kopsik, wróciłyśmy wczoraj ze spotkania z czytelnikami w poznańskiej Księgarni "Między Słowami". Było to fantastyczne wspólne spotkanie, we wspaniałej atmosferze i scenerii, którą stworzyły właścicielki księgarni- Beata i Paula. Tak nam się świetnie rozmawiało, że nieomal spóźniłyśmy się na pociąg do Wrocławia i tylko dzięki rajdowej jeździe Pauli po poznańskich ulicach, zdążyłyśmy wsiąść do pociągu:)
Dziękujemy wszystkim za przybycie i za stworzenie tej przemiłej atmosfery.
Dodatkowo pojawiła się nowa ciekawa propozycja, dla mnie i dla Ewy, o której szerzej wkrótce.

A tutaj kilka zdjęć, z wieczoru poprzedzającego wyjazd do Poznania i z samego spotkania w Księgarni "Między Słowami"

Ja, Ewa i Madzia na wrocławskim Rynku:














Madziucha i jeden z wrocławskich Krasnali:














"Kobiety z pasją", czyli ja i Ewa Kopsik w Księgarni "Między Słowami":














































































środa, 23 marca 2011

Czyszczenie bibliotecznych półek, część 5

Wiosna, więc czas na porządki:) Teraz proponuję wam thriller Johna Darntona "Bliźnięta"

Nowojorski reporter Jude Harley, zatrudniony w gazecie specjalizującej się w sensacyjnych wiadomościach, przygotowuje tekst na temat morderstwa dokonanego na młodym człowieku, którego tożsamości można się jedynie domyślać. Dziennikarz natyka się na coraz dziwniejsze okoliczności tej zbrodni. Sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej, gdy u progu własnego mieszkania Jude zastaje swego... sobowtóra



Na zgłoszenia mających chrapkę na tę książkę czekam do niedzieli, moja Madzia wylosuje szczęśliwy los:)

Kilka słów Magdaleny Zimniak o "Bez przebaczenia"

Pisarka, autorka świetnej powieści "Willa", Magdalena Zimniak o moim debiucie:
PRZECZYTAJ

"Sosnowe dziedzictwo" Maria Ulatowska

Książka Marii Ulatowskiej „Sosnowe dziedzictwo” śmiało może być nazwana lekiem na całe zło, oczyszczeniem, powiewem optymizmu i ogromnym zastrzykiem pozytywnego nastawienia. Do wszystkiego. Do świata, do ludzi, zwierząt, otaczających nas obrazów. Poznajemy losy młodej i pięknej Anny Towiańskiej, która odziedzicza podupadły dworek na Kujawach. Trafia do małego miasteczka, gdzie wszyscy znają wszystkich. Cały wszechświat zdaje się skłaniać ku temu, by pomagać nowej mieszkance dworku. Od razu zostaje zaakceptowana przez tubylców, znajduje chętnych ludzi do pomocy, przygarnia ranną suczkę, dzięki której poznaje przystojnego weterynarza Grześka. Anna nie napotyka na swojej drodze najmniejszych trudności, wszystko jej sprzyja i toczy się wedle ustalonego przez opatrzność planu. Żeby młodej Towiańskiej się udało. Do tego dochodzą liczne reminiscencje do lat wojennych i do końcówki XX wieku, które naprawdę wzbogacają akcję i sprawiają, że od początku czytelnik chce poznać, co się za tym kryje.
Nie chcę tutaj streszczać całej powieści, bo nie o to chodzi. Książka jest napisana lekkim i przyjemnym stylem, przedstawione obrazy napawają optymizmem i wiarą w to, że gdzieś tam jest takie miejsce na ziemi, w którym życzliwość, zaufanie i dobroć są wartościami przestrzeganymi i pielęgnowanymi przez wszystkich ludzi. Jednakże jestem realistką i wiem, że to tylko ułuda, literacka fantazja autorki, która jak sama mówi, chciała stworzyć opowieść o dobrych ludziach i dobrym świecie, pozbawionym okrucieństwa i zła.
To prawda, że nie przepadam za takimi książkami, lubię akcję, sensację, krew, broń i czarne charaktery, mroczne dusze i mrożące krew w żyłach tajemnice. Tutaj oczywiście tego nie ma. Co nie zmienia faktu, że nawet najbardziej krwiożerczemu umysłowi należy się chwila wytchnienia. Chwila spokojnego oddechu. Odstresowania. Odbudowania w sobie wiary w ludzi i w świat. Wiary w to, że każdy z nas może odnaleźć swoje miejsce na ziemi i wcale nie musi nim być podupadły dworek, odziedziczony po przodkach. Może nim być pasja, hobby, jakieś nowe zainteresowanie, nowo napotkana osoba. Może tym być spełnienie skrywanych do tej pory marzeń, w które wierzyliśmy, ale nie mieliśmy odwagi, aby spróbować je realizować. Może być wszystko. Bo taka wiara w odnalezienie własnej drogi jest nam niezbędna, tak jak czyste powietrze i woda. I może warto przeczytać właśnie taką książkę, która napełni nas optymizmem i radością do świata i do ludzi. By po pewnym czasie wyczerpać się, wskutek prozy życia, okrucieństwa i zła. A wtedy… sięgniemy po kolejną opowieść o świecie bez wad, ludziach o szczerych sercach i realizacji własnych marzeń. Naładujemy baterię. I w drogę! Pomyślmy o historii Anny Towiańskiej i stwórzmy własną:)

wtorek, 22 marca 2011

"Cień gejszy" Anna Klejzerowicz

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Replika


[…] Każdy cenny klejnot, przyciąga do siebie zbrodnię”.
Arthur Conan Doyle

Gdy zasiadłam do lektury kolejnej książki Anny Klejzerowicz, zatytułowanej „Cień gejszy”, czy wiedziałam czego się spodziewać? Ależ oczywiście, że byłam dobrze przygotowana. Po „Sądzie ostatecznym” i „Ostatnią kartą jest śmierć”, oraz po zbiorze opowiadań „Złodziej dusz”, nie na darmo nazwałam autorkę „moją ulubioną kryminalistką”. Bo w jej książkach jest zawsze zawiła intryga, zagadka, żmudne dochodzenie prawdy, trup ściele się gęsto, a bohaterowie dają się lubić, a nawet można się w nich zakochać. Tak więc z radością, otwartym umysłem i oczekiwaniem na niewątpliwą przyjemność z czytania, zasiadłam do lektury.
Ale Anna Klejzerowicz nie byłaby kryminalną babką, gdyby i tym razem mnie nie zaskoczyła. Bo książka wciąga od pierwszych stron. To akurat znam, w przypadku jej twórczości. Ale przedstawione w niej wydarzenia, sięgające roku 1905 i bohaterów żyjących w Japonii, w Tokyo, tajemnica, która już od początkowych stron zdaje się wypełzać z kartek i niemal do samego końca utrzymuje czytelnika w niepewności, sprawia że ma się nieopanowaną ochotę zajrzeć na ostatnią stronę. Co, w przypadku tego gatunku, jest wszakże zbrodnią samą w sobie! Tak więc zagryzając zęby, warcząc, wzdychając i wydając inne onomatopeiczne odgłosy, postanowiłam wytrwać, chociaż pokusa była wielka. I pewnie dlatego też, „połknęłam” tę książkę w sumie w 24 godziny, odliczając czas, kiedy byłam w pracy i robiłam inne rzeczy, zwane „obowiązkami domowymi” (czy tylko ja nie lubię tego określenia?)
Tak więc czytałam, przeżywałam, denerwowałam i… uczyłam się. Tak, właśnie. Uczyłam. Bo „Cień gejszy” to nie tylko kryminał, to także niezła lekcja historii, dotycząca Japonii, jej wojny z Rosją na początku ubiegłego wieku, budowy kolei transsyberyjskiej i wielu autentycznych wydarzeń. A także lekcja sztuki, dzięki której dowiedziałam się, jak powstawały drzeworyty, kto je tworzył, jakie było największe wydawnictwo w tamtych czasach w Kraju Kwitnącej Wiśni i kim były gejsze. To wszystko daje fantastyczne tło do przedstawionych w książce wydarzeń i godna podziwu jest tutaj konstruktywna wyobraźnia autorki, która połączyła wydarzenia sprzed ponad stu lat, z obecnymi czasami i stworzyła doskonałą konstrukcję zależności i chronologii wydarzeń. Za to dziękuję i wyrażam szczery podziw. Bo wszystko jest autentyczne, realne i zrozumiałe. Bo tak jak i obecnie, tak i kiedyś ludzie kochali się, nienawidzili i zabijali, a powodem często były po prostu… pieniądze. Tak jest zbudowany świat i my, ludzie. W „Cieniu gejszy” odnajdziemy i zdradę i stracone zaufanie, tragiczną miłość, morderstwa i współczesne afery polityczne. Ta książka to sieć powiązań i zależności odległych światów.
Polecam „Cień gejszy”, gdyż jest to kryminał z historią w tle, z Japonią w tle, a dodatkowym atutem są tutaj postaci głównych bohaterów, których znamy już z „Sądu ostatecznego”. Tak więc dziennikarz śledczy, Emil Żądło, jego ukochana Marta i przyjaciel Emila-komisarz Zebra. Jeśli lubicie zagadki, zagmatwane historie z przeszłości, połączone z obecnymi wydarzeniami, intrygi, wątek miłosny i akcję kryminalną, to ta książka na pewno jest dla was. Dajcie się uwieść czarowi dawnej Japonii i zagadkowemu spojrzeniu gejszy. Bo warto!

poniedziałek, 21 marca 2011

"Pod gwiazdami smoka" Maureen Jennings

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa "Oficynka"

Kolejna odsłona przygód detektywa Murdocha i kolejne emocjonujące śledztwo. Książka „Pod gwiazdami smoka” Maureen Jennings to kryminał, którego realia osadzone są w dziewiętnastowiecznym Toronto. Głównym bohaterem serii jest detektyw William Murdoch, dokładny, oddany swojej pracy przystojniak, kochający krawaty, taniec, jazdę na rowerze i sprawiedliwość. Mężczyzna po przejściach, spragniony miłości, tęskniący za utraconą ukochaną kobietą, którą zabrała bezlitosna choroba. A także gliniarz w każdym calu, nie dający się zbyć byle czym i z determinacją dążący do prawdy.
W tym „odcinku” przygód detektywa jesteśmy świadkami jego zmagań z zagadkowymi morderstwami ludzi z niższych warstw społecznych, ściśle powiązanymi z osobami z „wyższej sfery”. Akcja rozpoczyna się od zabójstwa byłej akuszerki, Dolly Merishaw, która znana była z tego, że pomagała wielu kobietom w „rozwiązywaniu problemów”. Na początku śmierć Dolly traktowana jest jako nieszczęśliwy wypadek, ale wkrótce, po zbadaniu ciała przez koronera, którym okazuje się być piękna Julia, okazuje się, że było to morderstwo. Wówczas Murdoch wkracza do akcji i systematycznie, z wrodzoną zawziętością prowadzi śledztwo, nie dając się zastraszyć pozycją, prestiżem, czy władzą wyżej postawionych ludzi.
Bo trop prowadzi od „rynsztoka” aż po salony lepiej urodzonych. W tym wszystkim pojawia się dramat opuszczonych dzieci, nieszczęśliwy los niepełnosprawnej dziewczyny, którą wszyscy uważają za osobę niespełna rozumu i pragnienie miłości. Które ogarnia nawet tych żyjących na wysokiej stopie, wedle sztywnej etykiety. Niestety… ludzie są stworzeni do miłości, do bliskości i brak tych uczuć często popycha ich do skrajnych zachowań i decyzji.
Oczywiście detektyw Murdoch odnajduje wszystkie brakujące elementy układanki i dochodzi prawdy, okrutnej, smutnej i bolesnej. I w tej odsłonie poznajemy kolejne wątki z życia detektywa, w jego życiu pojawiają się kobiety i nawet element współzawodnictwa o jego zainteresowanie. To chyba taka zapowiedź sercowych perypetii, które być może pojawią się w dalszych częściach.
Polecam lekturę tego kryminału wszystkim tym, którzy oczywiście lubią ten gatunek i są ciekawi metod detektywistycznych, stosowanych ponad sto lat temu. To taka dodatkowa atrakcja, oprócz zagadki i tajemnicy i oczywiście osoby samego Murdocha, który jest człowiekiem o wielkim sercu, ale chyba trochę skomplikowanej duszy. Chętnie poodkrywam kolejne karty z jego przeszłości, towarzysząc mu jednocześnie w następnych, pasjonujących śledztwach.

listy, lektury, inspiracje

Odbieram poranną pocztę i co widzę? Kolejny przemiły list od jednej z czytelniczek. Wszystkie te maile zbieram sobie w jednym pliku, na starość będę miała co czytać i co wspominać:)
Ale ten dzisiejszy krótki mail wrzucam tu:

Pani Agnieszko,
ślę wielkie słowa uznania. Gratuluję i podziwiam talent. Jest to jedna z najlepszych książek, jakie czytałam, a proszę mi wierzyc, że w swoim zyciu trochę już ich przeczytałam. Z niecierpliwością czekam na kolejne części przygód braci Borowskich. Mam nadzieje, że będę miała zaszczyt i przyjemność przeczytać dalszy ciąg "Zakrętów losu". Pozdrawiam i życzę dalszych sukcesów i tak wspaniałych publikacji.

Takie słowa to chyba dla każdego autora coś wspaniałego i jedna możliwa zapłata i nagroda, za wszystkie nieprzespane noce.

A nawiązując do nieprzespanych nocy... Czytam teraz "Cień gejszy" Ani Klejzerowicz. Książka jest niesamowita, wciąga, wsysa i miesza w głowie. Kocham kryminały i muszę zużywać naprawdę wielkie pokłady silnej woli, aby nie zajrzeć na koniec. Bo zagadka jest naprawdę intrygująca. Poza tym dzięki tej lekturze wzbogacam wiedzę na temat historii, kultury i sztuki Japonii i już zaczynam się rozglądać za drzeworytami do salonu.
Aniu, wielki ukłon w Twoją stronę. Kryminał i szeroka wiedza na temat japońskiej sztuki, to naprawdę DUŻA rzecz :):):)

sobota, 19 marca 2011

Sala samobójców

"SALA SAMOBÓJCÓW"
Czy można być niewidzialnym? Żyć w wielkim domu, ale być niedostrzeganym przez bliskich? Mieć wszystko, a tak naprawdę nie mieć nic. Mieć rodziców, znajomych, ale tak naprawdę być samotnym? Przez dziesięć dni nie wychodzić ze swojego pokoju i nie zaniepokoić tym swoich rodziców? Mieć przyjaciół, ale tak naprawdę mieć wrogów? Owszem. Jest to możliwe. To właśnie przeżywa bohater filmu „Sala samobójców”, Dominik. Osiemnastolatek, który ma sto dni do matury. Kim są jego rodzice? Matka, wykształcona, nieco porywcza, właścicielka firmy reklamowej. Ojciec, stonowany, prawie zawsze nad sobą panujący (prawie), robiący karierę w polityce. Mieszkają w pięknym domu, mają gosposię, Dominik jest przywożony i odwożony do prywatnego liceum przez osobistego szofera. Ma wszystko. Dosłownie wszystko, o czym mógłby marzyć osiemnastolatek. Lecz nie ma jednej jedynej rzeczy, na której mu najbardziej zależy. Zainteresowania rodziców. I ich wsparcia. I zrozumienia. Zrozumienia jego inności, jego wrażliwości i jego potrzeby miłości.

Czy wiecie jakie książki czytam? Czy wiecie jakiej słucham muzyki? Czy znacie moje pasje? Zainteresowania? Czy wiecie jakiej orientacji seksualnej jestem? Lubię dziewczyny? A może kocham się w koledze? A może sam jeszcze nie wiem? Może szukam własnej drogi ale potrzebuję was, do cholery! Może potrzeba mi tej iskierki uwagi, która sprawi, że dostrzeżecie coś więcej, poza karierą, pieniędzmi, kolejnymi spotkaniami, czy rautami z kimś, kto może was popchnąć wyżej, w tej waszej pogoni za sławą, blichtrem, władzą i kasą.

Na pewno takimi słowami mógłby się zwrócić Dominik do swoich rodziców. Ale nie zrobił tego. Bo chłopak znalazł w internecie stronę „sala samobójców” i spotkał tam ludzi, którzy także szukają wyjścia. Wyjścia z tej gry, zwanej życiem. Dominik oczywiście na początku wcale nie myśli o odebraniu sobie życia. Ale wiele się zmienia. I chłopak wreszcie nie jest sam. Żyje w wirtualnym świecie, poznaje dziewczynę, Sylwię, która zaczyna dla niego coraz więcej znaczyć. I w końcu... ma rodzinę.
Ale... czy na pewno?
To musicie zobaczyć sami.
Na uwagę zasługuje również świetna ścieżka dźwiękowa, a także ciekawa animacja komputerowa.
Według mnie, jest to film, który powinien obejrzeć każdy rodzic, zwłaszcza nastolatka. My byliśmy na seansie z naszym szesnastoletnim synem, który wyszedł z kina bardzo poruszony.
Dodam jeszcze, że końcowe ujęcie wbiło mnie w fotel i chyba nie tylko mnie, bo gdy zgasł ekran, cała sala siedziała w milczeniu i to było chyba jedyną możliwą reakcją na ten film.

Jedna z piosenek z filmu: POSŁUCHAJ

piątek, 18 marca 2011

Kolejna fajna książka do przeczytania:)

No właśnie. Kolejna. Dobrze, że weekend nadchodzi:)
Dzisiaj dotarła do mnie przesyłka z wydawnictwa Replika, z najnowszą książką mojej ulubionej "kryminalistki", Ani Klejzerowicz:)
Serdecznie dziękuję!!!


"Cień gejszy" Anna Klejzerowicz

Miłość, sztuka, pieniądze i śmierć splatają się w fascynującą fabułę powieści Anny Klejzerowicz.Spokojne życie znanego gdańskiego dziennikarza - Emila Żądło - zostaje zakłócone: okazuje się, że ktoś podszywa się pod niego na licznych forach internetowych. Zostawiane komentarze dotyczą zagadkowych japońskich drzeworytów. Zaintrygowany sprawą Żądło rozpoczyna prywatne śledztwo.
Choć akcja powieści rozgrywa się w dzisiejszym Gdańsku, czuć w niej niewątpliwie powiew Dalekiego Wschodu. Jaki związek z morderstwami popełnianymi w polskim mieście ma historia drzeworytów? Dziennikarz, w towarzystwie swojej ukochanej Marty, próbuje rozwiązać tajemnicę, której korzenie sięgają Japonii początków XX wieku. Oboje odkrywają przy tym piękną, ale burzliwą historię miłosną, której echo wciąż pobrzmiewa, mimo upływu lat...
"Cień gejszy" w fascynujący sposób wiedzie nas przez historię i współczesność, odkrywając sekrety miłości i sztuki. Powieść trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej strony, przez co zainteresuje zarówno miłośników kryminałów, jak i romantycznych historii.

Anna Klejzerowicz - pisarka, dziennikarka i fotografka. Autorka zbioru opowiadań Złodziej dusz oraz powieści kryminalnej Sąd Ostateczny. Miłośniczka Gdańska, przyrody, tajemnic i kotów.




czwartek, 17 marca 2011

Magdalena Zimniak 'Willa"

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Janka

„Nie ma rzeczy gorszej niż strach bezprzedmiotowy, strach przed nieznanym, przed groźną tajemnicą, która zdaje się czaić wszędzie.”
Gustaw Herling-Grudziński

Zupełnie nie wiem jak zacząć. Co napisać? Jak przekazać lawinę uczuć, wrażeń jaka buzuje we mnie po zakończeniu lektury książki Magdaleny Zimniak, pt.:”Willa”. Ta powieść poraża, miażdży, sprawia że nie jest się w stanie myśleć o czymkolwiek innym, tylko o losach bohaterów. Zagmatwanych, dziwnych, okrutnych, ściśle ze sobą powiązanych. Bohaterką „Willi” jest Marzena Rościcka, żona doktora literatury francuskiej, przystojnego, wykształconego erudyty, Artura Rościckiego. Są kochającym się małżeństwem, szaleją za sobą, pragną, pożądają, pieszczą, kochają niemal co noc. Zamieszkują w starej willi, w której Artur tworzy dla żony świat doskonały. Bo on, uniwersytecki wykładowca, autor poczytnej książki musi mieć doskonały dom, doskonałe życie i doskonałą żonę. Która nie powinna na przyjęciu dla wysoko sytuowanych znajomych mylić Flauberta z Proustem. Takie zachowanie zasługuje na jedno: zamknięcie w ponurej piwnicy o zimnej betonowej podłodze. Właśnie od tego zaczyna się akcja książki. Nie chcę zbyt wiele pisać o treści, napomknę tylko, że akcja dzieje się w dwóch strefach czasowych: teraz i końcówka lat sześćdziesiątych, a potem siedemdziesiątych. Jest wiele nawiązań do ówczesnych wydarzeń politycznych, które, wbrew pozorom, odciskają piętno na życiu bohaterów powieści.
Marzena Rościcka to wychowanka domu dziecka, która, gdy trafia do rodziny adopcyjnej, aż do końca życia swoich przybranych rodziców, walczy o ich miłość i słowo akceptacji jej, jako ich pełnoprawnej córki. Na próżno. Potem, wiąże się z Arturem, który formuje ją na podobieństwo idealnej żony i kreuje jej rzeczywistość, wedle własnych upodobań. Planuje jej każdy dzień, zleca lektury, które jako żona doktora literatury francuskiej powinna znać i nieustannie kontroluje.
Mogłoby się wydawać, że to opowieść o kobiecie uzależnionej od męża, kobiecie uległej, kobiecie o spaczonym postrzeganiu wolności. Lecz tak nie jest. To trzymający w napięciu thriller, z elementami horroru nawet, z głębokim psychologicznym zarysem postaci. Mrożąca krew w żyłach historia utraconej miłości w imię ocalenia życia ukochanej osoby i związania się z potworem bez serca. Który nie zawaha się przed niczym, byleby tylko zdobyć kobietę, którą chce mieć na własność. To historia wydarzeń sprzed lat, które odcisną niewyobrażalne piętno na życiu dwójki bohaterów, mieszkających w tytułowej willi. I zaważą nie tylko na ich życiu, ale także zmienią los innych ludzi, którzy są związani z Marzeną. Bo Marzena jest kluczem, drogą, a jednocześnie zagadką, tajemnicą sięgającą przeszłości.
Polecam książkę Magdaleny Zimniak wszystkim tym, którzy lubią skomplikowane charaktery, zagmatwane losy bohaterów, nie boją się ostrych scen i umieją trzymać nerwy na postronku. Bo czasami... zgrzytałam zębami i miałam ochotę kląć i rzucać czymś ciężkim.
A wywołać taki stan u czytelnika, to prawdziwa sztuka. Wielki ukłon i szacunek w stronę autorki, „Willa” to naprawdę świetny kawał polskiej prozy.
Dodam jeszcze, że powieść ta była nominowana do nagrody Srebrnego Kałamarza 2010, a przeczytałam ją dzięki uprzejmości wydawnictwa Janka. Serdecznie dziękuję za tę pozycję, warto było nie spać w nocy!



Uzależniona

Wiem, powtarzam się, ale jestem uzależniona od książek, muzyki, coca-coli, tańca, uszczypliwych żartów i serialu Supernatural.
A teraz prezentuję najnowszy stosik:)

I tak:
Roberts i Crais - mój nabytek
Polakowa - nagroda za recenzję w Klubie Dla Ciebie
Garcia - rozpoczęłam współpracę z wydawnictwem Znak i jest to wybrana przeze mnie pozycja do zrecenzowania.

W świetle tego, że piszę opowiadanie i rozpoczęłam pracę nad kolejną książką, a mój wydawca szykuje następne spotkania... hm... taka druga Agnieszka, to byłoby naprawdę coś dużego (nie mówię o sobie, chociaż... dobra, to lustro tak poszerza!)

niedziela, 13 marca 2011

Wywiad ze mną w kwartalniku "Szafa"

Wywiad, który przeprowadził ze mną pan Jerzy Reuter, ukazał się literackim kwartalniku "Szafa".

SZAFA

Serdecznie dziękuję za świetną rozmowę i przemiły kontakt:)

sobota, 12 marca 2011

Prezenty? Czemu nie:)

Takie niespodziewanki to ja lubię:)

Paczuszka od wydawnictwa Janka (najnowsza książka Magdaleny Zimniak "Willa" i Magdaleny Lewańskiej "Detektyw i panny".)
I od wydawnictwa Oficynka, w której znalazłam kolejne przygody detektywa Murdocha, czyli "Pod gwiazdami smoka" Maureen Jennings.

Gdybym tylko jeszcze mogła prosić o przedłużenie doby, to byłoby cudownie!
Tyle świetnych książek do przeczytania.
Tyle projektów do skończenia.
Tyle kampanii w firmie do przeprowadzenia.
Tyle spotkań, wyjazdów...

Postuluję o troszkę więcej czasu, więcej sił, a mniej ogarniającego mnie czasem zmęczenia:)


środa, 9 marca 2011

do poczytania...

taki sobie i mamuśce stosik zafundowałam:)
część to osobiste zakupy, część wypożyczona z biblioteki...

Mama już wyrwała mi "Sosnowe dziedzictwo", dobrze że zdążyłam fotę cyknąć:)


niedziela, 6 marca 2011

Projekt "Zwierzak"

Zostałam zaproszona do udziału w szlachetnym projekcie, mającym na celu niesienie pomocy bezdomnym zwierzętom. Kilkunastu polskich autorów jest własnie w trakcie pisania opowiadania, lub opowiadań, w całości poświęconych zwierzętom. Panuje tu zupełna dowolność co do postaci głównego bohatera, opowiadanie musi jednakże być związane ze światem zwierzęcym. Zbiór zostanie wydany przez Wydawnictwo Prószyński, wstępna data premiery to październik 2011 roku, a dochód zostanie przekazany na pomoc dla bezdomnych zwierząt.
Gdy pojawi się więcej informacji na ten temat, będę umieszczała kolejne newsy na blogu. Cel jest szlachetny i jestem bardzo szczęśliwa, że wspaniała Maria Ulatowska zaprosiła mnie do tego projektu. Moje opowiadanie będzie poświęcone mojemu kotu Rudolfowi, który zbyt szybko udał się w podróż za Tęczowy Most. Będzie i wesołe i wzruszające. I też trochę smutne.
Tu zdjęcie głównego bohatera:

Wyniki losowania, część 4:)

Wraz z Madzią już wiemy do kogo trafi książka "Przekonać Annie". Magducha wpadła prosto z podwórka, aby wylosować szczęśliwy los. A było tak:

Do konkursu zgłosiły się:















Wszystkie zgłoszone osoby zostały... ukryte:)















I Madzia wylosowała:


Serdecznie gratulujemy DOMI :) Adres do wysyłki proszę przesłać na mojego maila.
Już wkrótce odsłona 5 :)

sobota, 5 marca 2011

Sobotni poranek...

Tak mnie naszło, aby opisać mój standardowy sobotni poranek. Niemal zawsze jest tak, że dzień wcześniej, czyli w piątekweekendupoczątek, obiecuję sobie, że na drugi dzień będę spała do oporu. Czyli minimum do dziesiątej. Próżne deklaracje, gdyż o ósmej jestem już na nogach. Obudzona przez: biegające, tupiące wręcz koty, szczekanie psa na dworze, kuchenne odgłosy, wydawane przez mojego małża, Magdę, która przychodzi się przytulić, a potem włącza w swoim pokoju bajki... Kubę, u którego w pokoju coś dudni, co zapewne jest Slipknotem lub Drowning Pool.
Tak więc wstaję.
Robię to co zwykle, czyli to co człowiek robi po przebudzeniu, wiecie, zwisam głową w dół i wydaję piskliwe dźwięki...
E, to nie tutaj...
Tak więc, po doprowadzeniu się do stanu używalności, a przynajmniej do stanu, w którym mogę pokazać się członkom stada i tylko stada, piję kawę. Ogarniam wzrokiem panujący w domu chaos i robię plan co najpierw... A w głowie kołacze się nowy plan książki, przez który nie mogłam w nocy spać i już czuję mrowienie w palcach, bo niczego teraz bardziej nie pragnę, jak złapać mój święty zeszyt i poczynić w nim notatki.
A tu taka proza życia, jak śniadanie, sprzątanie, pranie, zakupy...
Małż patrzy na mnie i mówi:
- Już cię nosi? Co tym razem?
Przedstawiam to, co urodziło się nocą w mojej głowie i cieszę się, gdy kiwa głową z aprobatą.
Lecz nie mamy czasu na dłuższe dysputy, gdyż koty dopominają się o jedzenie, psa trzeba zawołać na śniadanie, dzieci też (kolejność dowolna), tak więc moje swędzące palce mogą poczekać. Muszą poczekać.
W międzyczasie, popijając poranną kawę, włączam laptopa, sprawdzam pocztę, która zawsze jest przepełniona, witam się z moimi przyjaciółkami, zaglądam na facebooka, wrzucam coś na CPA. Taras otwarty, koty wylegują się w promieniach słońca, które wreszcie postanowiło dać nam trochę siebie. I w takich momentach, naprawdę czuję się dobrze. Jestem szczęśliwa i mam wrażenie, jakby nie było rzeczy, której bym nie podołała.
I Wam też życzę takich słonecznych poranków. Budujących, podnoszących na duchu. Takie tam poranne frazesy, ale jakoś mnie wzięło i musiałam się tym z wami podzielić.
Bo życie składa się właśnie z takich poranków i cudowne jest, gdy uświadomimy sobie, że kolejny dzień przed nami, podczas którego możemy zrobić tak wiele i który może przynieść szereg niespodzianek. Oby tylko tych dobrych:)

środa, 2 marca 2011

"Spalona róża" Anna Walczak

„Kocha się za nic. Nie istnieje żaden powód do miłości”, tak napisał Paulo Coelho.

I to jest właśnie cudowne. Kocha się za nic. Patrzysz na tę drugą osobę i nagle czujesz przyśpieszone bicie serca, jakieś dziwne mrowienie, zawrót głowy. A jeśli… to nie jest takie proste? Takie oczywiste? Wcale nie trafia cię jak grom z jasnego nieba? Bo ty tę drugą osobę znasz bardzo długo? Wiesz o niej wszystko. I… nienawidzisz jej? Ranisz ją? Doprowadzasz do łez? I sprawia ci to przyjemność? Co wtedy? Gdy nagle orientujesz się, że w jej oczach dostrzegasz pragnienie ciepła, uczucia i nie zdajesz sobie sprawy, że w twoich oczach jest dokładnie to samo!
Książka „Spalona róża” Anny Walczak jest opowieścią o potędze uczucia. O miłości silniejszej niż nienawiść, nawet silniejszej niż śmierć. Akcja dzieje się w Północnej Anglii, główna bohaterka to dwudziestotrzyletnia Madison Carpen. Opuszczona przez matkę, mieszkająca z ojcem alkoholikiem, w jednej z biedniejszych dzielnic miasteczka. Dziewczyna jest poniżana, bita, zaszczuta. Ale w środku stara się cały czas zachować siebie i w jej głowie rysuje się plan, jak wydostać się z tego koszmarnego impasu. Wyjście jest jedno. Okrutne, znienawidzone, ale Madison wie, że to jej jedyna droga, którą musi pójść, aby ocalić siebie samą. Daniel Broogins. Dziedzic rodu, bogaty, zepsuty, nie znający litości mężczyzna, którego ulubionym zajęciem podczas pobytu w szkole średniej, było gnębienie biednej półsieroty, córki pijaka i sadysty. Tak, właśnie Madison była jego ofiarą, zabawką, marionetką. A teraz… wskutek pewnego zbiegu okoliczności ich drogi krzyżują się. I to w sposób, który zarówno Madison i Daniela stawia w zupełnie nowej sytuacji. I choć myślą, że wszystko można kontrolować, nad wszystkim panować, jest to złudne. Bo nie można kontrolować uczuć, pragnień i dzikości serca.
"Spaloną różę" czyta się szybko, to trzeba przyznać. Jednocześnie trochę drażniło mnie postępowanie głównej bohaterki, której zachowanie było czasami dla mnie niejasne. Raz potrafiła się postawić, innym razem zachowywała się jak niewolnica. Może to było celowe, ze względu na przeszłość dziewczyny.
Jako ciekawostkę należy podać, że autorka, Anna Walczak, jest czternastoletnią gimnazjalistką. I było to w niektórych momentach widoczne. Muszę powiedzieć, że opisy myśli bohaterów wyszły Annie o wiele lepiej, niż dialogi. Te wypadały nienaturalnie i czasami gryzły się z wcześniejszymi opisami. Również sama historia, zwłaszcza jej kryminalny wątek, wydawał mi się naciągany i mało realny. Podobnie jak finałowa scena.
Ale wiem jedno. Autorka ma duży potencjał, ma pasję, którą realizuje. Co u osoby w tak młodym wieku jest naprawdę godne uznania. Mam nadzieję, że będzie się dalej rozwijała w tym kierunku i szlifowała swe umiejętności. I skoro przeczytałam tę książkę w jeden wieczór, chociaż pewne rzeczy były dla mnie denerwujące, to oznacza, że Anna Walczak idzie w dobrym kierunku. Książkę polecam młodszym czytelniczkom, albo wielbicielkom romansów, idealna lektura na spokojny wieczór.

Dziękuję wydawnictwu Novae Res za możliwość przeczytania tej pozycji:)



wtorek, 1 marca 2011

Czyszczenie bibliotecznych półek, część 4

Ostatnio pokazywałam Wam swoją biblioteczkę.
Tak, wiem, stanowczo domaga się wyczyszczenia.
A zatem, do dzieła!
Zbieram zatem chętnych, mających chrapkę na poniższą książkę. W niedzielę Madzia wylosuje zwycięzcę/zwyciężczynię :)


Melissa Nathan "Przekonać Annie"

Przezabawna, acz nie pozbawiona wielu trafnych obserwacji powieść autorki Kelnerki i Nauczycielki. Nie od dzisiaj wiadomo, że babcie są specjalistkami od udzielania dobrych rad, wnuczki zaś mają palnę pierwszeństwa w dobrych rad ignorowaniu. Siedem lat temu całym światem słodkiej, kochanej i sympatycznej Annie był Jack. Babcia powtarzała, że z tego związku nic dobrego nie wyjdzie... I nie wyszło. Gdy zaczęły się problemy, którym jej chłopak nie umiał sprostać, Annie dokonała szybkiego cięcia. Jack zwiał gdzie pieprz rośnie , co po raz kolejny udowodniło, że babcie są odpowiedzialne i życzliwe, a faceci nie. Ale teraz mężczyzna marnotrawny powrócił. Powrócił, dysząc żądzą zemsty, nigdy bowiem nie zapomniał okrutnego porzucenia, nawet jeśli uczciwie sobie na nie zapracował. Upływające lata zmieniają jednak ludzi i to, co się wydarzy, dla obydwojga będzie niespodzianką.