czwartek, 29 lipca 2010

Kolejny stosik

Kolejny stosik przede mną.
"Zamówienie z Francji", autorstwa Ani Szepielak, mojej koleżanki z wydawnictwa, w którym także i ja wydaję:)
książki Anne Holt, polecone przez moją koleżankę Milenę
"Ugryziona", polecona też przez koleżankę, tym razem Kasię
I "Pierwsza miłość", której tytuł może trochę wprowadzać w błąd, bo to żadne romansidło.
Chyba jestem jednak uzależniona... Jedni palą, inni piją, jeszcze inni kupują buty, a ja muszę poszukać drwala.
I bez żadnych podtekstów... Domyślcie się po co mi ten drwal:)))

Kolejny konkurs, na portalu "Dla studenta"

Tutaj do wygrania książka "Bez przebaczenia" i "Szósty".
Zapraszam:)

Konkurs książkowy-zapraszam do udziału:)

Zapraszam na portal iThink, gdzie można wygrać moje dwie książki "Szósty" i "Bez przebaczenia" plus plakaty reklamujące książki.
:)
Aby przenieść się na stronę konkursową, kliknij w tytuł tego postu

środa, 28 lipca 2010

Łapiąc uciekający czas

Właśnie ciągle to robię.
Łapię.
Wydaje mi się, że już go mam, ale on jest zawsze szybszy. Sprytniejszy. Pogrywa sobie ze mną, pewnie złośliwie się uśmiechając i obserwując mnie zmrużonymi oczami z pogardą. I nonszalancją. I pobłażaniem dla moich marnych prób dopadnięcia go.
A ja ciągle próbuję i nie mogę znieść gorzkiej pigułki porażki.
Może dlatego...
Tak dużo piszę?
Pomysły szaleją w mojej głowie, przekrzykując się nawzajem, bo każdy chce być pierwszy, ważniejszy, szybciej wykorzystany.
Niemal przez całe życie powtarzałam, że kiedyś napiszę książkę. I wreszcie w ubiegłym roku ta moja osobista obietnica się spełniła. I ciągle się spełnia. Wciąż piszę i piszę i piszę. Kilka projektów czeka w świętym zeszycie, co chwilę ktoś podsuwa mi coś nowego, do napisania jeszcze kontynuacja, teraz kończę ostatnią część trylogii, której część pierwsza ukaże się już w październiku. A mi ciągle mało. Nie skończyłam jeszcze tej ostatniej książki a już tworzy się kolejna.
Czy to oznacza, że już nigdy nie skończę tej beznadziejnej pogoni?
A może... po prostu... nadrabiam te stracone lata?
Albo może... podświadomie czuję, że przede mną tego czasu coraz mniej.
Bo z każdą minutą jestem coraz dalej, ale i tak ciągle widzę jego plecy.
Sama nie wiem...
I chociaż czasem jestem zmęczona, to wystarczy jakaś iskra, błysk, piosenka usłyszana w radio, sytuacja zaobserwowana na ulicy, odzywka znajomej osoby, parsknięcie śmiechem przechodnia, a ja już wiem...
Już to czuję...
Tę nieznośną niecierpliwą nerwowość. Żeby poczuć pod palcami klawiaturę. I pisać, pisać, pisać. Bo nie mam już czasu na zastanawianie się co jest moją pasją. Moim celem. Moim życiem. Już to doskonale wiem. Bo przecież... wiedziałam to od zawsze, tylko wówczas... nie byłam jeszcze gotowa do tego biegu. Ale teraz... już jestem:)

wtorek, 27 lipca 2010

Idiorozmówki, część 2

"Drewniany problem"

Wszystko zaczęło się od tego,  że moja Natka zobaczyła w sklepie ławę. Nie ławkę w parku, ale ławę w sklepie i to nie jakimś tam meblowym, tylko wiecie, coś w stylu Almi Decor i te klimaty. Zafascynowana, z błyskiem w zielonym oku, opowiadała dzisiaj od rana wszystkim o tym cudzie, który zagarnął jej umysł, a pewnie i serce.
- Jest piękna. Taka z litego drewna. Gładziutka, masywna, taka widać, że porządna, a nie z gównianego drewna.
- A z jakiego drewna jest? - Pytam, udając zainteresowanie, bo wierzcie mi, bądź nie, takie rzeczy mnie nigdy nie fascynowały i generalnie mogę wypić kawę na wspomnianej już wyżej, ławce w parku.
Ale Natka lubuje się w tego typu sprawach, więc grzecznie wykazuję chęć uczestniczenia w tym szaleństwie.
- Nie wiem. Z porządnego. Z bambusa. Albo z jakiegoś afrykańskiego. Zajebista jest ta ława - znowu się zapala.
- A ile kosztuje to cudo?
- 700 zł - mówi trochę smutno, ale zaraz uśmiecha się szeroko. - Nie jest dużo, prawda?
- A co ona z telewizorem jest? - Pytam z przekąsem, ale zaraz się uśmiecham, widząc przerażenie w jej zielonych oczach. - Nie no spoko, jak z afrykańskiego drewna to spoko.
- No właśnie nie wiem z jakiego drewna. Ale zapytam się. Bo wiesz, facet mojego byłego jest drewniarzem. To znaczy zna się na drewnie. W sensie, że siedzi w drewnie. A ja niejedno drewno w życiu widziałam, więc też mi się wydaje, że to drewno dobre jest.
...
Skończyło się tak, że oplułam monitor pitą właśnie kawą, całe piętro zadrżało od mojego gromkiego śmiechu, a Natka obraziła się, mówiąc, że jestem gruboskórna i nie znam się na prawdziwej sztuce.
Cholera...
No nie znam się.
I na drewnie też nie.

poniedziałek, 26 lipca 2010

Zapraszam na prywatne forum Zaczytani i Przyjaciele :)

Forum dla czytających, piszących, smutnych, wesołych, samotnych, szalonych, skrytych, utalentowanych i tych, którzy szukają swojej drogi w życiu:) ZAPRASZAMY:)
Kliknij w tytuł:)

Siwy włos i pokrewne

- Mamo, masz siwego włosa! - krzyknęło radośnie moje młodsze dziecię płci żeńskiej.
Zaskoczona potrząsam głową, jakbym chciała zrzucić stado pająków grasujących po mojej facjacie.
- Jaki siwy głos, co ty mówisz dziecko? - pytam obruszona.
- No siwy, siwy. Tak jak u babci - potwierdza z jeszcze większą radością niewdzięcznica.
- To pewnie światło źle pada - próbuję jeszcze, ale dziecko jest przekonane o tym co widzi.
- Żadne światło - widzę jak uważnie mi się przygląda. - Jesteś już stara - stwierdza bez żalu.
Boże... Wychowałam prawdomówną żmiję...
- Dziecko, nie masz coś do roboty?
- Wakacje są - dziecię wydyma wargi i potrząsa anielskimi włosami w kolorze jasnego zboża.
Wygląd czasami może być złudny...
- Mamo? - Widzę, że wpatruje się we mnie z zainteresowaniem.
Nie wiem czemu, ale zaczynam się bać.
- Tak kochanie? - uśmiecham się łagodnie, w nadziei, że mój uśmiech dotknie jakiejś czułej struny w jej sercu.
- A jak byłaś młoda to byłaś ładna?
..........
Osoby:
Mama - Ja z siwym włosem.
Dziecko - Magdalena, lat 9

niedziela, 25 lipca 2010

Najnowsza recenzja "Szóstego"

Najnowsza recenzja "Szóstego", na portalu Nakanapie.pl
Dziękuję autorce, pisarce Marioli Zaczyńskiej, za chęć przeczytania mojej książki i podzielenia się swoimi odczuciami po tejże lekturze.
Zapraszam do przeczytania recenzji. (Klikij na tytuł tego postu) :)

czwartek, 22 lipca 2010

Idiorozmówki, część 1

Idiorozmówki nie mają nic wspólnego z idiomem. Więcej już z idiotą. Idiotyzmami. Idiotycznymi tematami. Idiotycznymi odzywkami, porównaniami i lapsusami. Ci co mnie znają, co są ze mną na codzień, wiedzą, że lekko zakręcona ze mnie osoba. Często pogrążona jestem w myślach, więc tracę kontakt z rzeczywistością. I to zakręcenie ujawnia się też w moim języku, który czasami płata mi figle.

Poniżej 1 część moich idiorozmówek:

Czas: wczesny poranek
Miejsce: biuro
Osoby: Ja, Natka i kilka innych osób.


Robimy poranną kawę. Kawiarka w sensie ekspres, jest na innym piętrze niz nasz pokój, więc powoduje to wycieczki windą z kubkami, pustymi i pełnymi. Natka robi kawę, ja stoję obok i mówię:


- Jak jechaliśmy na dół tramwajem to wiedziałam, że nie będzie mleka.


Wszyscy patrzą na mnie jakbym się o coś mocno w głowę uderzyła.


Próbuję prostować:


- Tfu, to znaczy nie tramwajem, tylko pociągiem.


Hm... Natka patrzy na mnie uważnie, zastanawiając się pewnie, czy ma po kogoś dzwonić, czy może lepiej przytakiwać, żebym nie chciała może zaraz Black Hawkiem na dół lecieć.


- Aaaaa cholera, windą, no!


Ufff. Widzę wyraz ulgi na twarzach współpracowników, tylko Natka unosi oczy ku górze i wydaje z siebie głośne sapnięcie.


Hura.


Wszyscy mają kawę, więc zmierzamy ku windom, żeby udać się na górę. Gdy mamy wchodzić do jednej z nich, Natka mnie zatrzymuje i mówi:


- Wszyscy jadą windą, ale ty siostro na tramwaj czekasz.


Taaaak.


Nikt nie mówił, że skoro sama jestem nienormalna, to będę z normalnymi pracować.

środa, 21 lipca 2010

Ważna kwestia wielkości;)

Tak sobie postanowiłam skrobnąć parę słów na temat, gdzie warto wydawać? W młodym, małym, nieznanym wydawnictwie, czy w dużym i znanym?


Tu i tam przeczytałam, że mały wydawca nie jest w stanie się przebić w gąszczu wydawniczych układów, znajomości i wzajemnych uzależnień. Poza tym, pozostaje jeszcze kwestia prestiżu. I wreszcie skali rozgłosu.

A wydawca, który, oprócz tradycyjnego wydawania, oferuje jeszcze wydanie książki ze współfinansowaniem, to już w ogóle jakiś dramat.

Hm.

Szczerze?

Dopiero się odnajduję w tej całej skomplikowanej strukturze, jaką jest droga "napisanie książki, redakcja, wydanie, sprzedaż".

Wydałam "Bez przebaczenia" właśnie w młodym, "przebijającym" się na rynku, wydawnictwie. Mają również ofertę ze współfinansowaniem. Nie istnieją długo, wydają głównie debiutantów.

Czy to źle?

Że jest wydawca, który daje szansę nieznanym twórcom? Że do każdego z nich podchodzi w sposób indywidualny? Że człowiek nie jest anonimową maszyną do dostarczania tekstów i nie ma nic do powiedzenia?

Czy to uwłacza autorowi, że wydał książkę w nieznanym wydawnictwie? Po podpisaniu umowy dostałam kilka ofert od tych "dużych i znanych". Bo wiadomo, że tam reakcja na nowo wysłany tekst trwa dłużej. Ale umowa rzecz święta. A teraz... Związałam się z tym "mniejszym" na stałe. Bo jest mi dobrze. Piszę sobie spokojnie kolejną książkę, wiem, że każde moje zapytanie, każda wątpliwość nie pozostanie bez odpowiedzi. Rozliczenia ze sprzedaży dostaję na czas i nie muszę się o nie upominać. Książka "Bez przebaczenia" jest dobrze dystrybuowana, teraz, przygotowując się do wydania "Zakrętów losu", wydawca postarał się o patronów medialnych. Tak więc, wydaje mi się, że czas obalić to dziwne przekonanie, że autorzy wydający w młodych, nieznanych wydawnictwach, są mniej warci, tak samo jak same wydawnictwa.

Dziwna polska mentalność, aby krytykować wszystko i wszystkich, tak naprawdę nie wiedząc, jak wygląda druga strona medalu.

Z pozdrowieniami

Aga

wtorek, 20 lipca 2010

Wojownik ;(


Wojownik

Taki mały
Znaleziony w ciemnej, obcej, zimnej warszawskiej piwnicy.
W starej kamienicy.
Czekałeś, aż dobre ręce człowieka wyciągną cię na światło dzienne.
Czekałeś, aż inny dobry człowiek zdecyduje się dać ci dom.
A ja wiem, że czekałeś właśnie na mnie.
Taki rudy.
Futerko jak zachodzące słońce.
Pręgi jak u małego tygryska.
Biały krawacik jak u dżentelmena z Luizjany.
Oto Rudolf.
Mój kot.
Moja wielka miłość.
Odwzajemniona.
Obalająca mit kota-egoisty. Kota-bufona. Kota-autokraty.
Wobec innych może i owszem.
Ale nie wobec mnie.
Bo taka miłość zdarza się raz na tysiąc lat.
I trafiła na mnie i na niego.
Taki piękny.
Dumnie wypięta pierś z białym krawacikiem.
Długie łapy jak u kociego modela, idącego z gracją na swój pierwszy pokaz mody.
Ogon, będący ostrzeżeniem.
To ja.
Szef tego domostwa!
Wszystkie ptaki, myszy i obce koty, miejcie się na baczności!
Taki chory.
Dopadło cię. Coś, co czaiło się w zakamarkach twojego jestestwa.
Nie chciało czekać, aż będziesz starszy.
Aż będziesz dojrzalszy.
Aż twoje rude futro pokryje się siwymi pasmami doświadczenia.
Dostałeś od Boga tylko trzy lata życia.
Ale ja dałam ci wszystko.
Dałam ci nie tylko pełną miseczkę przysmaków i ciepły kocyk.
Dałam ci swoje serce.
I gdy wkrótce odejdziesz, zabierzesz ze sobą kawałek mojej miłości.
Będzie ci przypominała o mnie, a gdy się kiedyś spotkamy, od razu mnie odnajdziesz.

Pamięci Rudolfa, kota, który miał psi charakter i ludzkie zachowania.
Lipiec, 2010.

Szósty

"Szósty" to thriller, wydany przez Fundację Nasze Debiuty. Akcja książki toczy się na Górnym Śląsku. Główni bohaterowie to inspektor Marcin Langer i psycholog-profiler, Alicja Szymczak. A także on, Szósty, seryjny morderca zielonookich blondynek. Jest tajemnica, jest ludzka tragedia i jest wielka, ponadczasowa miłość.

Luźną inspiracją do stworzenia tej historii były wydarzenia sprzed kilkudziesięciu lat, kiedy to właśnie na Górnym Śląsku grasował seryjny zabójca, zwany "Wampirem z Zagłębia".
Ksiązka została wydana w kwietniu 2010 roku i jest do kupienia tylko w salonach sieci Empik.

Dirty World

"Dirty World", czyli "Brudny Świat", to kolejna moja książka, która ujrzała światło dzienne:)

Dla fantazji i przygody wydałam ją w amerykańskim wydawnictwie Publish America.



Jest to dramat. Historia zepsutego rockmana Tommy'ego Cordella i zdolnej autorki tekstów, Kathriny Russell. Obydwoje mają za sobą traumatyczne przeżycia i teraz pracują razem, odnajdując w tej drugiej osobie bratnią duszę. Ale... zło jest wszędzie, a przeszłość zawsze potrafi dogonić tych, którzy przed nią uciekają.

Za końcówkę tej książki niektórzy chcieli mnie zamordować;)

"Brudny świat" był najpierw fanfiction i otrzymał wiele wyróżnień w internetowych rankingach. Potem zmieniłam imiona i nazwiska bohaterów i powstała właśnie ta odrębna opowieść. Wydałam ją w USA, ale na pewno wydam ją takze w Polsce.

Bez przebaczenia

Pozwalam sobie zaprezentować moją debiutancką książkę.
"Bez przebaczenia", wydana przez wydawnictwo Novae Res.
Jest to dramat obyczajowy osadzony w środowisku wojskowym. Wielowątkowa historia trudnego uczucia żołnierza i młodej malarki, będącej w skomplikowanej sytuacji rodzinnej. Jest wielka miłość, jest niezrozumienie, zazdrość, intryga, zaginiony list i duma, która potrafi zniszczyć ludzi i ich wielkie uczucie. Opowieść dla osób wrażliwych i lubiących śledzić zawiłości ludzkich losów.

Pomysł na napisanie tej historii poddała mi koleżanka, od razu przypadł mi do gustu, gdyż lubię zderzenia odmiennych środowisk i osobowości. Wydawnictwo Novae Res zaakceptowało tekst w lipcu 2009 roku. W sierpniu podpisałam umowę i książka ujrzała światło dzienne w styczniu 2010. W marcu rozpoczęłam spotkania autorskie, promujące "Bez przebaczenia", zorganizowane przez Dolnośląską Bibliotekę Publiczną we Wrocławiu. Trasa obejmowała 10 bibliotek na terenie Dolnego Śląska i dostarczyła mi niezapomnianych wrażeń.

poniedziałek, 19 lipca 2010

Rozerwana

Tak, ostatnio tak właśnie się czuję. Że wszystko spoczywa na mojej głowie. W pracy odwieczne zamieszanie. Rano kawa, chwila paplaniny przy ekspresie, potem głowa w ekran, telefony, tysiące maili, cyferki migające mi przed oczami.

Ludzie...

Ja i cyferki?

Chyba jakąś krzywdę komuś kiedyś zrobiłam.

Albo zrobię? I to tak awansem na mnie kara spada.

Potem przebijanie się przez miasto. I laptop, który tęsknie do mnie mruga, a ja muszę jeszcze to i tamto. Bo przecież jest dom, dzieci, kotek, małżonek. A tutaj w głowie myśli milion... Jak to pogodzić? Jest jakiś złoty środek?

Wprawdzie rodzina już się przyzwyczaiła, że piszę. Że ciągle nieobecna jestem. Że nawet jak na nich patrzę, to w mojej głowie toczy się walka. Dialog. Kłótnia.

Skończyłam dzisiaj 21 rozdział nowej książki. I swoją metodą, zaczęłam 22. Bo gdy nie zacznę, to mam wrażenie, że nie będę w stanie napisać już nic. A chociażby to miałaby być tylko cyfra, oznaczająca kolejny part, to mój osobisty znak, że ja tutaj wrócę.

I po co narzekam na te cholerne cyferki, skoro są dla mnie takie ważne?